Cystersi na Podhalu ...
Podhale, jako dawne starostwo nowotarskie, od zaczątków istnienia należało do królów polskich, a w okresie podziału dzielnicowego do książąt krakowskich. W XIII wieku były tu zaledwie cztery osady i to dość odległe od gór – Ludźmierz, Rogożnik, Szaflary i Nowy Targ.
Podalej w zboczach Gorców istniała wciśnięta – Klikuszowa.
Do końca XII wieku tereny te pozostawały we władaniu panującego króla. Były prawie bezludne. Istniały jedynie: osada Stare Cło, usytuowana przy drodze na Węgry i zameczek szaflarski.
Początkowo panujący nie byli zainteresowani zasiedleniem Podhala, decydowały o tym względy obronne. Zameczek szaflarski nie stwarzał dostatecznego zabezpieczenia granicy. Pograniczne lasy od strony Spisza ,Tatr i Orawy, stanowiły naturalną zaporę obronną państwa. Jednak pod wpływem rozpoczętej przez Węgrów w XIII wieku kolonizacji Spisza, która doprowadziła do oderwania od Polski w XIV wieku ziem nad Popradem w tym Podolińca, Gniazda i Lubowli, oraz akcji zasiedlania Zamagurza Spiskiego, panujący zdecydowali się poprzeć intensywniejszą akcję kolonizacyjną także na Podhalu.
Na przełomie XII i XIII wieku, za panowania Leszka Białego, Podhale znalazło się we władaniu rodu Gryfitów. Przedstawiciel tego rodu wojewoda krakowski Teodor Cedro, uzyskał od księcia Henryka Brodatego przywilej uprawniający go do zakładania wsi na prawie niemieckim.
Z czasów Gryfitów pochodzi wieś Rogoźnik, wspomniana w dokumencie z 1237 r. Prawdopodobnie do najstarszych istniejących osad należało Cło, ale później znalazło sie ono w obrębie Nowego Targu.
Jak widzimy w 1234 roku Podhale otrzymał od Henryka Brodatego, wojewoda krakowski Teodor Cedro z potężnego już rodu Gryfitów. Uzyskał on prawo kolonizowania Podhala. W 1237r.Teodor Cedro dokupuje wieś Rogoźnik. Schodząc jednak bezpotomnie w 1237, oddał Ludźmierz oraz Szczyrzyc – zakonnikom Cystersom.
Mieli oni obowiązek kolonizacji terenów Podhala. Wśród dzikiej okolicy budują mały modrzewiowy kościołek i klasztor. Z upływem czasu osadza się tu coraz więcej zakonników.
Od tej chwili pod szczytami śnieżnych Tatr, wśród okolicznej puszczy, widzimy uwijających się cystersów. Wśród ciemnych borów migają białe habity przepasane czarną wstęgą. Walą się pod ostrym toporem odwieczne drzewa, lasy się w mig przerzedzają, powstają pastwiska, uprawne, wykarczowane pola. Ludzie zachęceni nadzieją pomyślności gromadzą się w około zatrudnionych rolnictwem zakonników – cystersów. Tworzą się okoliczne małe wsie i osady. Ale rozbójnicy stają na zawadzie spokojnego rozwoju.
Teodor Cedro, nie mając dzieci, tuż przed swoją śmiercią przekazał całą nowotarszczyznę zakonowi Cystersów. Wybudował też dla nich kościół i klasztor w Ludźmierzu oraz uposażył ich lepiej zagospodarowanymi miejscowościami położonymi poza Podhalem.
W 1238 r przybyło do Ludźmierza 9 zakonników z klasztoru w Jędrzejowie, jednak już w 1241 roku zakonnicy przenieśli swoje opactwo do Szczyrzyca, zachowując jednak w swoim posiadaniu Podhale.
Działalność osadnicza cystersów zaowocowała założeniem Długopola w 1327 r, Krauszowa przed 1333 r, Ludźmierza w 1333 r, Szaflar 1338 r i Waksmundu oraz Nowego Targu – lokacja nastąpiła ok. 1287 roku.
Nieco później powstała Klikuszowa. Działalność osadniczą ułatwił cystersom przywilej generalny uzyskany w 1308 roku od Władysława Łokietka, dzięki któremu przy zakładaniu nowej miejscowości nie musieli się każdorazowo zwracać do monarchy. Nowe miejscowości , lokowane były w oparciu o prawo niemieckie. Równolegle akcję osadniczą w dolinie Dunajca na wschód od Waksmundu prowadził ród Śreniawitów, którego przedstawiciele – Lasoccy – założyli w 1335 r Dębno, Ostrowsko, przed 1338 r. – Harklową oraz w 2 poł. XIV wieku – Łopuszną.
