Andrzej Pitoń-Kubów
KSIĘGA RODOWA
NOWE KOLONIE · Simplicissimus ...

Simplicissimus ...                                                                             

Około roku 1669 w Niemczech pojawia się opowieść przygodowa o życiu i podróżach po wielu krajach Europy włóczęgi o imieniu Simplicissimus. Imię oznacza po łacinie „prostaczek”. Autor przez długi czas pozostawał anonimowy, po wielu latach okazał się nim jeden z najwybitniejszych pisarzy niemieckich tego czasu Grimmelshausen. Opowieść ta stała się prekusorem nowego przygodowo-podróżniczego nurtu w literaturze (Abenteuerliteratur). Pomimo tego, że bohater jest zmyślony, opisy jego przygód oparte są o prawdziwe podróże. Opowieści tego rodzaju stały się tak popularne, że znalazły swoich autorów w wielu krajach Europy.
W taki sposób powstał „prostaczek” francuski, angielski, włoski. Najlepszym z nich okazał się Simplicissimus węgierski wydany w 1683 r. W tym przypadku autor również przez pewien czas pozostawał anonimowy, dopiero wiele lat potem okazało się, że jest nim urodzony we Wrocławiu Niemiec Daniel Speer, uczący się w tym czasie w liceum w Kieżmarku. Autor Ungarischer oder Dacianischer Simplicissimus (Węgierski albo Dacki Simplicissimus) opisuje swoje przeżycia z lat dziecięcych i młodzieńczych, podróże po południowym Podtatrzu, wschodniej Słowacji oraz po Tatrach. W ciekawy sposób przedstawia miasta, krainy, miejscowe stosunki społeczne, zwyczaje ludowe.

W 1642 r. starosta Stanisław Lubomirski w Podolińcu przebudował okazały ratusz na kolegium O.O Pijarów. Była to pierwsza w okolicy szkoła wraz z konwiktem, nowicjatem i kościołem św.Stanisława. Kolegium mialo krzewić katolicyzm na Spiszu ... ( znaczna część Spisza przyjęła w tych czasach protestantyzm). Kolegium pijarskie miało nauczać młodzież wszech stanów. Garnęli się tutaj Polacy ze wszystkich prowincji Korony, a nawet ze Śląska. Poziom nauki był wspaniały. W latach 1717–1722 przeorem był sławny Stanisław Konarski.

Działalność wychowawcza pijarów polskich objęła cały Spisz. W Podolińcu, Lubomirscy roztoczyli pełną opiekę nad życiem miasta. Jako kolatorzy fundowali kaplice przy farze, założyli szpital i przytułek, łożyli na szkołę parafialną. Wszystko przerwał zabór austriacki.

Człowiek świadomy własnych potrzeb ... zastanawiał się kim jest, czym jest ... jaki ma mieć status społeczny? Uważał, że światem rządzi rozum, który ma własną nieprzymuszoną ... wolną wolę.

Działo się to po tym jak Pietro Piton, na mocy przywileju dostał służebny majątek rycerski, pierwotnie zwany Marmeur. Syn jego – Philippe, otrzymał również przywilej na wolny połów ryb w okolicznych stawach. Tu – od wieków bogatych od biedaków – zawsze dzieliła przepaść. W miasteczku bogatsi mieszkali za murami a biedniejsi w nędznych domach na obrzeżach.

W takim ubogim starym domu mieszkał z wnukiem i córką (która owdowiała) człowiek już nie młody zwący się – Philippe Piton. Pitonowi ... czas byłoby już odpocząć, dosyć się w życiu napracował, najpierw w La Ferte, a potem w Wavre przy połowie ryb, naprawianiu łodzi i rybackiego sprzętu …
Ale co robić? Mąż córki – Dorothee ... nie żyje – a kobieta z małym dzieckiem nie daje sobie rady sama. Alexandre, jej ukochany mąż, był młody, miał dopiero 25 lat, gdy dostał powołanie i poszedł na wojnę z której już więcej nie wrócił. Jak skazać na nędzę własne dziecko i własnego wnuka?
Na deszcz kości starego Pitonia zawsze mocno łamały i nie powinien już tak ciężko pracować, ale nie wiodło im się coś ostatnio, zresztą nie tylko im, ale i innym w mieścinie. Wojna zubożyła miasteczko. Zginęło w niej mnóstwo ludzi i choć już od tego czasu minęło dziesięciolecie. Niepokoje wciąż nie wygasały. Dynamiczny opór trwa. Znów zanosi się na nową wyniszczającą wojnę!

