Z tamtych lat ...
Istniał kiedyś taki zwyczaj, że gdy młoda dziewczyna wychodziła za mąż, wnosiła ze sobą do domu męża, swoje wiano. Mogły to być poduszki, pościel itp. Teraz w latach niewoli zaborczej Polska ... zniewolona z musu – została wydana za monarchię, związana na dobre i złe z austriacko-węgierską Galicją.
I tak samo jak kiedyś panny młode, pewnie będzie musiała wnieść jakieś wiano.
Oczywiście tym wianem nie mogą być kołdry ani poduszki, to musi być coś na miarę całego narodu. Ludziska martwią się, że ich życie odmieni się znacząco na gorsze? Może i tak, bywają tacy, którzy czują się prawdziwymi Polakami i boją się utracić swoją polskość?
Zaborca bardzo często narzuca swoje piętno o swoich tradycjach. Chce jak najszybciej pogrzebać zwyczaje i tradycje podległych mu krajów. To co nigdy nie powinno mieć miejsca!
Polską ziemię niech uprawiają polscy rolnicy. Ta ziemia należy się tylko nam, tu się urodziliśmy, tu żyli nasi przodkowie i ta ziemia nas kiedyś pochłonie.
Bo jeśli ktoś nie chce być pochowanym w naszej polskiej ziemi, nie jest prawdziwym Polakiem.
Na podhalańskiej wsi, w górach, tradycja nie wygasła tak szybko jak w miastach.
Częściej mogliśmy słuchać opowiadań dziadka albo babci, jak to kiedyś, „drzewiej”, bywało, o dawnych zwyczajach i licznych obrzędach. Niestety, nie są one już tak bardzo popularne jak kiedyś.
Myślę, że największy wpływ na zanikanie tradycji ma postęp techniczny.
Bo która teraz dziewczyna śpiewa na polanie głośno pieśni pasterskie razem z innymi?
Żadna, bo to wstyd! Która w Niedzielę Palmową, idzie wesoło z palmą do kościoła? Kiedyś można było się pochwalić przed innymi własnoręcznie uszytą bluzką. Dziś szkoda tych pięknych tradycji.
Dawniej obchodzono bardzo wiele różnych świąt i uroczystości. Nowy Rok, Trzech Króli, Matki Bożej Gromnicznej, Wielkanoc, Zielone Świątki, Boże Narodzenie, Sylwestra ... z każdym były związane określone zwyczaje i obrzędy. Niektóre naprawdę były bardzo ciekawe i piękne.
Dziś niesienie palm do kościoła w Niedzielę Palmową, to muszą być zwykłe małe gałązki obwiązane wstążką. W skład dawnej tradycyjnej palmy wchodziły: gałęzie z drzewa, bazie, borowina, bibułkowe kwiaty, wstążki. Ponoć połknięta bazia z poświęconej palmy ma zapobiec chorobom gardła.
Dziewczyna uderzona palmą będzie piękna i otaczana gronem wielbicieli.
A której z dziewczyn, nie marzy się, by być piękną i uwielbianą? Chyba każdej!
Nasza podhalańska muzyka, pieśni, tańce i zabawy. W nich zawiera się dosłownie wszystko.
Nasze zwyczaje, które są odmienne od zwyczajów ludzi z innych regionów. W nich można doszukać się wiadomości o codziennym życiu górali, o ich rozrywkach, zainteresowaniach, rodzaju wykonywanej pracy. Ktoś, kto nigdy nie był w górach, ale słuchając góralskich pieśni, łatwo może sobie wyobrazić, jak one wyglądają. Niektóre przyśpiewki są bardzo pouczające, niosą ze sobą mądre przesłania. Nasze tańce i stroje ludowe są również bardzo piękne, bardzo żwawe, ruchliwe, bije od nich ogromna radość i pogoda ducha. Nie zapominajmy o naszej gwarze, której nie należy się wstydzić, miejmy odwagę bycia tym, kim jesteśmy.
Nasza kultura kształtowała się na przestrzeni wieków. Cały nasz region zmieniał się w ciągu swej historii, jednak wiele tradycyjnych zwyczajów i obrzędów pozostaje nadal żywych, są one przekazywane z pokolenia na pokolenie i kultywowane w rodzinach.
Wielki Post, okres w szczególny sposób przygotowujący nas do przeżycia Świąt Wielkanocnych.
Warto więc przypomnieć jakie obrzędy i zwyczaje funkcjonowały na naszym terenie, jakie zanikły ... i znamy je tylko z przekazu ustnego, a jakie przetrwały? Zwyczaje ukształtowane są przeważnie na podłożu religijnym albo świeckim.
Wraz z nadejściem Wielkiego Postu, przed laty – życie w naszym regionie zupełnie się zmieniało. Począwszy od Środy Wstępnej (popielcowej), kiedy to w kościele posypywano głowy popiołem, a w domach następowało parzenie garnków, ludzie surowo pościli.
