Południowy kraniec ...
Nasi – byli pionierami europejskiego osadnictwa na terenach Południowej Afryki.
Przylądek Dobrej Nadziei, nazwany pierwotnie Przylądkiem Burz, portugalscy żeglarze odkryli już w XV wieku. Pierwszą kolonię w tej części świata, dopiero w roku 1657, zorganizował J. Van Riebeeck, który wraz z garstką osadników założył dzisiejszy Kapsztad.
W niniejszym artykule starałem się pójść krok dalej, podsumowując wiedzę zdobytą w trakcie analizy niektórych południowoafrykańskich i holenderskich źródeł archiwalnych z Cap Town Archives Repository z Kapsztadu oraz publikacji innych, przede wszystkim południowoafrykańskich, autorów.
Lady Anna Barnard w jednym ze swych listów pisanych w latach 1797-1801 z Kapsztadu zauważa:
“The early settlers, though under Dutch rule, were not wholly Dutch, but were made up also of Flemings, Germans, Poles, and Portuguese, mostly of a low class”. Podobne spostrzeżenia miał sir John Barrow (1801) w czasie swej podróży po Południowej Afryce w latach 1797-1798.
Udział Holendrów, Niemców i Francuzów został w literaturze przedmiotu dość dobrze przedstawiony.
Przedsięwzięcia kolonialne próbował podejmować także książę pruski, Fryderyk Wilhelm Hohenzollern (1620-1688) – w latach 1682-1688 utrzymywał fort i faktorię na wybrzeżu dzisiejszej Ghany.
Dowódcą brandenbursko-pruskiej ekspedycji, która w 1682 r. założyła kolonię w Gwinei, był Otto Fryderyk von der Groeben (1657-1728), szlachcic pruski silnie związany z Polską.
Urodził się na Warmii, tam spędził część dzieciństwa i uczęszczał do kolegium jezuickiego w Reszlu.
Jego posiadłości znajdowały się w okolicach Kwidzyna, a więc w polskojęzycznej wówczas części Prus Książęcych. Pierwszą zagraniczną podróż (1673 r.) odbył w towarzystwie polskiego pułkownika Krzysztofa Meglina, wysłannika polskiego dworu. W 1681 r. wstąpił na służbę elektora – Fryderyka Wilhelma.
W 1685 roku edyktem z Fontainebleau, francuski król Ludwik XIV odwołał edykt nantejski, gwarantujący wolność religijną francuskim ewangelikom reformowanym. Tym samym Ludwik XIV (Król-Słońce) nie tylko anulował „na wieki” dzieło swego dziada Henryka IV, ale także zdelegalizował nabożeństwa i praktyki religijne swoich hugenockich poddanych. Pastorzy musieli przejść na katolicyzm i zostać notariuszami nowej wiary albo wyemigrować.
Jednocześnie, pod karą galer dla mężczyzn oraz uwięzienia w klasztorze dla kobiet, zakazano emigracji samym wiernym. Trzeba zaznaczyć, że prześladowania protestantów trwały nieustannie od lat 70. XVII wieku i odwołanie edyktu nantejskiego było tylko zwieńczeniem owego procesu.
Ku zdumieniu Ludwika XIV, tysiące hugenotów wolało (nielegalnie) wyemigrować, niż porzucić swoją „zreformowaną religię” i nadal mieszkać we Francji. Nie pomogło ponawianie zakazów, wyłapywanie uchodźców na granicach oraz surowe egzekwowanie kar. Hugenoci masowo opuszczali swoją ojczyznę.
Ostrożne szacunki wskazują, że z Francji w latach 1670–1710 zbiegło około dwieście tysięcy hugenotów, osiedlając się w różnych stronach Europy:
– w Szwajcarii osiedliło się ok. 22 000 uchodźców;
– w Niemczech 30 000;
– w krajach Europy Północnej i Wschodniej (Dania, Szwecja, Polska, Rosja) ok. 2000 uchodźców;
– w Niderlandach ok. 60 000, z czego ok. 400 – wyemigrowało stąd wnet i po kilkumiesięcznej żegludze osiedliło się w tzw. Prowincji Przylądkowej w Południowej Afryce; Kapsztad i okolice.
