wolność bez instrukcji obsługi
każdy z niej może korzystać
na swój sposób
wolność otwiera drogę
do dyktatury siły
rodzi konsekwencje
nie tylko dla demokracji
tracąc poczucie wspólnoty
nie pozbędziemy się zła
wiedzy niepodważalnej.
zadawanie pytań w odpowiedzi
wymaga modelu wiedzy
dyskusji i polemiki
w dzisiejszych czasach
wartość człowieka
mierzona jest
bystrością umysłu
każdy dostał swoją szansę
ktoś jej nie wykorzystał
to jego problem
patrzymy na bezdomnych
alkoholików
biedaków i kaleki
nasza litość pozorna
cieszymy się że,
nas nie spotkał taki los
jesteśmy dumni,
bo jesteśmy lepsi
w dzisiejszych czasach
żyjemy na własny rachunek
dzień dobry
w kierunku sąsiada
kulą u nogi teraźniejszości
cywilizacja [ zachodnia }
straciła pojęcie sąsiedztwa,
rodziny odgradzają się od siebie
coraz wyższymi płotami,
Im więcej wiem, tym więcej mam.
Im więcej mam, tym jestem lepszy
ego przerasta osobowość
żyjemy własnym życiem
samotni wśród ludzi
to kalectwo
dwudziestego pierwszego wieku.
wciągają nas nowe mody i trendy
wolimy podążać za głosem większości
bycie w opozycji bywa trudne
nawet bolesne.
chorujemy na obojętność wobec przemian,
które dzieją się na naszych oczach.
Nie mamy siły na walkę.
upadek żelaznej kurtyny
W partii, bolszewii PRL
zwyrodniałym tworze demokracji
zwyrodniałej jako przewodnia siły narodu
wierchuszka
Polska Zjednoczona Partia Robotnicza
Suto zastawiony stół
dla uprzywilejowanych
żerujących na pracy robotników i chłopów
klas rzekomo-uprzywilejowanych
wszelkie przejawy inicjatyw społecznych
muszą być zgodne z ideologią
brutalne plutony specjalne
Dostęp do paszportów
wydawano wyłącznie
zaufanym partyjnym służbistom.
Jak sie nie wkurwiać ?
Szerzenie nienawiści klasowej
zwłaszcza do ludzi
którzy są w podziemiu
stawiają władzy opór
się aresztuje ...
siedzą w więzieniach
dostają wyroki.
Płacz się rodzi z tej sprawiedliwości
ocean łez przybierał
w swoim zamyśle miał oczy zalewać.
Pielgrzymka papieska ...
strach, największy w szeregach
upartyjnionych cwaniaków
urządzających życie kosztem innych
powinien zawstydzić ich samych.
Oklaski tłumione przez ZOMO
Upokorzony naród
któremu pętla szyję zaciska
jako wilk wściekły
zbuntował się przeciw groźnemu
przywódcy
z jego dworem i policją.
Biały Orzeł kołuje
patrząc z niepokojem na ceny chleba
masła, mleka, koszuli, czynszu i prądu
głód skomlił
egzystencja była zmartwieniem ogółu.
Pogarszające się warunki życia, lawiną
rosnące ceny artykułów pierwszej potrzeby
zbuntowały dziesięciomilionową armią
pokazując Partii co robotnik sądzi o władzy
która była z robotniczo-chłopskiego nadania.
Karnawał Solidarności ...
z piosenką zaczęli wychodzić
złączeni poza obręb stoczni
Krew i determinacja poniewieranych ludzi
pracujących za grosze poganianych psami
obaliły „szczęśliwy” ustrój ...
woleli ginąć niż zgodzić się na kłamstwa
suwerenną przyjaźń poniżanej godności.
Ta krew mroźnego śniegu
szeptem modlitewnym
wołająca o pomstę
nie musiała być przelana
APK, 1990
911 WTC TT
(nowa wersja)
1.
[911] w tym dniu; tropem śniętym po niebie gniew się afirmuje
za echem prawdy w ulicznym uścisku śmierć truchleje panicznie
w lęku ulic z głośnym jękiem biegną żywi co śmierci cudem uszli
w porę, parę tysięcy istnień [matko litościwa] aż do dnia sądnego
odważnie w górę schodami brnąc na niepewność [w policyjnych mundurach]
posłuchali rozkazów śmiertelnego krzyku nie dla zaszczytów i sławy
padając z nóg w ręce losu wtuleni z bezludzkiej woli setki zranionych
krocie zabitych przebiegle - na zewnątrz są winni: kto ma uszy, niechaj posłyszy
2.