W wyniku akcji kolonizacyjnej prowadzonej w XIII i XIV wieku została zasiedlona Dolina Dunajca na linii: Maniowy, Waksmund na wschodzie, Długopole na zachodzie, Szaflary na południu.
Powstałe w tym okresie miejscowości zakładano w oparciu o prawo niemieckie. Opierało się ono na umowie zawieranej przez organizatora akcji osiedleńczej, zasadźcy, z właścicielem ziemi. Umowa, nazywana przywilejem lokacyjnym, ustalała prawa i obowiązki kolonistów. Ziemia w określonym areale, którą mieli zagospodarować karczując lasy i osuszając bagna, stawała się ich dziedziczną własnością użytkową. Osadnicy otrzymywali wolność osobistą i prawo do samorządu, na którego czele stał sołtys – najczęściej zasadźca. Powinności na rzecz właściciela ziemi były określone i nie mogły być przez niego samowolnie podwyższane. Były to opłaty pieniężne nazywane czynszami oraz niewielkie daniny.
Na okres potrzebny do zagospodarowania się osadnicy zwolnieni byli z wszelkich opłat i danin. Był to okres tzw. wolnizny. Stosowano go przy zakładaniu wsi na terenach, gdzie wcześniej nie było osadnictwa. Okres wolnizny wynosił 20 lat. Zazwyczaj osadnicy otrzymywali po jednym łanie gruntu, natomiast zasadźca – dziedziczny sołtys – od kilku do kilkunastu łanów najkorzystniej usytuowanych. Ponadto sołtys miał prawo do posiadania karczmy, młyna, stawów rybnych, barci ustawionych w lasach, teren do polowania i połowu ryb. Sołtys mógł osadzać na sołectwie własnych poddanych chłopów lub rzemieślników. Ponadto miał prawo do 1/6 czynszów. Zasadźcami były osoby z różnych stanów – obcokrajowcy z Niemiec, Śląska, Niderlandów, rodzima szlachta i bogatsi wyróżniający się chłopi. Często do zasiedlania wykorzystywano osadników niemieckich. O ich udziale w kolonizacji Podhala świadczą nazwy i nazewnictwo miejscowości: Harklowa, Szaflary, Krauszów, Waksmund, Kacwin, Dyrsztyn.
Najazd tatarski na Nowy Targ i Ludźmierz kładzie kres dalszej działalności Cystersów. Założyciel, widząc że dzieło jego tyle przeszkód zakonnikom przynosi ... decyduje, że dłuższy pobyt zakonników w tej okolicy był do niczego podobnym. Teodor zresztą już wcześniej, w roku 1237, zakupił od Jana Subisława, kantora płockiego i kanonika krakowskiego wieś Szczyrzyc.
Po kilku latach pobytu w Ludźmierzu zakonnicy (w latach 1243 -1245) przenoszą się do bardziej cywilizowanego Szczyrzyca. Cystersi nie przypadkowo wybrali od zachodu rozległą górą Ciecień i fragment doliny rzeczki Stradomki. Było to miejsce o niezwykle dobrym klimacie, o większej liczbie dni słonecznych i mniejszej mroźnych niż w innych wsiach w sąsiedztwie. Udane próby sadzenia winorośli na wschodnich stokach Ciecienia świadczą o tym najlepiej.
Mieszkał tu lud Lachów, trudniący się myślistwem, rybołówstwem i uprawą roli. Wywodzili się także stąd słynni rzemieślnicy. Były tu liczne warownie i świątynie. Życie wieśniaków i dworów wrzało bujnie. Do grodów ciągnęły karawany kupców wioząc ze sobą nowe towary i nowe zwyczaje.
Królowie i możni panowie zakładali liczne klasztory i zapraszali do Polski mnichów. Uczyli oni gospodarowania, rzemiosła, przetwórstwa i nowych upraw. Mozolnie tworzyli cywilizację.
Jeden najbardziej pracowitych i gospodarskich zakonów – trafił właśnie tu, do Szczyrzyca. Klasztor został posadowiony na prawym brzegu rzeki Stradomki. Najstarszy znany dokument mówiący o miejscowości Szczyrzyc i zakonnikach cysterskich pochodzi z 1238.