– w Anglii 50 000, z czego ok. 10 000 w Irlandii (głównie w Portarlington i Dublinie);
– wreszcie ok. 10 000 uchodźców znalazło schronienie w Ameryce Północnej.
Oblicza się, że do końca XVIII wieku do Prowincji Przylądkowej w Południowej Afryce przybyło wraz z rodzinami lub założyło tu rodzinę ok. 2 tys. mężczyzn przybyłych z Europy.
Pierwsi samotni mężczyźni – emigranci, poślubiali nieliczne wcześniejsze emigrantki z Europy lub kobiety kolorowe (Hotentotki , albo wyzwolone niewolnice z Azji lub Afryki). Późniejsi także samotni emigranci z Europy zakładali rodziny – żeniąc się najczęściej z córkami wcześniejszych tutejszych emigrantów.
Nazwa „Hotentoci”, popularna w okresie kolonialnym, jest obecnie uważana za obelżywą. Została ona nadana przez kolonizatorów holenderskich i pochodzi prawdopodobnie od słów wypowiadanych często przez tubylców w trakcie rytualnych tańców. Są oni jedną z najstarszych ras ludzkich, według niektórych oszacowań rozwijającą się nawet od ponad 100 000 lat.
Już w 1653 musieli zbrojnie bronić swych terytoriów przed Holendrami, co wobec przewagi cywilizacyjnej tych ostatnich zazwyczaj z góry było skazane na niepowodzenie. W 1660 rozpoczęła się segregacja rasowa Hotentotów, która trwała przez następne ponad trzy stulecia na terenach południowej Afryki.
W XVII i XVIII w. dość duża ilość Polaków angażowała się w obce przedsięwzięcia kolonialne.
Znanym i spektakularnym epizodem była obecność naszych rodaków wśród kolonistów zakładających pierwszą stałą osadę brytyjską w odległej Ameryce Północnej – osada Jamestown, założona na obszarze dzisiejszego stanu Virginia w 1607 r. W następnym roku przybyli kolejni osadnicy i żołnierze, wśród nich kilku rzemieślników – Polaków. Znacznie jednak większa ich liczba brała udział w holenderskich przedsięwzięciach kolonialnych tego okresu. Prężnie rozwijająca się gospodarka Holandii sprowadzała z Polski dużą część potrzebnych surowców (m.in. zboża i drewna). Holandia posiadała także jedną z najpotężniejszych flot ówczesnej Europy.
Z uwagi na te uwarunkowania holenderskie statki przeważały wśród jednostek zawijających do portów Rzeczpospolitej. Holenderscy kupcy i rzemieślnicy osiedlali się w polskich miastach, przede wszystkim w Gdańsku. Wielu holenderskich specjalistów: lekarzy, nauczycieli, geodetów, znajdowało zatrudnienie na magnackich dworach. Emigranci z Holandii I Flandrii (mennonici) zapoczątkowali w Polsce osadnictwo.
Choć też uczestniczyli w nim później także Niemcy i Polacy. Ruch migracyjny odbywał się również w drugą stronę. Wielu Polaków, poszukiwało pracy lub lepszych warunków życia w obcych państwach.
Znany jest udział pojedynczych Polaków w holenderskich przedsięwzięciach kolonialnych na półkuli zachodniej. Krzysztof Arciszewski (1592-1656) u szczytu swojej kariery w służbie Holenderskiej Kompanii Zachodnioindyjskiej, objął w 1638 r. stanowisko głównodowodzącego sił holenderskich w Brazylii. Pochodzący prawdopodobnie z Węgorzewa – Albrycht Zaborowski (1638-1711) był pionierem (od 1662 r.) holenderskiego osadnictwa na terenie dzisiejszego stanu New Jersey. Zapoczątkował znany amerykański ród Zabriskie. Niedługo po osiedleniu się Zaborowskiego (i prawdopodobnie innych Polaków), holenderski gubernator New Jersey, prosił swoich przełożonych w Europie o przysyłanie kolejnych polskich protestantów wygnanych ze swej ojczyzny (wg Haimana)
Analiza dokumentów archiwalnych Holenderskiej Kompanii Wschodnioindyjskiej pomogła zidentyfikować kilka tysięcy mężczyzn pochodzących z ziem polskich, którzy w XVII i XVIII stuleciu wsiedli na okręty płynące w kierunku Indii Holenderskich. Wielu trafiało po drodze do Południowej Afryki. Dominowali mieszkańcy obu części Prus, przede wszystkim Gdańszczanie i Królewiecczanie.