Jakby nie dość tego, że po srogiej zimie w czasie której napadało bardzo dużo śniegu, przyszło wiosenne szybkie ocieplenie i śnieg zaczął gwałtownie topić. Chatka Pitona stała niedaleko – Dolnego Stawu z dalsza od domów i pewnie dlatego w czasie szturmów wojennych nie została spalona, ale często podmywały ją wody, które wystąpiły z brzegów. Na szczęście nigdy nic się nikomu nie stało. Solidniejszy dom pewnie by takie podtopienie wytrzymał, ale zmurszała staruszka zaczęła się na dobre sypać i tak prawie zostali bez dachu nad głową. Philippe, podpierał stemplami zagrożony kąt i tam sypiali, ale strach było tak dalej mieszkać, bo pierwsza burza mogła chatę zmieść do reszty i zagrozić ich życiu.

Stary Piton był bardzo rozżalony. Jaka niesprawiedliwość, dlaczego los tak bardzo ich prześladuje? Bogaci mają się dobrze, a on, który całe życie zabiegał, starał się i ciężko pracował, zostaje teraz niemal bezdomnym! Gdyby był sam, to pewnie skończyłoby się w jeziorze, bo gdzie miał by się podziać taki stary i schorowany dziad jak on, ale przecież była córka i dziesięcioletni dopiero co – Alex, Junior.

Tymczasem córka też nie siedziała bezczynnie. Już od dawna zdecydowała. Pójdzie służyć do znajomej majstrowej na Starym Mieście... będzie pomagać w kuchni. Dawno by to zrobiła, ale póki Alex był maleńki ,nie było to możliwe. Nikt nie ścierpiałby, aby cudze dziecko pętało mu się komuś po kuchni. Teraz to co innego, taki podrostek to już może nawet matce pomagać, potrafi siedzieć cicho, jak mu każą i na dodatek pięścią po grzbiecie przyłożą. Tylko co zrobić z ojcem? Nie śmiała mu o tym powiedzieć.
Zadanie ułatwił jej młody Alex, który się wygadał nieopatrznie, co się święci. Stary Piton, wbrew obawom córki, ani był zdziwiony, ani zagniewany.
– Widocznie tak musi być wola boska! Jakoś da sobie radę, byle tylko oni nie głodowali. On zawsze rybę złapie, a póki lato w starej chacie się prześpi. Do zimy jeszcze coś wymyśli. Od dawna różne myśli chodziły mu po głowie. Wśród łowiących ryby krążyło wiele gadek i baśni. On, szczególnie lubił te o rybach. Opowiadano, że głęboko pod wodą swój pałac ma Król Ryb, bardzo mądry i znający dobrze przeszłość i przyszłość. Gdyby go zapytać, dlaczego woda zniszczyła mu dom i co będzie za 10, za 20 lat? Czy ten dom z wnukiem Alexem odbudują?
– Skąd wziąć na to pieniądze, skoro wszystko co zarobi trzeba zaraz wydać na życie. Nikomu o tym nie powiedział. Nikt by go przecież w jego tarapatach nie zrozumiał? Ludzie by się śmiali. Powiedzieliby, że stary Piton zgłupiał ... łowiąc ryby w samotności.
– Może tam wcale nie ma tego pałacu, ale co to szkodzi sprawdzić? Obudziła się w nim żyłka wędrownicza i aż się zdziwił, że on ma ochotę do czegoś takiego na starość.
– Tyle mam przecież teraz do roboty z chałupą.

Na jego miejsce dawno przyjęli młodego, sam go poduczył trochę roboty, to odejść może. Sam sie pokrzepił. Wziął ze sobą kośturek, zawsze mógł się w drodze przydać, chleba do węzełka ... a córce i Alexowi powiedział, że idzie odwiedzić – starych znajomych o dwie mile stąd.