W 1251 r. Bolesław Wstydliwy wydał dokument, w którym uwolnił poddanych klasztoru od licznych podatków. W tym samym roku potwierdził dla nich dalszy przywilej zakładania wsi na Podhalu.
Domena szczyrzycka niewątpliwie objęła znaczną część zachodniego Podhala i rozciągała się ku wschodowi aż po Ostrowsko i Dębno.
Proces kolonizacji Podhala przez Cystersów następował powoli. Wydaje się, że prawdziwa kolonizacja rozpoczęła się dopiero po przeniesieniu się konwentu w dolinę Stradomki, czyli około roku 1243.
Dokument z 1254 r. wśród dóbr klasztornych wylicza pola i łąki wsi: Dębno, Długopole, Ludźmierz, Ostrowiec, Ostrowsko i Wilcze Pole. Stanowiły one zalążki najstarszych osad: Dębna, Długopola, Ludźmierza, Nowego Targu, Ostrowska i Waksmundu.
Jak wynika z dokumentów z lat 1251-1254,właściwie to Bolesław Wstydliwy zezwolił cystersom na sprowadzanie osadników oraz zakładanie miast i wsi, a w drugiej ćwierci XIV w. właśnie Nowy Targ i okolice są tego dowodem. Stały się własnością klasztoru Cystersów w Szczyrzycu.
Podhalańskie dobra cystersów zabrano między rokiem 1335 a 1338. Pozostawiono im wsie Ludźmierz i Krauszów oraz miejsce, gdzie kiedyś założyli wieś Rogoźnik. Podhale i okolice wciąż były jednak we władaniu cystersów przez około 100 lat. Momentem przełomowym jest przejęcie Podhala przez króla.
Jak widzimy, to w latach 1335-38 większość posiadłości cystersom odebrał król – Kazimierz Wielki. Dokumenty pochodzące z okresu panowania Ludwika Węgierskiego, dotyczą głównie spornych spraw w kluczu ludźmierskim na Podhalu. Zapewne tego samego czasu dotyczy przekaz Długosza, utrwalony w tradycji klasztoru o wydzierżawieniu przez opata klasztoru w Szczyrzycu – zamku w Szaflarach, zbudowanego dużo dawniej, aby służył dla obrony terenu oraz dóbr klasztoru w Ludźmierzu.
Według kronikarza został on wzniesiony przez cystersów, następnie wydzierżawiony przez jednego z opatów nieuczciwemu „Żydowi” który założył tam mennicę fałszywych pieniędzy.
Fakt ów miał być bezpośrednią przyczyną królewskich represji, wśród których dobra klasztorne, (w tym wspomniany zamek) oraz okoliczne wioski zostały im skonfiskowane.
W wieku XV klasztor główne swe działania skierował w stronę koncentracji posiadłości ziemskich oraz scalania ich w obrębie klucza szczyrzyckiego. Doszło wówczas ... (przez różne zamiany) do znacznego pomnożenia majątku.
Cały wiek XVI ... to okres bezustannych problemów z administrowaniem majątkiem ziemskim, liczne procesy z sąsiadami, zatargi o prawa własności i kompetencje w obrębie poszczególnych posiadłości. Wiele z nich miało burzliwy przebieg i ciągnęło się niepotrzebnie latami.
W roku 1580, na polecenie Stolicy Apostolskiej, wizytował opactwo opat Edmund la Cruce. Spostrzeżenia wizytatora zawarte w jego raporcie pozwalają stwierdzić, że pod koniec XVI w. „zabudowania klasztoru są drewniane i całkowicie starożytne, ale tylko poza kościołem. Kościół i konwent wymagają sprzętów” ...
Jeszcze smutniej przedstawiał się stan liczebny konwentu. izytator podkreślał, iż znajdowało się tam jedynie pięciu braci, w tym tylko trzech miejscowych.
Na podstawie przekazów pochodzących z archiwum klasztornego należy zaznaczyć, iż cystersi szczyrzyccy często odbywali studia w pobliskiej Akademii Krakowskiej. Korzystali z tego do czasu rozbiorów.
Wiek XVII i XVIII to czasy wojen, przemarszów wojsk, grabieży, ale także znakomitej prosperity.
