Andrzej Pitoń-Kubów
wiersze, teksty z archiwum
Upadek żelaznej kurtyny

wolność bez instrukcji obsługi


każdy z niej może korzystać

na swój sposób

wolność otwiera drogę

do dyktatury siły

rodzi konsekwencje

nie tylko dla demokracji

 

tracąc poczucie wspólnoty

nie pozbędziemy się zła

wiedzy niepodważalnej.

 

zadawanie pytań w odpowiedzi

wymaga modelu wiedzy

dyskusji i polemiki

w dzisiejszych czasach

wartość człowieka

mierzona jest

bystrością umysłu

 

każdy dostał swoją szansę

ktoś jej nie wykorzystał

to jego problem

 

patrzymy na bezdomnych

alkoholików

biedaków i kaleki

nasza litość pozorna

cieszymy się że,

nas nie spotkał taki los

 

jesteśmy dumni,

bo jesteśmy lepsi

w dzisiejszych czasach

żyjemy na własny rachunek

 

dzień dobry

w kierunku sąsiada

kulą u nogi teraźniejszości

 

cywilizacja [ zachodnia }

straciła pojęcie sąsiedztwa,

rodziny odgradzają się od siebie

coraz wyższymi płotami,

Im więcej wiem, tym więcej mam.

Im więcej mam, tym jestem lepszy

 

ego przerasta osobowość

żyjemy własnym życiem

samotni wśród ludzi

to kalectwo

dwudziestego pierwszego wieku.

 

wciągają nas nowe mody i trendy

wolimy podążać za głosem większości

bycie w opozycji bywa trudne

nawet bolesne.

chorujemy na obojętność wobec przemian,

które dzieją się na naszych oczach.

Nie mamy siły na walkę.

 

upadek żelaznej kurtyny


W partii, bolszewii PRL

zwyrodniałym tworze demokracji

zwyrodniałej jako przewodnia siły narodu

wierchuszka

Polska Zjednoczona Partia Robotnicza

 

Suto zastawiony stół

dla uprzywilejowanych

żerujących na pracy robotników i chłopów

klas rzekomo-uprzywilejowanych

wszelkie przejawy inicjatyw społecznych

muszą być zgodne z ideologią

brutalne plutony specjalne

 

Dostęp do paszportów

wydawano wyłącznie

zaufanym partyjnym służbistom.

Jak sie nie wkurwiać ?

Szerzenie nienawiści klasowej

zwłaszcza do ludzi

którzy są w podziemiu

stawiają władzy opór

się aresztuje ...

siedzą w więzieniach

dostają wyroki.

Płacz się rodzi z tej sprawiedliwości

ocean łez przybierał

w swoim zamyśle miał oczy zalewać.

 

Pielgrzymka papieska ...

strach, największy w szeregach

upartyjnionych cwaniaków

urządzających życie kosztem innych

powinien zawstydzić ich samych.

 

Oklaski tłumione przez ZOMO

 

Upokorzony naród

któremu pętla szyję zaciska

jako wilk wściekły

zbuntował się przeciw groźnemu

przywódcy

z jego dworem i policją.

Biały Orzeł kołuje

patrząc z niepokojem na ceny chleba

masła, mleka, koszuli, czynszu i prądu

głód skomlił

egzystencja była zmartwieniem ogółu.

 

Pogarszające się warunki życia, lawiną

rosnące ceny artykułów pierwszej potrzeby

zbuntowały dziesięciomilionową armią

pokazując Partii co robotnik sądzi o władzy

która była z robotniczo-chłopskiego nadania.

 

Karnawał Solidarności ...

z piosenką zaczęli wychodzić

złączeni poza obręb stoczni

 

Krew i determinacja poniewieranych ludzi

pracujących za grosze poganianych psami

obaliły „szczęśliwy” ustrój ...

woleli ginąć niż zgodzić się na kłamstwa

suwerenną przyjaźń poniżanej godności.

 

Ta krew mroźnego śniegu

szeptem modlitewnym

wołająca o pomstę

nie musiała być przelana


APK, 1990

 

911 WTC  TT
(nowa wersja)

1.