Wyszedł raniutko, ale ludzie już nie spali. Mijał idących do miasta. Potem droga opustoszała.
Była wiosna, śpiewały ptaki ... w ogóle świat wydawał mu się wesoły. Gdy doszedł do Sous, nagle odechciało mu się iść za drogą. Właściwie co on tu w ogóle robi? Jeśli ma interes do Króla Ryb, to tu na bitej drodze go nie znajdzie. Jego królestwem jest rzeka i staw. Trzeba iść za biegiem rzeki.
Skoro tak pomyślał, to od razu skierował się w stronę koryta rzeki. Droga nie była łatwa: gdzieniegdzie brzeg porastał las, gdzieś indziej znów było mokro i grzęźnie się w bagnach po kostki, ale trudno? Jeśli ma się coś ważnego do załatwienia, nie wolno się zrażać drobiazgami.
Było już późne południe, gdy przystanął, aby siąść na małej polance nad wodą, Trzeba się było posilić! Wyjął z węzełka kawałek chleba, odłamał okruszynę i rzucił do wody ... dla ryb!!! Było to stałym zwyczajem ludzi żyjących z połowów. Następnie zaczął jeść patrząc ochoczo na rzekę. Woda śpiewała, drobnymi falami przeskakując kłodę, powalonego niedawną powodzią drzewa. Ładnie tu było i tak jakoś swojsko, zielono wokoło kwieciście … rozmarzony wędrowiec prawie zaczął drzemać, gdy nagle usłyszał łagodny głos ... czegóż to tu w odmętach szukacie, Pitoniu?

Rozejrzał się przytomniejąc wokoło po polanie, ale nikogo nie zobaczył. Wtedy popatrzył na wodę i ujrzał wielką rybią głowę. Może to sum, bo z wąsami, ale jakiś taki nie zupełnie do suma podobny?
Piton, dobrze znał ryby, przecież łowił je przez całe swoje życie. Ale nie, to chyba nie był sum?
Nagle drgnął. Na wielkiej głowie ryby zobaczył małą mieniącą się szmaragdami koronę! Na samym początku z tej odległości, wydawało mu się, że to jakaś płetwa sterczy, ale nie, to jest na pewno – korona , teraz widzi to wyraźnie, błyszczy w słońcu złociście. Piton, zrozumiał, że ma przed sobą – Króla Ryb! Przestraszony nie odpowiadał na zadane mu pytanie?
– Cóż was tak zatkało – zapytał niegroźnie – Król Ryb?
– Idę z posłaniem do Króla Ryb, co ma pałac na dnie tego stawu.
– A skądże to wiecie wszystko o tym pałacu – zapytała ryba surowo?
– Rybacy tak powiadali – wyjąknął Piton, przestraszony, zmieszany i taki jakiś nie swój.
– Widzę, że wielka jest moja sława – udobruchał się Król Ryb – już nie musicie iść dalej, skoro tu się spotkaliśmy. Czegóż wy chcecie od – Króla Ryb?
– O, przewielebny i potężny Królu, nie wiem skąd wiecie, że do Waszej Miłości się wybrałem, – ale mam ja wielkie kłopoty, więc – przyszedłem prosić o radę! Król, był tym wyraźnie rozbawiony.
– Wy ludzie jesteście dziwni, tylko o sobie myślicie, a tu w rzece i w stawach jest tyle stworzeń.
One też mają swój rozum, widzą wszystko i słyszą lepiej od was. Wszędzie to ludzkie zarozumialstwo – powiedział władca ryb. Piton nie wiedział, dlaczego jest tak bardzo rozgniewany, czy może z niego kpi?
– A teraz, powiadajcie, z czym do mnie przyszliście – zachęcił ponownie – Król Ryb ... i stary nie wiedzieć kiedy, wszystko dokładnie opowiedział od początku ... o powodzi, co rozwaliła mu chatę, o swej trosce o wnuka Alexa, że chciałby też wiedzieć, jaka będzie przyszłość jego, jego rodziny, czy w najbliższym okresie ... rzeczywiście zanosi się na wojnę?
– Ukarz, Królu Ryb, wodę – poprosił na zakończenie – za to, że zniszczyła moją ukochaną chatkę!
– Jak można żyć bez dachu nad głową? My ludzie, bez chaty jesteśmy nikim! Nie chcę zostać żebrakiem, którego na starość wypędza się z okolicy. Jeśli mi nie pomożecie, Wielki Królu, będę musiał zginąć marnie!!! Zasępił się Król Ryb. Zmartwiło go, że Piton jest trochę mściwy, złorzeczy na wodę i chciałby wodę ukarać, ale wiedział też, że on był dobrym człowiekiem.
Przecież w ciągu całego swojego życia wyrzucał z powrotem do wody wszystkie złowione małe rybki, aby dalej mogły żyć i dorastać do swojej rozrodczości. Trzeba by jakoś mu pomóc!
– Wiem jaka będzie przyszłość – powiedział – Król, Wam ją mogę przekazać, ale znać przyszłość, – to nie wystarczy, trzeba mądrze żyć! Poczekajcie tu chwilę na mnie!
To powiedziawszy, zanurzył się w falach rzeki , po chwili wyniósł w pysku płaski kamyk, wyrzucił na brzeg, a potem znów się zanurzył i wyrzucił drugi taki sam.
Zaraz będziecie znać przyszłość. Spocznijcie pod tą wierzbą, zamknijcie na chwilę oczy i połóżcie na powieki te oto kamyki, a zobaczycie, co się w przyszłości będzie działo w waszej mieścinie!