Za czasów opata Drohojowskiego, ok. 1620 r., rozpoczęto przebudowę barokową opactwa. Zakończył ją dopiero następca Remigiusz Łukowski ok. 1640 r. Klasztor utrzymywał się na swych majątkach aż do roku 1794, tj. do śmierci ostatniego opata, Remigiusza Grzymisławskiego.
Po pierwszym rozbiorze Polski oraz próbie kasacji klasztoru w 1795 r. rząd austriacki skonfiskował większą część dóbr. Dobra szczyrzyckie zostały następnie wymienione za Saliny na Kałuszu z hrabią Dzieduszyckim.
Od wieków główną myślą przewodnią cystersów jest reguła św. Benedykta, którą kierują się przez całe swoje życie. Kult Matki Bożej, charakterystyczny dla cystersów, stał się przyczyną rozpowszechnienia go najpierw w Ludźmierzu, gdzie jego symbolem stała się figurka Matki Boskiej Ludźmierskiej, a następnie w Szczyrzycu, w obrazie Matki Boskiej Szczyrzyckiej.
Cystersi ludźmiersko-szczyrzyccy, jak już wiemy ... założyli Nowy Targ, zbudowali obronny zamek w Szaflarach, zamienili dzikie tereny w uprawne pola, uregulowali biegi rwących rzek, budowali mosty, ale nade wszystko kształcili młodzież w rzemiośle, zwłaszcza związanym z rolnictwem.
Na sąsiedniej górze Grodzisko, stał książęcy gród chroniący szlaku węgierskiego i mający pod opieką opactwo Cystersów. Bardzo życzliwy szczyrzyckim zakonnikom był książę Bolesław Wstydliwy.
Dobrodziejami zakonu byli też królowie Polski: Władysław Łokietek, Kazimierz Wielki oraz Władysław Jagiełło, którzy często odwiedzali opactwo w Szczyrzycu w czasie polowań w rozległych, niekończących się lasach, których pozostałością jest obecna Puszcza Niepołomicka.
Dzięki temu osada Szczyrzyc w XIV wieku została powiatem obejmującym swoją administracją 33 podległe wsie i miasteczko Nowy Targ oraz klucz ludźmierski. Sprowadzenie cystersów dało tej ziemi i jej mieszkańcom nową perspektywę i wielką szansę rozwoju.
Na przestrzeni wieków możemy śledzić, jak tę szansę skutecznie Szczyrzycanie wykorzystywali.
Ziemia Szczyrzycka stała się znaczącym regionem rolniczym i siedzibą największego w całej historii Polski powiatu. W okresie zaborów, będąc pod zaborem austriackim – cystersi ze Szczyrzyca – utracili ziemię, zakazane im też było przyjmowanie do nowicjatu, ale pozwolono im utrzymać elementarną, czteroklasową szkołę dla dzieci wiejskich.
Wielką specjalnością mnichów są znakomite piwa klasztorne. Pierwsze wzmianki o warzeniu piwa przez zakonników z klasztoru cysterskiego w Szczyrzycu pochodzą z 1628 roku. Do XIX wieku mnisi produkowali głównie rodzaj podpiwku z palonego jęczmienia, który w okresie letnim sprzedawali okolicznym rolnikom. W 1824 r. przy klasztorze, na terenie gospodarczym, wybudowano browar i zaczęto warzyć piwo. Piwa tradycyjne czyli żywe, nie były pasteryzowane. Musiały być przechowywane w temperaturze poniżej 6 stopni i wypite nie później niż miesiąc od uwarzenia. Sekret stanowi oczywiście doskonała woda pochodząca ze źródła nazywanego „Boskim”, tego samego, które wybrali klasztorni piwowarzy, doceniając jego walory już w XVII wieku.
Potęgą klasztorów były stare przepisy przekazywane pokoleniowo. Mnisi umieli dostosowywać najnowsze technologie do swoich wyrobów, tajemnicą były strzeżone receptury, ujęcia wody jak i dobrze dobrane w proporcjach składniki.
Sława piw klasztornych rosła i możemy śmiało powiedzieć, że średniowieczne klasztory wniosły ogromny wkład w doskonalenie sztuki warzenia piwa! Drobiazgowość, dobór najlepszych składników i czas poświęcany na dostosowywaniu odpowiednich technologii, pozwolił mnichom wyprodukować najlepsze piwa, które przebojem zdobyły rynek i tysiące smakoszy.
Piwa klasztorne uchodzą wśród znawców i smakoszy za najlepsze piwa na świecie!