pustymi słowami w swoich granicach łkając nad głową wrześniowe niebo
w ruchomej przestrzeni rozpędzona smuga po wrakach zgina szyję na wietrze
przyszły dzień niepewnym pomostem. raz jeszcze alarm krzyczy z kontrolnych wież
tysiące stóp nad ziemią (nie)ziemską klęską miotana najsmutniejsza z pór
siedząc na skraju drogi śmierć opętana w krąg pachnie raną krwawiącą
pod stopą „kibla” zaminowana w tunelach kurz opadł z trwogą wyją do pożogi
Armagedon ... popiół się sypie, gruzu strzępy, żelastwa stos ogniem ocieka
wiele kontrowersji. Nie śniąc, potężne jest zło, haniebnego aktu ohydny czyn.
3.
nie można dłużej zwlekać by dotrzeć głębiej móc zabijać ponownie
nie po raz któryś z nagła [ IBLIS ] się odważył przyjść przeszkadzać
nieobliczalnie zaplanowany cień przy uchylonym oddrzwiu tu i tam
nie wysłowiony gąszcz rządową furtką będzie umiał wejść w nasze ściany
łaskawie węża głowa pod gorejącym drzewem tkwi na dywaniku skucząc
wargami wiary mistyk zręcznie karmi sen z maku za jadło postne niebo wędruje
do rąk bożych wkłada miny i rzeczy śmiertelne aż do krwi się raniąc wesół ...
„bismillah” - kładąc czoło na kamyk [ Al-Kaida ] ofiarę składa z kozłów ofiarnych
IHWH ... zzuty szedł obok w żywej przestrzeni z woli rozumu działać dobrowolnie
po wsze czasy stanem duszy prostować ścieżki nakazów realizując nakładane cele
na [ politykach dziejów ] umysł nie stały przed jawą dygocą gołosłowne cienie
widzę we śnie karawanę [boeingów] z pustymi kabinami racjonalnej krytyki.
oczy we łzach ...
(WTC - World Trade Center)
(nowa wersja)
I ... [ tokiem myślenia ] ...
a gdyby do bazy WTC wpleść lament rzewny i krzyk kompleksu
tłumy broczące w wezbranych kałużach ran z wtuloną głową
rozwrzeszczały desperat frunie całą mocą oczy śledzą dziedziniec
z rękami od siebie niczym gałąź wrzucana do wnętrza ogniska
pod nim przepaść do której zmierza od początku stracił nadzieję
wyskakując z okna na zewnątrz dym i żar rozwarte nozdrza drażnią
wieże ze wstydu się palą obok ciała z nadzieją na sen wieczny idą
spadają w pędzie własnych źrenic odłamy zlizane z elewacji
wżynały się w glebę przy gruncie rozwagi archanielskie modły
popłoch z ram TT * [ Twin Towers ] znów wyskakują następni
z okien wysoko wzniesionych nad głową prześwit na drugą stronę
przestrzeń uchylona na oścież śmierć w oczach wejściem do raju
twarze jak żółć zardzewiała w globalnym rozrachunku brzęczy złoto
przygniata zdeterminowane przekonanie dokonanego wyboru
karuzelą nieszczęść mnóstwo spraw pogmatwanych do rozwikłać
wśród bomb i kul niepokoi mnie ogrom negatywnych zdarzeń.
II ... [ można poparzyć palce ] ...
krętacze, niech się nie kręcą od zmierzchu do płaczliwego cienia
wśród oswajanego obszaru na bruk upadły kości zdrętwiałe szkielety
bezrozumnie w zaślepieniu chłodny dół nieśmiertelnej chwały
na swej drodze spadkobiercy bólu z podziemia pale przebite na wylot
ciężarem upadku wyzwoleńcza zemsta z księgi proroków ogień
spopiela to co krwawe budzi nad rumowiskiem [wież] nieopisany ból
żywiołem słów przekazem czynów gromy dojrzewają czerwoną plamą
na białej linii strof martwe nazwiska wyryte pośrodku milczą cherubiny
tajemnicą rozpaczy w głuchej ciszy parę słów prawdy niegasnąca gloria
pogrzebane wartości izolatorem [ argumentacji ] nośnikiem dramatu siły
z powietrza, wody i ognia, kluczowe się stają; kamery, network-i, toll pass-y,
sms-y, myśl śledzą bacznie, na najwyższym szczeblu wciąż twierdzą swoje.
ostre zakręty ... zarośla i trawa ...