Spożywali bardzo skromne posiłki rezygnując z mięsa, a nawet i mleka. Kobiety nosiły ciemne ubiory, a na głowach czarne chusty, zamykano też na dobre instrumenty muzyczne. W tym smutnym okresie starano się jak najlepiej przygotować do świętowania Niedzielnego Wielkanocnego Poranka.
Bogactwem zwyczajów i obrzędów obfituje ostatni tydzień Wielkiego Postu – czyli Wielki Tydzień.
Rozpoczyna się on od Niedzieli Palmowej, Kwietnej, w tym dniu do dzisiaj święci się palmy na pamiątkę uroczystego wjazdu Pana Jezusa do Jerozolimy. Górale podhalańscy nazywają te palmy – bazickami. W naszej palmie powinny znaleźć się: gałązki wierzbowe z baziami, jałowca, leszczyny, ziele barwniku. Palmy ozdabia się kolorowymi wstążkami i bibułkami. Do kościoła niosą je kobiety i dziewczęta. Po powrocie z kościoła gospodarze udawali się do obory pogłaskać bydło, aby sierść była szkląca. Poświęcone palmy przechowywano cały rok, bowiem według zwyczaju miały magiczne działanie.
Wiele zwyczajów i obrzędów na Podhalu związanych było z obchodami Wielkiego Tygodnia.
Już w Wielki Czwartek, kiedy w kościele zawiązywano dzwony, gospodarze szczepili owocowe drzewka wierząc, że będą lepiej rodziły.
Wielki Piątek, był bardzo ważnym dniem – od wczesnych godzin rannych robiono w domach gruntowne porządki, przygotowywano wykrowki do wsadzenia ziemniaków. Kobiety jeszcze przed świtem robiły masło, wierząc, że wtedy zrobione nie zepsuje się i będzie cudownym lekarstwem – maścią na rany. W tym dniu nie wolno było pracować na roli – orać, bronować czy grabić; zwracano również uwagę, aby nic nie tłuc, nie bić, nie rąbać – co było rozumiane jako przybijanie Chrystusa do krzyża.
Woda w potokach i rzekach w tym dniu, ale przed wschodem słońca miała mieć magiczną moc. Kto się w niej wymył, zabezpieczył się przed chorobami, zapewnił zdrowie i urodę na cały rok.
W niektórych rejonach jeszcze do dzisiaj przetrwał ten zwyczaj.
Dla niektórych Wielki Piątek był dniem okazyjnym do obrony przed czarami, uchodził nawet za dzień niebezpieczny z powodu dużej aktywności czarownic, które odbierały krowom mleko. Istniał zakaz pożyczania z domu czegokolwiek. Pilnowali obejścia, aby czarownica ani dziady nic nie ukradli.
Dzieci sporządzały słomianą kukłę – Judasza i wrzucali do rzeki, jako symbol odejścia zimy.
Obrzędy Wielkiej Soboty, łączyły się dawniej przede wszystkim z przeżyciami religijnymi.
Gospodynie przygotowywały koszyki ze święconką. Znalazły się w nich: barwione jajka (w liściach cebuli lub naturalnych wywarach roślinnych), sól, pieczywo, chrzan, kiełbasa, baranek z cukru albo piernika, kawałek słodkiego ciasta. Wszystko stroiło się barwinkiem, kwiatami i świeżą zielenią.
Do święcenia koszyki zanosiły dzieci. Na wieczornej uroczystości kościelnej święcono wodę i ogień.
Przed kościołem płonęło ognisko, w którym spalono na popiół gałązki tarniny, głogu, dzikiej róży i opalano główienki (drewienka leszczyny złożone w krzyżyk). Popiół ten sypano na pole przy pierwszej orce, aby oczyścił ziemię z kretów i nornic. Wieczorem po rezurekcji odbywała się procesja obchodząca trzy razy kościół i śpiewając nabożne pieśni.
Niedzielę Wielkanocną rozpoczynano od mszy rezurekcyjnej, po której dzielono święconymi pokarmami – zaczynano od jajka i chrzanu.
Górale Niedzielę Wielkanocną spędzają we własnych domach, bez odwiedzin, bez pracy, hałasu, w podniosłym nastroju. Drugi dzień świąt – Poniedziałek Wielkanocny – zwany „śmigusem”, jest dniem wesołym. Rodziny odwiedzają się, goszczą, świętują. Od wczesnych godzin rannych wszyscy bez względu na wiek i płeć polewają się wodą. Przed laty, dziewczęta cieszące się szczególnym powodzeniem były zaciągane pod studnie lub wrzucane do potoka. Gospodarze w tym dniu wbijali głowienki (krzyżyki), na każdym skrawku pola ornego, aby Bóg chronił przyszłe plony przed klęskami żywiołowymi. Jeden z krzyżyków ozdabiano wstążkami i przybijano nad drzwiami domu.