[911] w tym dniu; tropem śniętym po niebie gniew się afirmuje

za echem prawdy w ulicznym uścisku śmierć truchleje panicznie

w lęku ulic z głośnym jękiem biegną żywi co śmierci cudem uszli

w porę, parę tysięcy istnień [matko litościwa] aż do dnia sądnego

 

odważnie w górę schodami brnąc na niepewność [w policyjnych mundurach]

posłuchali rozkazów śmiertelnego krzyku nie dla zaszczytów i sławy

padając z nóg w ręce losu wtuleni z bezludzkiej woli setki zranionych

krocie zabitych przebiegle - na zewnątrz są winni: kto ma uszy, niechaj posłyszy

2.

pustymi słowami w swoich granicach łkając nad głową wrześniowe niebo

w ruchomej przestrzeni rozpędzona smuga po wrakach zgina szyję na wietrze

przyszły dzień niepewnym pomostem. raz jeszcze alarm krzyczy z kontrolnych wież

tysiące stóp nad ziemią (nie)ziemską klęską miotana najsmutniejsza z pór

 

siedząc na skraju drogi śmierć opętana w krąg pachnie raną krwawiącą

pod stopą „kibla” zaminowana w tunelach kurz opadł z trwogą wyją do pożogi

Armagedon ... popiół się sypie, gruzu strzępy, żelastwa stos ogniem ocieka

wiele kontrowersji. Nie śniąc, potężne jest zło, haniebnego aktu ohydny czyn.

3.

nie można dłużej zwlekać by dotrzeć głębiej móc zabijać ponownie

nie po raz któryś z nagła [ IBLIS ] się odważył przyjść przeszkadzać

nieobliczalnie zaplanowany cień przy uchylonym oddrzwiu tu i tam

nie wysłowiony gąszcz rządową furtką będzie umiał wejść w nasze ściany

 

łaskawie węża głowa pod gorejącym drzewem tkwi na dywaniku skucząc

wargami wiary mistyk zręcznie karmi sen z maku za jadło postne niebo wędruje

do rąk bożych wkłada miny i rzeczy śmiertelne aż do krwi się raniąc wesół ...

„bismillah” - kładąc czoło na kamyk [ Al-Kaida ] ofiarę składa z kozłów ofiarnych

 

IHWH ... zzuty szedł obok w żywej przestrzeni z woli rozumu działać dobrowolnie

po wsze czasy stanem duszy prostować ścieżki nakazów realizując nakładane cele

na [ politykach dziejów ] umysł nie stały przed jawą dygocą gołosłowne cienie

widzę we śnie karawanę [boeingów] z pustymi kabinami racjonalnej krytyki.

 

oczy we łzach ...

(WTC - World Trade Center)
(nowa wersja)


I   ...  [ tokiem myślenia ] ...


a gdyby do bazy WTC wpleść lament rzewny i krzyk kompleksu

tłumy broczące w wezbranych kałużach ran z wtuloną głową

rozwrzeszczały desperat frunie całą mocą oczy śledzą dziedziniec

z rękami od siebie niczym gałąź wrzucana do wnętrza ogniska

 

pod nim przepaść do której zmierza od początku stracił nadzieję

wyskakując z okna na zewnątrz dym i żar rozwarte nozdrza drażnią

wieże ze wstydu się palą obok ciała z nadzieją na sen wieczny idą

spadają w pędzie własnych źrenic odłamy zlizane z elewacji

 

wżynały się w glebę przy gruncie rozwagi archanielskie modły

popłoch z ram TT * [ Twin Towers ] znów wyskakują następni

z okien wysoko wzniesionych nad głową prześwit na drugą stronę

przestrzeń uchylona na oścież śmierć w oczach wejściem do raju

 

twarze jak żółć zardzewiała w globalnym rozrachunku brzęczy złoto

przygniata zdeterminowane przekonanie dokonanego wyboru

karuzelą nieszczęść mnóstwo spraw pogmatwanych do rozwikłać

wśród bomb i kul niepokoi mnie ogrom negatywnych zdarzeń.


II   ...  [ można poparzyć palce ] ...


krętacze, niech się nie kręcą od zmierzchu do płaczliwego cienia

wśród oswajanego obszaru na bruk upadły kości zdrętwiałe szkielety

bezrozumnie w zaślepieniu chłodny dół nieśmiertelnej chwały

na swej drodze spadkobiercy bólu z podziemia pale przebite na wylot

ciężarem upadku wyzwoleńcza zemsta z księgi proroków ogień

spopiela to co krwawe budzi nad rumowiskiem [wież] nieopisany ból

 

żywiołem słów przekazem czynów gromy dojrzewają czerwoną plamą

na białej linii strof martwe nazwiska wyryte pośrodku milczą cherubiny

tajemnicą rozpaczy w głuchej ciszy parę słów prawdy niegasnąca gloria

pogrzebane wartości izolatorem [ argumentacji ] nośnikiem dramatu siły

z powietrza, wody i ognia, kluczowe się stają; kamery, network-i, toll pass-y,

sms-y, myśl śledzą bacznie, na najwyższym szczeblu wciąż twierdzą swoje.