Do dziś trwają spory, który kraj jest ojczyzną piw klasztornych, myślę że trudno tu będzie dociec prawdy, bo klasztory np. Benedyktynów, Franciszkanów czy Cystersów, były od wieków w różnych krajach. Wiele zakonów i opactw miało swoje własne browary.
Kolebką piw klasztornych będzie Francja, tamtejsze opactwa w Saint-Denis koło Paryża, Saint Remy i Corbie w Pikardii, warzyły najwyborniejsze piwa już od IV w. Piwowarami najbardziej piwnego regionu Francji – Alzacji –opiekuje się św. Leonard. Alzacja to wielka piwowarska światowa potęga. Ogólnie patronem francuskich piwowarów jest św. Arnold. Niemcy – także wielki kraj piwoszy, kilku tysięcy browarów rodzinnych, małych i dużych, także mają piękną klasztorną tradycję w warzeniu piwa.
Któż z nas nie zna tak kultowych piw klasztornych jak: Paulaner (ojcowie Paulini), Franziskaner (ojcowie Franciszkanie) czy znakomity klasztorny browar Augustinerbrau (wszystkie z Monachium, Bawaria). Patronem piwowarów bawarskich jest św. Florian, lokalnie także św. Augustyn, Bonifacy i Marcin (piwowarzy, oberżyści i kucharze). Czesi, równie wielka piwna potęga z klasztornym piwem Smadny Mnich; piwowarzy czescy za swojego patrona mają św. Wieńczysława.
Mnisi z klasztorów posiadali wiele własnych receptur. Technologię produkcji szampana wynalazł mnich z klasztoru Benedyktynów z Hautvilliers, sławny Don Perignon, w XVII w. To mnichom z klasztorów świat zawdzięcza wspaniałe przepisy na: sery, ciasta, wina, białe i wytrawne, wódki oraz ziołowe nalewki.
Dla przypomnienia przytoczę kilka ważniejszych faktów z historii klasztoru.
1705 roku – klasztor zostaje ograbiony przez Szwedów. W roku 1765 – ogromny pożar niszczy klasztor i kościół. W 1794, rząd Austrii, nie dopuszcza do wyboru nowego opata. Najwyraźniej zmuszano klasztor do zredukowania swoich członków, albo zawieszenia działalności. Duża ilość zakonników musiała się przenieść do innych placówek duchownych, które najczęściej leżały poza terenami zaborów albo wracać w domowe pielesze.
Podhalem władały różne możne rody, otrzymując od króla przywileje wraz z nadaniem tytularnym starosty nowotarskiego. Otrzymywano je najczęściej za świadczone przysługi królewskie bądź pożyczone pod zastaw pieniężne sumy.
Około 1806 r. Majątek ziemski w Zakopanem oraz zakłady hutnicze w Kuźnicach i Dolinie Kościeliskiej zakupiła węgierska rodzina Wincentego Homolacsa. Syn jego Emmanuel, jako spadkobierca powiększył w roku 1824 swój majątek ziemski o dobra obejmujące sekcję – Zakopane-Kościelisko, w skład którego wchodził znaczny obszar Tatr.
Po śmierci Emmanuela, wdowa po nim, Klementyna ze Sławińskich, została żoną jego bratanka Edwarda Homolacsa, który był uczestnikiem powstania listopadowego i czuł się związany z polskością do reszty.
Z opowiadań rodzinnych: Agnieszka Pitoń, ur. 1778 r. córka Sebastiana Pitonia, była jedną z wielu służących w dobrach Homolacsów w Kuźnicach. Nigdy nie wyszła za mąż, ani nie miała potomka.
Niedaleko od dziedzińca oraz huty w Kuźnicach znajduje się głaz, wyobrażający w oddaleniu postać niewiasty, niosącej wodę w drewnianych wiadrach. Krąży podanie, że w głaz ten przemieniła się przed laty – służebna dziewczyna. Miała ona być niezmiernie dokładną ale bardzo powolną i gdziekolwiek ją gospodyni wysłała, lubiła długo zabawiać. Jednego razu poszła z wiadrami do pobliskiego źródła czerpać wodę potrzebną do gotowania obiadu, ale swoim zwyczajem ... długo nie wracała z powrotem. Gospodyni zniecierpliwiona oczekiwaniem rzekła w uniesieniu: bodaj by taka powolna dziewczyna gdzieś tam skamieniała! Poczym ... upływa jedna, druga godzina, a dziewczyna jeszcze nie wraca. Zniecierpliwiona gospodyni wychodzi ze dworu szukać jej z obawą, czy w wodę gdzieś nie wpadła. Lecz jakież było zdziwienie gospodyni i przestrach, gdy nad źródłem zastała dziewczynę, która w skutek jej przekolnu, jak szła – wraz z wiadrami w głaz przemienioną została!