Nie brakło jednak osób pochodzących z innych ziem Polski i Rzeczpospolitej (m.in. duża była grupa z okolic Warszawy i Krakowa) (zob. VOC – sea-voyagers). Służący w latach 1756-1760 w Kompanii Wschodnioindyjskiej Andreas Schults z Iławy położonej na terytorium Prus Książęcych podał, że jego rodzinne miasto znajduje się w polskich Prusach. W 1776 r. podobnie uczynił Ertman Hendrik Tiel pochodzący z sąsiedniej Ostródy. Niektórzy dochodzili tam do wysokich stanowisk.
Walenty August Dunin z Warszawy zaciągnął się na służbę w Kompanii Wschodnioindyjskiej w 1788 r. w randze kaprala. Kilka lat później pełnił już funkcje dowódcze w stopniu pułkownika – (podaje Dzwonkowski).
Udział Polaków w siłach kolonialnych holenderskiej Kompanii Wschodnioindyjskiej w XVII w. potwierdza relacja chirurga Nicolasa de Graaffa, który w latach 1639–1683 pięciokrotnie podejmował służbę.
W opublikowanych pośmiertnie (1701 r.) wspomnieniach zauważa, że służba w Kompanii była schronieniem dla przedstawicieli takich cudzoziemskich nacji, jak ; „Polakke, Sweeden, Deenen,
Noor-luyde, Jutte, Hamborgers, Bremers, Lubekkers, Dantsikers, Koninxbergers, Hoogduytse, Oosterlingers, Westfaalders, Bergse, Gulikse, Kleefse en voorts alderhande Moffen, Poepe,
Knoete en Hannekemaijers en andere groene kassoepers” .
Najwyraźniej widać w tym zestawieniu Polacy wymienieni są na pierwszym miejscu (Polakke).
Kilkadziesiąt lat później dwóch Polaków również spisało wspomnienia z czasów swej bytności w Kompanii Wschodnioindyjskiej. Jednym z nich był Jerzy Napora (1731-1792), który w latach 1752-1756 służył na okrętach Kompanii jako marynarz. Urodził się w okolicach Węgorzewa.
Drugi to Anzelm Teodor Dzwonkowski (1764-1850), polski szlachcic z Mazowsza. W latach 1788-1793 odbył rejs na statku „Zephyr”, odwiedzając Kolonię Przylądkową, potem popłynął w dalszą drogę do Indii i na Indonezję. Napisane z dużą swadą wspomnienia obu pamiętnikarzy przetrwały dziejowe zawieruchy i zostały w II połowie XX w. opublikowane (zob. Dzwonkowski, 1985; van Gelder, 2003), stanowiąc żywe świadectwo udziału Polaków w holenderskich przedsięwzięciach kolonialnych.
Południowy kraniec ...
Droga morska wiodąca do Azji Południowo-Wschodniej biegła wzdłuż wybrzeży Afryki. Południowy kraniec tego kontynentu, znajduje się mniej więcej w połowie drogi do Indii.
W roku 1652 wysłano tam holenderską ekspedycję z zadaniem założenia placówki. Wkrótce powstał port, forteca oraz stały garnizon ochronny znajdujący się pod władzą Kompanii .
Aby zapewnić portowi i fortecy zaplecze gospodarcze, w latach 1652-1707 sprowadzono tu kilkuset osadników z Europy. Późniejsi imigranci z Europy nie byli już tak liczni i wtapiali się w społeczność uformowaną do początku XVIII w. (Taką informację podaje Żukowski, 1994; Leśniewski, 2008).