ostre zakręty ... zarośla i trawa ...
(nowa wersja)


są takie miejsca ... przystanąć

oczy przymknąć zwężone

frasunkiem spojrzenie

doliną i wzgórzem

szereg zimowych miesięcy

w ciągu roku

na śliskich drogach źródło tragedii i bólu

frasunek obowiązujących zasad

w blasku słońca tunel bez światła

przelotowo w ciemnościach kończył się ślepy tor

skomlą nadgryzione wspomnienia

 

krzyże po obu stronach szosy

zakręty brane za ostro

miękkie obrzeża

w pędzie oblodzony most

 

drzewa rozłupane na wieczność

anioł spłoszony nadmierną szybkością

za załomem skalnym wianuszek szosy

martwą odnogą włazi w malowane niebo

po zboczach wokoło drzemią śniegi

 

iskrzy się asfaltowa noc

kwitną betonowe słupy

nieszczęścia na czarnej łodyżce

pijane oznakowania

do wrót przeznaczenia

 

Mustang; zranionymi kołami wbity w część lasu

szczątki złomu wlepione w oczy

przechodzą na wydział nieodwołalny

w agonii pagór chowają się za przetrącone drzewa

w tarniny suchym krzewie dusz widma opatulone

cząstki umysłu wciąż domagają się uwagi

 

po powalonych pniach snują się dusze

które odeszły na zawsze

raniąc rozsądek

w różne kierunki losu podążają własną drogą

 

wśród kwiatów pożegnalne łzy

z miną żałobną nasi milusińscy

rozumnie potrząsają głowami

egzystencję słońca przysłaniają [im] dopalacze

[ nabytki niepewne, które wnet zużywają ]

oczy orbit strute w kokainowej przemianie

w otępieniu krwią zamazany makijaż

z szalonym piskiem w głowie ...

odjechali opłakaną alejką.

 

( gdy żyli; nikt nie umiał im podać ciepła ) ...

 

odmierzaj granicę ...


złoconymi cekinami na ( wyblakłym ) gorsecie biegnie dróżka

na czubkach palców, tęczy łuk spacerkiem po stawie sennie

bocian skrzydła rozwija pośród traw sitowia nadęte pagóry z wiklin

w pajęczynę ciszy się wplotły konwalie z obu stron lasu dziewictwo

 

brnąc do głębokiej wdzięczności w miłości czas się rozpuścić

bezczelny sąsiad w drzemce uciech tłamszone włosy fałdziste

stos piersi olśnieniem dwie rajskie napoczęte brzoskwinie

własnego życia stopa za stopą rozchyla się noc lękiem kroczy

 

lot sowy ręka się lęka dotknąć dar ciszy wszelki wyłowił szmer ciała

bezradność się czai drugie zło kreuje moc prawdy pozornie naga

umie zwyciężać w wyzutej pościeli samej spać nie dozwólcie bogi

najstarsi szerokością nieba cudzych harc kultur i wpływów poczęci

 

od głowy do nóg biodra zdrzemnięte wyższy cel tam czeka na cię

gdzieś między dniem a nocą radość wsunięta głęboko za skrawek skóry

z rozkoszy ciała rozgwar po brzegi ud w weselnej potrzebie dziewczęta

mimo woli nieba stało się zadość wystrojone panny czas wydać.


wykapany tatuś ...


echo głosu po języku biegnie rozczochrana pamięć

wielorako w głowie rozum się upraszczał

 

fajnie było spotykać się w dzikim klimacie pejzażu

we własne oczy patrzeć jak słowik szczebiotliwie czuły

ulatuje w sklepieniu powietrza okrzyk nieba

na rozwidleniu przybranych rzek wir żwir wyrzuca

w utrapieniu nasz głos dudni na codzienne sprawy

 

zagryzione wargi trwożnie jak dzwon do ucha płacz

przy zasłoniętych oknach noc zamyślona ze strapień znana

bez miłości nie można żyć nie wiadomo ile czekać

tak naprawdę uciekają gorączkowe miesiące

w  porannej mgle przeszłość jak delikatny obrazek

 

na kolanach brzuch kulą brzęczącą nim poczęcie zakrzyczy

ziewając do czwartej rano na łóżkowym czuwaniu

warkoczem międlenie z godziny na godzinę rośnie głowa

w oczekiwaniu krzyku wypukła chwila

z uczuciem trwogi zegarek tyka

 

po męsku chwytam rękę w dłonie podwójnym przesłaniem

o jasnym hafcie z lnu krochmalone zagłówki

w białej izbie powała namacalnie czysta

przy zmurszałych płotach krzaki tarniny nie skłamaną prawdą

otoczenie staje się świadkiem potrafi wniknąć w duszę z nostalgią

 

dziesięć godzin na dziesięć w tonacjach bólu brzemienność

cierpieniem pośrodku wód pomruk zaklinając teraźniejszość

w niebo trwoga i lęk rośnie w oczy spojrzeniem

dostaję gęsiej skórki i muszą wyjść na dwór

tak długo aż na policzkach zapanował spokój

 

umilkło to coś co tam się kryło echem głosu

z kołysanką śpiewaną napar z kopru i miętki

w powijaku się błąka nasze serce rośnie

taki śliczny ... każdy kąt w haftowane makatki

echo płaczu dowodzi ... ustaje ... ssąc kciuka

kropla w krople - wykapany tatuś.