Piton, posłuchał i zrobił to czego zażądał Król Ryb. Trochę strach go oblatywał, ale po rozejrzeniu się wokoło, niczego nie zauważył, czegoś co mogłoby mu zagrozić, więc położył pod wierzbą swój węzełek i kosturek a sam legł obok z kamykami na powiekach. Nieswojo mu było tak leżeć jak umarłemu, zaczął rozumieć , że jeśli chce wydrzeć przyszłości tajemnice, musi się poddać wskazaniom – Króla Ryb. Ledwie zaczął poprawiać kamyki na powiekach, gdy zobaczył jakieś kolorowe obrazy. Co to za miasto? Jakieś znane a takie nieznane? – Ależ to jego miasteczko, poznaje po bramie, po murach, … ale cóż to? Nie ma już tych samych murów, nie widać obu bram, a najdziwniejsze, że nie ma stawów okalających mury? Tam gdzie były stawy, rosną kwiaty pomiędzy krzewy, drzewa, chodnikami spacerują ludzie!
– A to co? Z trudem rozpoznaje to miejsce? Tak , tam był kiedyś Dolny Staw, po zachodniej strony miasta. Tu gdzieś musiała być jego chata, której o dziwo jakoś nie widzi?
Nie do wiary... po dnie stawu biegnie droga, jeżdżą pojazdy, strasznie to dziwne, bo bez dyszla, bez koni? Obok siebie chodzą ludzie. Nigdzie nie widać rycerzy, piękne dziewczyny jakoś dziwnie poubierane, całe plecy i nogi – mają gołe! Każda porządna niewiasta, nawet najuboższa wstydziłaby się tak pokazać na ulicy! Ale co za sens ... staremu podziwiać dziewczyny? Obok drogi rzędami stoją domy ... w których nikt jeszcze nie mieszka, widać ludzi, którzy je budują!
Poruszony Piton, zrywa się gwałtownie, kamyki spadają mu z powiek. Oślepiony słońcem, świecącym jasno na niebie, przez chwilę nie może zebrać myśli, wreszcie przytomnieje i pyta?
– Królu Ryb, co to było? Przecież ta droga i te domy stały na dnie – Dolnego Stawu?
– Dobrze rozpoznaliście, to rzeczywiście dno tego „waszego” stawu!
– Ale kiedy to wszystko następi?
– Za pięć wieków, pięć lat, pięć miesięcy, pięć tygodni i pięć dni ... od tej chwili –usłyszał odpowiedź Króla!
– Oj, za daleko sięgnęliśmy. Tych czasów nie dożyję ... ani ja , ani mój wnuk , ani nawet jego wnuki .
Chciałbym wiedzieć jak będzie za lat pięćziesiąt ... a jeszcze lepiej za lat dwadzieścia ... za dziesięć?
Te kamyki były chyba za ciężkie – mówi Król Ryb – przyniosę inne, lżejsze ... to sobie popatrzysz!
Oglądając obrazy przyszłości ... uwidział Piton miasteczko w czasach rozkwitu, ze stawami, murami, dookoła handlują zbożem, które wsypywano do spichlerzy znajdujących się w samym mieście. Ratusz na Rynku przebudowany, mieszczanie bogaci w pięknych zdobionych szatach. Wozy kupieckie załadowane towarami przejeżdżały przez wszystkie bramy, tam i z powrotem. Ale najbardziej ciekawiła Pitonia najbliższa przyszłość w której on będzie żył, jego córka, jego wnuk?
Pod powiekami zobaczył ... toczyła się wojna. Obrazy te były mu znane z własnych przeżyć. Były bardzo podobne, może i okrutniejsze, ale nie trwały długo. Więc jednak będzie wojna – pomyślał?
– Muszę już wracać do swego królestwa, pamiętajcie Pitoniu o moich radach!
– Przyuczać innych do zawodu! Zegnajcie, bo pewnie więcej się nie zobaczymy!
Zachlupotała woda i Król Ryb zniknął pod falami na rzece. Wokół świeciło słońce, brzęczały owady, pięknie śpiewały ptaki, ale Pitonowi wciąż zdawało się, że znów wszędzie jest smutno i pusto. Wziął kij i węzełek zarzucił na plecy i zamyślony powędrował z powrotem do miasteczka.
Zdziwiona wczesnym jego powrotem córka zapytała, co słychać u znajomych kumów …
Nie doszedłem tam, córuchno. nogi mnie rozbolały i zawróciłem w pół drogi – odpowiedział.
Córka spojrzała badawczo. Coś dziwnego działo się z ojcem. Przedtem nigdy taki osowiały nie bywał?
Co postanowił to zrobił, a że wrócił z niczym z połowy drogi w dodatku taki zamyślony? Po dłuższym zastanowieniu doszła do wniosku, że to choroba tak mu na pewno dokucza. Może poradzić się znachora?
Zobaczymy? Stary jest ... na pewno nie powinien tak ciężko jak dotąd pracować?
Córka nie mogła zrozumieć ... po co ojciec tak ciągle biega nad ten staw do swojej rybackiej roboty? Nikt mu nie rozkazuje, za niego pracują młodzi ludzie, a on jak głupi. Przecież mógłby już pofolgować? Po co ojcu ciągłe przesiadywanie nad stawem? To tylko pogarsza mu łamanie i ból w kościach?
Piton – wiedział swoje, umowa z Królem Ryb musi być dotrzymana. Przecież mu nakazał uczyć młodych dobrego obchodzenia się z rybami. Młodzi rybacy z wdzięczności pomogli naprawić Pitonowi chatkę. Wyglądała już całkiem przyzwoicie, szło w niej mieszkać bez najmniejszych obaw.