Spis ludności z 1695 r. wykazał 406 mężczyzn, 186 kobiet , 444 dzieci oraz 711 członków załogi.
Budując podwaliny swego panowania w Południowej Afryce, Holenderska Kompania Wschodnioindyjska angażowała osoby z różnych krajów, czego świadectwem jest pochodzenie przodków dzisiejszych Afrykanerów. Według obliczeń J. Heese (1971) 36,8% wywodziło się z Niderlandów, 35,7% z Niemiec, 14,4% z Francji, 2,7% z Wysp Brytyjskich, 2,9% z innych krajów europejskich (w tym z Polski), a 7,5% nie było Europejczykami.
Wśród członków pionierskiej załogi van Riebeecka był z pewnością jeden Polak – urodzony w Gdańsku Paweł Petkow, który wcześniej przez wiele lat służył w holenderskich liniach. W momencie przybycia holenderskiej ekspedycji był kadetem, szybko jednak zdobył sobie zaufanie van Riebeecka i gdy jeden z podoficerów został zdegradowany, Petkowa wyznaczono na jego miejsce.
Komendant musiał być zadowolony z postawy Gdańszczanina, gdyż z dniem 6 grudnia 1652 r. awansował go do stopnia sierżanta co potwierdzają dokumenty (Leibbrandt, 1897a, Höge, 1946).
Kolejnym wyróżniającym się emigrantem z Polski był również gdańszczanin, Jan Liske, który przybył do Kolonii cztery lata po jej założeniu (1656 r.). Początkowo był pomocnikiem kadeta (później sierżanta) na służbie Kompanii, ale w 1657 r. uzyskał status wolnego osadnika (obywatela kolonii).
W latach70. XVII w. pojawili się kolejni żołnierze z Gdańska m.in. Mikołaj Bareński, Jan Demant, Krzysztof Serriers oraz Jerzy Botkiewicz z Warszawy, który osiedlił się w Kolonii , jak się okazało – na stałe.
Nasilenie obecności Polaków wiąże się z rządami w Kolonii Simona van der Stela oraz jego syna Adriana Wilhelma. Być może utrzymywali oni przyjacielskie związki z Polską, gdyż drugi syn Simona, Henryk van der Stal, ożenił się z gdańszczanką, Konstancją Abrahams. Małżonkowie spędzili cały rok (1703-1704) w Kolonii Przylądkowej.
W tych latach znów kilkudziesięciu osadników przybywa z Polski (głównie z Gdańska i Prus Książęcych). m.in.: Wawrzyniec Kamfer (przodek dzisiejszego rodu Campfer), Marcin Meklemburg, Bartłomiej Nachtigal, Ludwik Romejk, Michał Kowalski, Jan Maron, Piotr Malmer, Gotfryd Rode, Tomasz Eysman, oraz Krzysztof Grunwald, założyciel licznego rodu w dzisiejszej RPA – Groenewald.
Wiele przesłanek wskazuje, że z Polski pochodził również Henryk Fenter, założyciel jednego z najliczniejszych obecnie rodów afrykanerskich – Venter.
Jak sami widzimy – nasi przodkowie byli pionierami europejskiego osadnictwa na terenach Południowej Afryki.
Wiemy, że niejaki emigrant z Polski – Michał Kowalski, ur. 1671 w Królewcu, w 1694r. wstępuje na służbę do Holenderskiej Kompani Wschodnioindyjskiej. Do Kapsztadu w Kolonii Przylądkowej przybywa na pokładzie okrętu Waalstoorm w styczniu 1695r. po pięciomiesięcznej podróży z Europy.