 

 

a lot of fun ...


Mam dolegliwości żołądkowe często w ubikacji

siedzę przykuty ... nad krzyżówką stękam. Ktoś zadzwonił

Macie skradzione auto. Wybiegamy razem z współlokatorem

Bierzemy udział w pościgu za jego skradzioną „ Hondą”

Musimy go raptem przerwać, bo nogawka w łańcuch się

wkręciła, wyrządzając dzinsom niepowetowaną szkodę.

 

 Czy macie psa?  Bez sensu ... przy budzie by się męczył

Za żadne skarby ... nikt by się do niego nie kwapił

Wnet się okazało ... zwędzili (mój) jedyny ... pościgowy rower

Do domu wracaliśmy nogami. Coś nas korciło usiąść w parku na ławce.

W cieniu męczymy flaszkę. Z awanturą przyszedł mundurowy

Grozi nam tykietem. Kumpel stawia doń nadętą skórę.

 

Spokój ... zaopiniowałem. Flaszka nam się należała od wczoraj

Nie znał litości ... zakuł kajdankami

Dziś przez to zaspałem do pracy. Dociskam gaz do dechy

[ 15 letniego forda ] minął zmachany cyklista. Znów więc grzebie

pod maską; palec mi się zaklinował i dłoń taka okaleczona.

Dokrwawiony [w towarzystwie komarów] zacząłem się pocić

 

Dzień ... po opóźnionej wypłacie był alarm bombowy

Ewakuacja z tawerny. Wszyscyśmy się tym fajnie bawili

Mary, zgłosiła zaginięcie Tony-ego. [ Nie ] mile będzie wspominał

izbę wytrzeźwień. Nawet nie była zastraszająco droga.

Naprzeciwko ... mamy nową lokatorkę. Nazwaliśmy ją [ makówka ]

He, he ... nosi kieckę w maki. Wkrótce całą ferajną mamy jechać na wypad.

Niestety mój rower znów ma feler [ likuje ] koło wentyla

 

Ma to jednak swoją dobrą stronę ... banknot - $100 [ baków ]

Zostanie w kieszeni ... nie nadwerężony.

Wieczorem ... byliśmy na urodzinach u Kathy.

Strasznie się „ karminem” uwydatniła. Wyglądała jak nadmuchana pisanka.

Cały dzień siedze przed komputerem, chyba się popsuł na dobre.

Po szkole przyszedł najmłodszy syn właścicielki ... włączył do gniazdka.

 

Weekend spędzony w [ Domu góralskim ] na występach. Folklor z Podhala.

Miło był popatrzeć na znajome twarze. Tylko ta [ pukwa ] z boy-frend-em

widok nam zasłaniała. Przez nich „ Pyzdra” wrócił dziś nieco później.

Wypuścili go po wpłaceniu $100 dol - kaucji. W lipcu, w same upały

Przyjechała polska reprezentacja [ kopaczy ]. Było super-extra.

Piłkarze; początkowo grali dość niemrawo ... tak zawsze igrają sobie !

 

Za to ... w drugiej połowie ...

Nadzwyczaj szybko się poruszali ... po całym boisku.

Za nimi w pogoni ... rozsierdzona gromadka spienionych

Gorąca atmosfera. Poszły przepychanki ... padły obie bramki ...

Więc policja ... schładzała determinacje ... za pomocą sikawek

My, też mamy z tego meczu miłą pamiątkę ... spalone szaliki,

Kuba, szczerbate dwa przednie zęby! Tony, rękę na temblaku!

 

W piątek, znów był czas na ryby. Smażalnia była jedna zamknięta.

Skończyło się ... jak to zwykle ... biesiadnie ... na śledziku i extra wyborowej.

Dziewczyny ... hip hop ... tańczą obok ... na stole

Igramy; owoc zakazany, a to już brzmi jak uderzenie w bęben.

Zostałem wyłącznym właścicielem frontowej kanapy, leżanki

W ustronnym kole firan [ laska ] szepcze prosto w ucho,

Żem taki święty ... nie z tej planety.

 

Stając precz od świata zgiełku ... wielkie siły we mnie rosły

W wielkiej dumie, że mój duch zwyciężać umie.