Witalność księżyca i mądrość słońca, zawsze odbijały się w oczach prostych wiejskich kobiet, które w trudnościach i braku zrozumienia, bez kłótni, bez wzajemnych o to pretensji, z konieczności potrzeby oraz powołania rodziły moc dzieci. Ich dzieci wydawały na świat swoje moc dzieci. Potem kolejne rodziły – kolejne ... nie oglądając się za siebie poczynały nowe życie. Wszystko dla dobra związku, rodziny, zdrowiej jest mówić o domowych potrzebach, emocjach i oczekiwaniach. Tylko taka mądra osoba w związku skłonna do poświęceń, wysiłku i odwagi.
Siadając na łóżku, podciągając kolana pod brodę, znów zamykała oczy w czeluściach mroku. Ciemność pochłaniała myśli, uczucia, bez sprzeciwu, bez wyzwisk, obrażania się i upokorzeń – ból w umyśle chcący olśnić koszmarne wyobrażenia – miały prawo się wydzierać.
Niewypowiedziane nigdy żale własnych oczekiwań, nadal nucą swą pieśń niesłyszalną przez nikogo.
To rzeczywiście trudna sztuka, ale możliwa do nauczenia. Teraz tylko płacz dziecka mąci spokój w duecie z milczeniem przewlekła oziębłość uczuć. Modląc się w duchu do swojego Boga, który chciał nas nauczyć wszystkich cudownych chwil, nie mogąc odgadnąć myśli, dlaczego to takie straszne żeby zrozumieć jak oni bardzo się kochają. Przytomność umysłu wskazująca właściwą drogę. Droga zawsze jest ciężka i trwać będzie wiele lat. Ten, który posiadał dusze, chciał być wolnym na zawsze, żyć jako człek ślebodny – niczym wiatr, który pomimo chłodów, deszczy i śniegów, podąża wytrwale ku swojemu przeznaczeniu.
Gdzieś ... w oddali grzmot wbił się w strach zamieszkujących daleko – na odludziu, ludzkich istot.
Ich dzieje ...
Kościelisko – Polany ... zawsze było i wciąż jest urokliwym miejscem. Pomiędzy drzewami mogłeś zobaczyć wilka albo lisa, zaś dzikie zające i kuny nie były żadnym niezwykłym widokiem.
Nie brakowało tu nigdy zielonych przestrzeni ... łąkowych pastwisk, spadzistych grap – porośniętych kępkami wybujałych traw, obmywanych przez naremnice „siarczystego” deszczu ... polan i hal.
Niewielkie rwące potoki, znajdujące swoje ujście gdzieś daleko w odmętach wielkiego morza; stąd biorą początek. Daleko od wszelkiego zła, kryjącego się w szarych uliczkach miast ... w ciszy i spokoju!
Życie na zewnątrz toczyło się zawsze powoli i mozolnie. Czasami tylko skowronek zaśpiewał.
Ciężkie chmury zbierały się często nad Podhalem, zwiastując ulewne deszcze albo śnieżyce.
Rodzina Pitoniów, od kilku pokoleń zamieszkiwała w tych stronach. Ich stroma posiadłość ulokowana była niedaleko na skraju lasu, na polanie zwanej – Szeligówka. Tu mieli własny postawiony z okrągłych bali szałas i kolibę, w których podczas letniego sezonu zamieszkiwali wraz z dziećmi, wypasając tutejsze polany, które ukryte były pomiędzy wysoko wyrośniętym świerkowym lasem.
Krowy i owce były w tym czasie jedynymi żywicielami licznych w dzieci podhalańskich rodzin.
Zaczniemy od nich, bo oni ... ich dzieje ... są dosyć dobrze udokumentowane w aktach.
Oni będą protoplastami rodu osiadłego później w Kościelisku-Polanach. Od nich wywodzi się drzewo genealogiczne wszystkich Pitoniów do dziś tam mieszkających, na Pitoniówce, na Szeligówce.
Co było przed nimi postaram się doszukiwać w dalszej części – rodowego opowiadania.