Długo odwlekana wojna wybuchła! mieszczanie w miasteczku musieli sie poddać. Dzięki Bogu,

że oni wciąż mieszkali na obrzeżach, bo wszystkie dzielnice w mieście zostały doszczętnie spalone. Pomimo, że regularne wojska walczyły gdzieś indziej ale wokół wciąż grasowały bandy rabusiów. Niebezpiecznie było wychylić się z domu , więc Alex patrzył ze współczuciem na dziadka, który marniał, nie mogąc doglądać ukochanych ryb oraz młodych rybaków na stawach.
Doprawdy – myślał nieraz dziadek Piton, przesiadując przy ciepłym piecu – niekiedy łatwiej być rybą w jeziorze niż nieudolnym, starym ziemskim człowiekiem.
Piton, miał pełne prawo tak myśleć!

Ród Piton–ów ... na przestrzeni wieków rozrastał się dość szybko. Jego członkowie z konieczności musieli opuszczać swoje rodzinne strony w poszukiwaniu lepszych niż górskie (surowe i opłakane) ... warunki bytowania. Nie byli zamożni, nie mieli szlacheckich korzeni, nie posiadali wystarczająco dużo ziemi, która mogła by zapewnić powiększającej się z roku na rok rodzinie – godziwe jej utrzymanie.