(nowa wersja)
są takie miejsca ... przystanąć
oczy przymknąć zwężone
frasunkiem spojrzenie
doliną i wzgórzem
szereg zimowych miesięcy
w ciągu roku
na śliskich drogach źródło tragedii i bólu
frasunek obowiązujących zasad
w blasku słońca tunel bez światła
przelotowo w ciemnościach kończył się ślepy tor
skomlą nadgryzione wspomnienia
krzyże po obu stronach szosy
zakręty brane za ostro
miękkie obrzeża
w pędzie oblodzony most
drzewa rozłupane na wieczność
anioł spłoszony nadmierną szybkością
za załomem skalnym wianuszek szosy
martwą odnogą włazi w malowane niebo
po zboczach wokoło drzemią śniegi
iskrzy się asfaltowa noc
kwitną betonowe słupy
nieszczęścia na czarnej łodyżce
pijane oznakowania
do wrót przeznaczenia
Mustang; zranionymi kołami wbity w część lasu
szczątki złomu wlepione w oczy
przechodzą na wydział nieodwołalny
w agonii pagór chowają się za przetrącone drzewa
w tarniny suchym krzewie dusz widma opatulone
cząstki umysłu wciąż domagają się uwagi
po powalonych pniach snują się dusze
które odeszły na zawsze
raniąc rozsądek
w różne kierunki losu podążają własną drogą
wśród kwiatów pożegnalne łzy
z miną żałobną nasi milusińscy
rozumnie potrząsają głowami
egzystencję słońca przysłaniają [im] dopalacze
[ nabytki niepewne, które wnet zużywają ]
oczy orbit strute w kokainowej przemianie
w otępieniu krwią zamazany makijaż
z szalonym piskiem w głowie ...
odjechali opłakaną alejką.
( gdy żyli; nikt nie umiał im podać ciepła ) ...
odmierzaj granicę ...
złoconymi cekinami na ( wyblakłym ) gorsecie biegnie dróżka
na czubkach palców, tęczy łuk spacerkiem po stawie sennie
bocian skrzydła rozwija pośród traw sitowia nadęte pagóry z wiklin
w pajęczynę ciszy się wplotły konwalie z obu stron lasu dziewictwo
brnąc do głębokiej wdzięczności w miłości czas się rozpuścić
bezczelny sąsiad w drzemce uciech tłamszone włosy fałdziste
stos piersi olśnieniem dwie rajskie napoczęte brzoskwinie
własnego życia stopa za stopą rozchyla się noc lękiem kroczy
lot sowy ręka się lęka dotknąć dar ciszy wszelki wyłowił szmer ciała
bezradność się czai drugie zło kreuje moc prawdy pozornie naga
umie zwyciężać w wyzutej pościeli samej spać nie dozwólcie bogi
najstarsi szerokością nieba cudzych harc kultur i wpływów poczęci
od głowy do nóg biodra zdrzemnięte wyższy cel tam czeka na cię
gdzieś między dniem a nocą radość wsunięta głęboko za skrawek skóry
z rozkoszy ciała rozgwar po brzegi ud w weselnej potrzebie dziewczęta
mimo woli nieba stało się zadość wystrojone panny czas wydać.
wykapany tatuś ...
echo głosu po języku biegnie rozczochrana pamięć
wielorako w głowie rozum się upraszczał
fajnie było spotykać się w dzikim klimacie pejzażu
we własne oczy patrzeć jak słowik szczebiotliwie czuły
ulatuje w sklepieniu powietrza okrzyk nieba
na rozwidleniu przybranych rzek wir żwir wyrzuca
w utrapieniu nasz głos dudni na codzienne sprawy
zagryzione wargi trwożnie jak dzwon do ucha płacz
przy zasłoniętych oknach noc zamyślona ze strapień znana
bez miłości nie można żyć nie wiadomo ile czekać
tak naprawdę uciekają gorączkowe miesiące
w porannej mgle przeszłość jak delikatny obrazek
na kolanach brzuch kulą brzęczącą nim poczęcie zakrzyczy
ziewając do czwartej rano na łóżkowym czuwaniu
warkoczem międlenie z godziny na godzinę rośnie głowa
w oczekiwaniu krzyku wypukła chwila
z uczuciem trwogi zegarek tyka
po męsku chwytam rękę w dłonie podwójnym przesłaniem
o jasnym hafcie z lnu krochmalone zagłówki
w białej izbie powała namacalnie czysta
przy zmurszałych płotach krzaki tarniny nie skłamaną prawdą
otoczenie staje się świadkiem potrafi wniknąć w duszę z nostalgią
dziesięć godzin na dziesięć w tonacjach bólu brzemienność
cierpieniem pośrodku wód pomruk zaklinając teraźniejszość
w niebo trwoga i lęk rośnie w oczy spojrzeniem
dostaję gęsiej skórki i muszą wyjść na dwór
tak długo aż na policzkach zapanował spokój
umilkło to coś co tam się kryło echem głosu
z kołysanką śpiewaną napar z kopru i miętki
w powijaku się błąka nasze serce rośnie
taki śliczny ... każdy kąt w haftowane makatki
echo płaczu dowodzi ... ustaje ... ssąc kciuka
kropla w krople - wykapany tatuś.
a lot of fun ...