Prócz służby w miejscowym garnizonie pracował także na farmie u Jana Knuppela, kolonisty pochodzącego z Gdańska. W 1702r. był jednym ze siedmiu współorganizatorów i przywódców (a byli wśród nich także –Tomasz Tyl z Warszawy i Jakub Holland z Królewca) pionierskiej wyprawy na wschodnia część, w okolice rzeki Groot-Vis (dziś Prowincja Przylądkowa Wschodnia), ponad 700 km na wschód od Kapsztadu. W trakcie tej wyprawy brał czynny udział w pierwszym bezpośrednim spotkaniu europejskich kolonistów z ludem Xhosa (plemię Cabuquas), które zakończyło się zbrojnym starciem oraz zwycięstwem kolonistów. Wyprawa grabieżczo-handlowa z udziałem Polaków odbywała się w marcu, kwietniu i maju 1702r. Doprowadziła do pierwszego w tutejszych dziejach bezpośredniego kontaktu zbrojnego pomiędzy europejskimi osadnikami a plemieniem z grupy Bantu oraz do pierwszego walecznego starcia pomiędzy obydwoma grupami rasowymi.
Pochodzący z Gdańska, ale osiadły tu nieco wcześniej kolonista Jan Knuppel, udostępnił grupie rozbójników swój wóz. Wyprawę sponsorowało także wielu innych osadników z Kolonii Przylądkowej.
W ekspedycji wzięło udział 90 mężczyzn, w tym 45 Europejczyków i 45 służących im tubylców Hugenotów. Wyposażeni byli w cztery wozy drewniane, 32 woły pociągowe oraz w 14 koni wierzchowych. Wyprawa wyruszyła ok. 23 marca 1702r. i trwała ponad 2 miesiące.
Po przekroczeniu gór (Hottentots Hollands Kloof) wyprawa przeszła przez terytoria zamieszkane przez plemiona Khoi Khoi: Sousequas, Hessequas, Gmiris, Attaquas, Gamptouwers, Dammaquas i Moetjensans (Cochesous). Z tego ostatniego plemienia zwerbowano kilku przewodników i tłumaczy.
Handel z plemionami Bantu nie powiódł się. W okolicach rzeki Groot-Vis – koloniści zostali zaatakowani przez grupę 500-600 wojowników z ludu Xhosa (plemię Cabuquas)uzbrojonych w kije. Atak został odparty. W trakcie potyczki zginęło ponad 20 czarnych tubylców i jeden kolonista.
Pomimo sukcesu, z powodu braku prochu, koloniści zrezygnowali z dalszego marszu na wschód. W drodze powrotnej napadli na hotentockie plemię Inqua, pasące bydło po okolicznych wzgórzach. Zrabowali im duże stado rogatego bydła (ponad 2 tysiące krów) i owiec (2 tysiące). Zdobycz podzielono pomiędzy uczestników wyprawy.
Kowalski wraz ze swymi towarzyszami uczestnicząc w napaści na hotentockie plemię, przy podziale zrabowanych łupów, wszedł w posiadanie dużego stada bydła i owiec. W 1706r. uzyskał status obywatela Kolonii Przylądkowej. W dokumentach występuje często jako – Michiel Cowalsky.
Wyprawa wywołała niezadowolenie władz Kolonii, które przeprowadziły szczegółowe śledztwo w tej sprawie. Pomimo negatywnej oceny przedsięwzięcia postanowiono nie karać jego uczestników oraz sponsorów. Wprowadzono jednak zakaz handlu z plemionami afrykańskimi. Nowe przepisy z 1706 roku pogorszyły stosunki pomiędzy władzami kolonii a osadnikami.
Do Kolonii Przylądkowej wciąż przybywały okręty wypełnione nowymi osiedleńcami.
Prawdopodobnie jednym z takich okrętów holenderskich linii, wraz z wymienianymi wyżej Polakami, do Kapsztadu przybywa również – J. D. Pitan. albo J. D. Piton ... bo właśnie tak brzmiąco nazwisko występuje w aktach archiwalnych Cap Town Archives Repository. Możliwe, że pod tym właśnie nazwiskiem może występować – Johan David Piton – senior tego rodu – w Południowej Afryce.