Jak wiemy z rodowych podań – rodziny w tamtych czasach bywały dosyć liczne w potomstwo. Liczniejsza rodzina posiadała większy potencjał, większą ilość rąk do pracy, co równocześnie stanowiło tańszą siłę roboczą i szanse na dorobek. Więc, już jako dorastająca młodzież, rozchodzili się po sąsiednich okolicach w poszukiwaniu jakiejkolwiek pracy, aby ulżyć swojej rodzinie. Szukali najczęściej zatrudnienia sezonowego przy zbiórkach zboża, zbieraniu winogron, pracach leśnych i różnych innych zajęciach gospodarskich.
Winorośl uprawiana była na tych pogranicznych terenach już w czasach starożytnych, najpierw w regionie śródziemnomorskim, a później postępując także w głębi całego kraju. Region Burgundii, słynął i słynie z produkcji win. Winnice ciągną się tu wąskimi pasmami od Lyon na południu do Dijon na północy. Klimat łagodny, umiarkowany, powoduje, że tutejsze tereny to jeden z największych w na południu obszarów przeznaczony do upraw winorośli i produkcji wspaniałych burgundzkich win. Winnice zwykle są lokalizowane na zboczach wzgórz, na glebach, które są bezużyteczne dla innych roślin. Powiedzenie mówi – im gorsza gleba, tym lepsze wino.
Winnice zwykle zakłada się na południowych stokach, by zwiększyć bezpośrednią ekspozycję na promienie słońca. Z tego też powodu dużo winnic znajduje się na stromych zboczach, na których uprawa innych roślin jest nieekonomiczna. Położenie winnic nierozerwalnie wiąże się z pojęciem terroir … odnosi się on do wpływu szeregu czynników związanych z geograficzną lokalizacją danej winnicy na cechy i indywidualność produktu końcowego. Czynniki te to m. in: gleba, leżąca pod nią skała, wysokość nad poziomem morza, nachylenie terenu, orientacja wobec słońca, ogólnie pojęty mikroklimat (deszcze, wiatry, wilgotność, wahania temperatury itp.) Żadne dwie winnice nie mają dokładnie tego samego terroir, jakkolwiek różnice pomiędzy produktami końcowymi mogą być prawie niewyczuwalne.

Przy licznie zakładanych w tym okresie klasztorach, zawsze urządzano winnice, a mnisi doskonalili techniki uprawy i rozpoczęli selekcję odmian. Szczególnie wysoki poziom osiągnęły cysterskie klasztory w Burgundii i dolinie Renu. Równolegle rozwijały się świeckie winnice w okolicach Bordeaux ... dostarczające wina na królewskie i szlacheckie stoły angielskie. Bordeaux od zawsze produkowało wino przede wszystkim na rynek ponadregionalny i na eksport. Wysoki wolumen produkcji wymusił istnienie dobrze zorganizowanego systemu zbytu, którego kręgosłupem są handlarze winem (négociants), operujący przeważnie z Bordeaux albo Libourne oraz maklerzy (courtiers) pośredniczący między handlarzami i właścicielami posiadłości.

Przełomowymi momentami było przybranie przez miasto Bordeaux profilu handlowego i pojawienie się w Wielkiej Brytanii popytu na dobrej jakości francuskie wina. Bordoscy handlarze szybko udoskonalili proces starzenia się wina w beczkach. Poprawę jakości osiągnięto także wraz z rozpoczęciem butelkowania. W XVIII wieku brytyjscy konsumenci skierowali się ku winom łagodniejszym i lepszej jakości, zaś produkty gorszej jakości coraz częściej trafiły do Holandii i francuskich kolonii.
Z biegiem czasu i lat następowało przeludnienie wsi, dom rodzinny – Pitonów ... stawał się za ciasny, nie wystarczyło miejsca przy stole, nie było parceli aby pobudować nowy dom, założyć nowe gniazdo! Ludzie nabierając rutyny i międzyludzkiego obycia – wyruszali dalej – do światu. Wyprowadzali się do większych miast, miasteczek, tam gdzie gęściej było ludzi, istniała szansa na rzetelniejszy zarobek.
Mężczyźni, bardzo chętnie zaciągali się do wojska, w różnym okresie historycznych dziejów. Spotykamy ich także w rozlicznych na owe czasy klasztorach, które w tamtych czasach były niekiedy najlepszym sposobem na umiarkowane i dostatnie życie.

