Andrzej Pitoń-Kubów
wiersze, teksty z archiwum
W KAPELUSZU PEŁNYM KOSTEK · Odżibwe

Odżibwe
Ojibwejowie - indiańskie plemię znad Wielkich Jezior

[Ci] byli już epizodem kolejnych pokoleń z nad Wielkich Jezior
Nie dali się zepchnąć z garnuszka łowisk za zieloną drzew zasłonę
Pochyleni chyłkiem wycofali się między pożółkłe strony
W górę rzeki nocny głos wody i - - - (huu - - - huu) - czujne gwizdy
Powietrze trwożą porachunki wodzów ich zwycięstwa i klęski
W zwarciu sporów brutalni okropnością mściwi wydrapują oczy
Bezimiennie strach bywa wpatrzony niepokoi w rytualnym tańcu

Wyrwany wszechświat wspomnień i myśl na krawędzi chaosu
Nie daje chłodu deszcz na przekór słońcu skałom żłobi twarze
Ciała pełzają głową w otwór z zakamarków popękanych fałd
Z gnuśnego światła jaskiń za potworami z pychą wypełźli - Irokezi
Na firmamencie ostygłych wzgórz zespoleni szukają sensu znaczenia
Korytem gniewna rzeka lekki ma skok i kolor serca niebieski

Ich ród o dzikim wyglądzie od nienawiści do okrucieństwa
Szerokim kręgiem idą z uduchowieniem świerszczy huczą sowy
Wśród traw koczują nieufnie w zakątku głosy kobiet i dzieci
Zbierają się w grupki jak te ptaki na niebie ramiona rozpięte
Zaciśnięte pięści w żarze krwi zastygają na manewr wroga czekają

O świcie znów plemienny rozszerzają zasięg by móc się przebić
Po rozmazanych wzgórzach ogrom słońca i nieba splendor
W lustrze wody przeskok cienia nad śmierci rowem dogorywa bitwa
Wódz na wzgórzu z dala od innych sam na sam z urojoną pustką
Wiatr niemym krzykiem z mgieł otwiera przestrzeń
Każdego dnia skrzydłami bijąc o staw nadlatuje orzeł
Zatacza koło niosąc w szponach zdobycz
W ustronie wraca ze czcią przesłanie przynosi
Spełniony z własnych skrzydeł wyskubuje pióra

Na oczach dogorywa tchnięte ognisko
Wielki Wóz pomostem senne ślepia wiąże
Zanim słońce znów przywróci mowę

Przez siedem lat na wskroś coraz bardziej na zachód - hieroglify stóp
Przemykają ścieżką raz po raz budzą w echu drżenie
(zawadiacko huczy w rytualnym kręgu)
Generycznie rozkwitają pół żywe płomienie
I duch w nich ożywa przez ciemność nocy tembr bębnów
Nad woalem ognia ćmy zbiegające się w blasku
Za lasem; ależ pachnie preria i księżyc zawieruchą świeci
Na pięknym tle (po raz wtóry) spadł śnieg
Z kołataniem serc bobry wędrują po tafli jeziora