Osobnik o takim samym imieniu – Johan David Piton – w roku 1786 sporządza swój testament. Widnieje on w Archiwach Cap Town pod poz. CJ 2460/1. Przypuszczam, że wspólnym przodkiem J. D. Piton był – Jean Pitan, ur. w 1647, syn Jean oraz Susanne Le Jeune, który był ochrzczony 10 marca 1647 r w Paryżu, w kościele protestanckim. Najprawdopodobniej w wyniku prześladowań religijnych opuścili Francję. Nie jest dokładnie znana data przybycia Johana Davida Piton seniora do Kapsztadu, przypuszczalnie musiało to mieć miejsce około roku 1700, albo kilka lat później.
Zamieszkał w niewielkiej odległości od polskiego emigranta –Jurgena Botkiviet (Jerzy Botkiewicz) żołnierza, jednego z pionierów osadnictwa w okolicy Kapsztadu, który przybył tu w lipcu 1676 roku na pokładzie holenderskiego okrętu „Wapen van Zierikzee”. Do 1692 r służył jako najemny żołnierz w kapsztadzkim garnizonie holenderskiej Kompanii Wschodnioindyjskiej. Później uzyskał tytuł osadnika. Źródłem jego utrzymania stało się myślistwo oraz eksploatacja mięsa i soli dla Kompanii Wschodniej. W 1707r. uzyskał koncesję na prowadzenie tego typu działalności w rejonie wzgórza Graauwen.
Kilka miesięcy później rozszerzono ją na obszar gór Piketbergen, stanowiących północne pogranicze.
Na początku września 1707 r. Botkiewicz został napadnięty w swoim domu przez dwóch zbiegłych wcześniej, a zatrudnionych przez kompanie niewolników. Pomimo ciężkich ran przeżył.
Napastnikami byli Cesara z Makassaru i Aarona z Bengalu. Uciekinierzy chcieli zdobyć wyposażenie i zapasy żywności niezbędne do przetrwania w głębi lądu. Botkiewicz stawiał opór, więc ciosami knobkierrie powalili go na ziemię. Myśląc, że nie żyje splądrowali dom i ruszyli w dalszą drogę.
Wkrótce zostali schwytani i wyrokiem miejscowego sądu skazani na karę śmierci.
Botkiewicz był świadkiem w trakcie ich procesu (Court of Justice, 1707; Leibbrandt, 1896a).
Ostatnia wzmianka o nim pochodzi z 1725 r. Na tym samym osiedlu mieszkali także inni osadnicy o polsko brzmiących nazwiskach – Jan Colesky, G.Valensky, J.Barensky oraz Jan Kitschuck.
Ten ostatni, pochodził z zaboru pruskiego, w czasie walk na zachodzie Europy, dostał sie do niewoli angielskiej. Ciężkie warunki angielskiego więzienia zmusiły go do wstąpienia do wojska brytyjskiego. Żołnierz 1 Batalionu 60 Pułku Piechoty (60th Regiment of Foot), z którym we wrześniu 1811r. przybył na statku „Lion” do Kapsztadu. Po zwolnieniu ze służby uzyskał (1817 r.) zgodę na pozostanie w Kolonii Przylądkowej. Następnie osiadł w regionie Swartland, gdzie w 1820 r. poślubił burską kobietę – Johannę Jacobe Elisabeth Ackerman. Brał udział w zagospodarowaniu miasta Piketberg. Leży ono około 50 km na północ od Kapsztadu w pięknej górzystej okolicy o przyjemnym klimacie, gdzie na łagodnych zboczach poniżej skalistych gór rozciągają się hektary winorośli.
Był to więc pionierski okres kolonizacji europejskiej, zatem każdego przybysza z Europy można uznać za jednego z kilkuset współtwórców nowej społeczności powstającej na południowych krańcach Afryki, które zaczęto zagospodarowywać właśnie na początku XVIII w.
Styl ich życia stał się wzorem dla późniejszych trekburów i Bastaardów (ludność mieszana), rozszerzających w XVIII w. zasięg europejskiego osadnictwa w Południowej Kolonii Przylądkowej.
Majątek ich stanowiły koń, szabla, stary karabin albo pistolet. Nie posiadali bydła, nie uprawiali ziemi.