Śledząc genealogiczne zapisy od XVI – XVIII widać, że ród Pitoniów rozprzestrzenił się szeroko i daleko! Z nazwiskami –Piton, można się spotkać w Dolinie Aosty, Amancy, Górna Sabaudia oraz kilku miastach na terenach Burgundii, w Lyon, Dijon, Auxonne, jak również dalej ... w Lotaryngii, Alzacji, Normandii.

Księstwo Burgundzkie w tamtejszych latach dorównywało świetnością królestwu francuskiemu.

Dzieła natury i ludzie tworzą tutaj niezwykłą całość – wiekowe topole, migoczą drżącymi liśćmi pośród licznych budynków opactw, klasztorów umocnionych cegłą i drzewem, w obrębie chłopskich domów.    Fontenay – położona w dolinie maleńka miejscowość, gdzie można podziwiać zabudowania opactwa, wysokie sklepienia katedry. Niedaleko – Venarey les Laumes, leży miasteczko Reine-Sainte – czyli starożytna Alesia, gdzie Juliusz Cezar przez dwa miesiące oblegał – (z powodzeniem) siły galijskie, pod wodzą Wercyngetoryksa i ostatecznie przypieczętował zdobyciem Galii przez Rzymian.     

Trudność sprawia tutaj polecić komuś tylko jedno z setek produkowanych – wyśmienitych win!
Winnice Burgundii – Rejon Chablis, słynący z najbardziej klasycznych i najlepszych na świecie białych win ze szczepu Chardonnay. Mieszkańcy tego regionu szczególnie dumni są ze swoich szeroko znanych w świecie gatunków białego wina – Sancerre i Pouilly–fume, którymi delektują się z odrobiną koziego sera z gatunku „bouchon” lub Crottin de Chavignol.

Na przestrzeni dziejów i lat ; z nazwiskiem Piton, spotykamy się w samym – Paryżu, jak również na terenie Lotaryngii w miastach – Metz, Nancy, Verdun. Nazwisko Piton występuje licznie w Strasburgu nad Renem ... w Alzacji ... przy granicy niemieckiej.

W przeszłości miasto to nosiło przydomek „miasta tysiąca kościołów” z powodu swoich licznych klasztorów, kongregacji, kościołów, synagog. Oprócz tego Strasburg stanowił aż do XVIII wieku ważny ośrodek teologiczny w Nadrenii.
Wpływy francuskie w tym rejonie zaowocowały rywalizacją pomiędzy królami francuskimi a Habsburgami o dominację nad Lotaryngią i wschodnimi obszarami Nadrenii.

Oficer wojsk francuskich




Podczas wojny trzydziestoletniej Lotaryngię okupowały wojska francuskie (od 1633 r.). Ponownie Francuzi wkroczyli do Lotaryngii w 1670 r. i pozostawali tutaj do 1698 r. Wkrótce potem ostatecznie ją opanowali: w 1736 r. ostatni z książąt lotaryńskich Franciszek poślubił dziedziczkę Habsburgów – Marię Teresę, ale warunkiem zgody króla francuskiego na ten mariaż było zrzeczenie się przez Franciszka – Lotaryngii, co też nastąpiło w 1737 r.

W 1738 r., na mocy traktatu wiedeńskiego kończącego wojnę sukcesyjną w Polsce ... Lotaryngię w dożywotnie posiadanie objął – były król polski – Stanisław Leszczyński. Leszczyński, był dwukrotnie królem Polski w latach 1705–1709 oraz w 1733–1736.
Po jego śmierci 23 lutego 1766 roku Lombardia znów została przyłączona do królestwa Francji.

(fot.: Oficer wojsk francuskich z lat 1650)

http://www.locatemyname.com/search.php