Mam dolegliwości żołądkowe często w ubikacji
siedzę przykuty ... nad krzyżówką stękam. Ktoś zadzwonił
Macie skradzione auto. Wybiegamy razem z współlokatorem
Bierzemy udział w pościgu za jego skradzioną „ Hondą”
Musimy go raptem przerwać, bo nogawka w łańcuch się
wkręciła, wyrządzając dzinsom niepowetowaną szkodę.
Czy macie psa? Bez sensu ... przy budzie by się męczył
Za żadne skarby ... nikt by się do niego nie kwapił
Wnet się okazało ... zwędzili (mój) jedyny ... pościgowy rower
Do domu wracaliśmy nogami. Coś nas korciło usiąść w parku na ławce.
W cieniu męczymy flaszkę. Z awanturą przyszedł mundurowy
Grozi nam tykietem. Kumpel stawia doń nadętą skórę.
Spokój ... zaopiniowałem. Flaszka nam się należała od wczoraj
Nie znał litości ... zakuł kajdankami
Dziś przez to zaspałem do pracy. Dociskam gaz do dechy
[ 15 letniego forda ] minął zmachany cyklista. Znów więc grzebie
pod maską; palec mi się zaklinował i dłoń taka okaleczona.
Dokrwawiony [w towarzystwie komarów] zacząłem się pocić
Dzień ... po opóźnionej wypłacie był alarm bombowy
Ewakuacja z tawerny. Wszyscyśmy się tym fajnie bawili
Mary, zgłosiła zaginięcie Tony-ego. [ Nie ] mile będzie wspominał
izbę wytrzeźwień. Nawet nie była zastraszająco droga.
Naprzeciwko ... mamy nową lokatorkę. Nazwaliśmy ją [ makówka ]
He, he ... nosi kieckę w maki. Wkrótce całą ferajną mamy jechać na wypad.
Niestety mój rower znów ma feler [ likuje ] koło wentyla
Ma to jednak swoją dobrą stronę ... banknot - $100 [ baków ]
Zostanie w kieszeni ... nie nadwerężony.
Wieczorem ... byliśmy na urodzinach u Kathy.
Strasznie się „ karminem” uwydatniła. Wyglądała jak nadmuchana pisanka.
Cały dzień siedze przed komputerem, chyba się popsuł na dobre.
Po szkole przyszedł najmłodszy syn właścicielki ... włączył do gniazdka.
Weekend spędzony w [ Domu góralskim ] na występach. Folklor z Podhala.
Miło był popatrzeć na znajome twarze. Tylko ta [ pukwa ] z boy-frend-em
widok nam zasłaniała. Przez nich „ Pyzdra” wrócił dziś nieco później.
Wypuścili go po wpłaceniu $100 dol - kaucji. W lipcu, w same upały
Przyjechała polska reprezentacja [ kopaczy ]. Było super-extra.
Piłkarze; początkowo grali dość niemrawo ... tak zawsze igrają sobie !
Za to ... w drugiej połowie ...
Nadzwyczaj szybko się poruszali ... po całym boisku.
Za nimi w pogoni ... rozsierdzona gromadka spienionych
Gorąca atmosfera. Poszły przepychanki ... padły obie bramki ...
Więc policja ... schładzała determinacje ... za pomocą sikawek
My, też mamy z tego meczu miłą pamiątkę ... spalone szaliki,
Kuba, szczerbate dwa przednie zęby! Tony, rękę na temblaku!
W piątek, znów był czas na ryby. Smażalnia była jedna zamknięta.
Skończyło się ... jak to zwykle ... biesiadnie ... na śledziku i extra wyborowej.
Dziewczyny ... hip hop ... tańczą obok ... na stole
Igramy; owoc zakazany, a to już brzmi jak uderzenie w bęben.
Zostałem wyłącznym właścicielem frontowej kanapy, leżanki
W ustronnym kole firan [ laska ] szepcze prosto w ucho,
Żem taki święty ... nie z tej planety.
Stając precz od świata zgiełku ... wielkie siły we mnie rosły
W wielkiej dumie, że mój duch zwyciężać umie.