Pitoniowie – Michał ur. 26 września 1718 roku i Regina (Rejna) z Szeligów ur. w – 1720 roku.
Oprócz trzech córek mieli jeszcze czterech synów. Najstarszy – Wojciech, ur. 23. 04. 1740 roku, był pierwszym dzieckiem w rodzinie. To on siłą rzeczy stanie się kiedyś właścicielem rodzinnego majątku, choć wielu mogło by sądzić, że już teraz nim zarządza
Ps. Dokumentacja rodu Pitoniów, ich daty urodzin, wzięte na podstawie książki Marii i Józefa Krzeptowskich „Genealogia rodów Kościeliska”.
Właśnie dzisiaj syn Wojtek pojechał koniem gdzieś niedaleko (rzekomo do Dzianisza) do tamtejszego kołodzieja, u którego miesiąc temu zamówił koła do wozu. Od dłuższego czasu nosił się z zamiarem sprawienia nowego rafioka (drewnianego wozu). Chciał mieć wreszcie przy domu taki porządniejszy wóz transportowy służący praktycznie do wszystkiego: do zwózki siana, ziemniaków, do wywozu gnoja albo jechać po drzewo do lasu. Za niedługo w Polanach miały się zacząć zbiórki owsa ... snopki trzeba było pozwozić ku chałupie.
Na dodatek – jutro – mieli z ojcem jechać na jarmark do Nowego Targu, po domowe sprawunki, zaś pojutrze – zaplanowali przywlec z lasu parę żerdzi w celu zbudowania koszaru dla owiec, które za niedługo miały się wrócić z letniego wypasu na Hali Smytniej.
Przy chałupie zostało mało co drzewa na opał, należało by uzupełnić zapas, bo kto wie jaka będzie zima i jak długo się przeciągnie. Choć był to dopiero koniec września, ale po Reglu, miejscami – widać już ... biały nalot świeżego śniegu, który od kilku dni utrzymuje się w takiej niezmiennej postaci.
Wszystkie drewniane elementy wozu wykonali sami we własnym zakresie z ojcem i bratem Jackiem, tylko obróbkę metalowych części zlecili kowalowi, ale kół sami już nie potrafili zrobić, chociaż z początku próbowali, nie mieli na tyle wprawy aby wykonać – napsuli tylko towaru i na tym poprzestali.
Wóz taki Michał widział, jak bywał w odwiedziny ze swoim ojcem Mathiasem, synem Jakoba Pitona, u jego rodziny, która od dłuższego czasu zamieszkiwała okolice Czadcy na Śląsku Cieszyńskim, w okolicach Jabłonkowa. Po kilku latach, po pożarze przenieśli się stamtąd na Orawę. Tam do imentu napatrzył się takiemu drewnianemu wozowi. W pamięci zakodował wszystkie jego drewniane szczegóły, co zapamiętał to zapamiętał, ale wciąż miał takie skryte marzenie ... aby samemu zbudować solidny – drewniany wóz ... chciał je spełnić najszybciej, jak tylko będzie ku temu okazja.
Podwozie takiego wozu składałoby się z części przedniej i tylnej – połączonych ze sobą rozworą. Przednia ... z dwoma kołami na drewnianych osiach, ławka z wertluchem, śnica z podyjmą i orczyk, tylną część stanowiłaby oś, koła, ławka i widły, a całość łączyłaby – rozwora.
Do samodzielnego wyrobu kół używano odpowiedniego twardego solidnego drewna. Piasty toczono z drewna dębowego lub jesionowego, na prymitywnych tokarkach, obracanych korbą. Szprychy były przeważnie dębowe, strugane na kobylicy przy pomocy ośników.
Wóz na drewnianych kołach nigdy nie zapewniał komfortu jazdy furmana lub współpasażerów. W przypadku niewielkiej odległości pola od zabudowań gospodarczych problemu w zasadzie nie było. Jednak trasa powyżej kilometra stawała się udręką, droga wijąca się przez strome wierchy była zazwyczaj kamienistą z licznymi wybojami. Wówczas radzono sobie na kilka sposobów: furmaniąc na stojąco lub montując do krawędzi skrzyni poprzeczną ławeczkę. Najczęściej była nią prosta deska z ogranicznikami, czasami deska z podściółką ... do tego celu służyła końska torba wypełniona sieczką.
Problemem było hamowanie. Tylko część wozów posiadała ręczne hamulce, uruchamiane na korbkę, gdzie istotą hamowania była siła tarcia drewnianej kłody o żelazną obręcz koła. W większości wypadków radzono sobie używając drewnianego drążka. Zahaczony jednym końcem o konstrukcję podwozia a drugi trzymany w ręku i naciskany na toczące się koło powodował mniej lub bardziej skuteczne hamowanie, uzależnione od ciężaru wozu i siły hamującego.
W tym miejscu, chciałem się chwilowo zatrzymać i wspomnieć o tutejszym gnieździe rodu Pitoniów, którzy właśnie w tych okolicach stanowili w latach 1675 aż do 1875 r. dość liczną rodzinę. Ich bytność w tych stronach przez kilka pokoleń jest udokumentowana na podstawie aktów chrztu i zgonów w miejscowej parafii św. Bartłomieja, która została założona w tej miejscowości Czadca w 1676 roku.
W pierwszym dwudziestoleciu XIX wieku z Czadcy i jej okolic miała miejsce liczna emigracja ludności, wówczas jeszcze głównie polskojęzycznej na tereny ówczesnej rumuńskiej Bukowiny. Na przełomie XIX i XX w. powszechna była także emigracja do Stanów Zjednoczonych Ameryki.
Czadca, (Csaca – po węgiersku) to tu właśnie ... te okolice, zostały zaludnione stosunkowo późno, dopiero w XVI wieku. Na tych terenach zatrzymała się na dłużej zmierzająca wzdłuż grzbietu Karpat na zachód fala tzw. kolonizacji wołoskiej – wołoskiej ludności pasterskiej.
Pierwsze osiedla były sezonowe, stanowiły je skupiska szałasów pasterskich. Przed zasiedleniem okolice dzisiejszej Czadcy należały do dominium zamku Streczno. Tu Matúš Čák wzniósł na wysokiej skale nad brzegiem Wagu zamek, który uważany był za najbezpieczniejszą twierdzę w górnej części doliny. Wieś, wzmiankowana była po raz pierwszy w 1321 r., kiedy należała do „państwa” feudalnego z siedzibą na wspomnianym zamku. Po zburzonym w 1698 r. gotyckim zamku pozostały już same ruiny.
Szybko powstająca nowa osada (Csaca) znalazła się pod władzą panów zamku Budatín. Po zasiedleniu tereny te okazały się sporne między tymi dwoma dominiami. Co więcej, doszło do sporu o nie między Królestwem Węgier a Księstwem Cieszyńskim. Spór między panami Budziatyna, a panami Streczna zakończył się dopiero, gdy streczniański ród Esterházych objął również dominium budziatyńskie.
Paul Esterházy dzięki strategicznemu i dyplomatycznemu działaniu wyniósł rodzinę Esterházy z poziomu węgierskiej drobnej szlachty na wyżyny magnaterii. W drodze na szczyty hierarchii pomocną była mu wierność cesarzowi i waleczność rodu w walkach z Turkami. Historia walki rodziny Esterházy przeciw Turkom ciągnęła się poprzez stulecia, a swój szczyt osiągnęła w XVII wieku, za ich wkład Habsburgowie uhonorowali osadzeniem ich – kolejno Nikolausa i Paula Esterházych na urzędzie palatyna (namiestnika) Królestwa Węgierskiego.
Paul w 1655 ożenił się z Ursulą, z którą miał 18 dzieci. Zawsze aktywnie uczestniczył w walkach przeciwko Turkom, zwłaszcza w wojnie lat 1663-1664. Od 1681 oraz jako uczestnik bitwy pod Wiedniem w 1683 r. zwerbował 20 tysięcy żołnierzy, co miało duży wpływ na przebieg wojny. Rok później wziął udział w nieudanej próbie zdobycia Budapesztu.
Od 1687 książę I Rzeszy Niemieckiej. Był lojalny wobec Habsburgów ... nie przyłączył się do spisku Wesselényich. Wyróżnił się w bitwach przeciwko Turkom pod Szalánkeménnél w 1691 i Zentánál w 1697.
Wkrótce po śmierci pierwszej żony Ursuli, w 1682 roku, poślubił Evę Thököly, z którą miał jeszcze siedmioro dzieci. W roku 1687 cesarz Leopold I Habsburg nadał Pawłowi Esterházemu tytuł książęcy, jako wyraz wdzięczności i uznawania jego szczególnych zasług w walce z Turkami.