Polany ... (kątem oka)
(tom ziemie w lasach skrytom, górskie kwiotki zdobiom) ...
Od Witowa – wiater duje (narwaniec) zzo wzgórza
echem borosy na obie strony gałęziami tarmosi
rozjusony despetnik wypełnio przestrzeń ...
na Potoku – kosiarzowi – kłabuk porwoł w powietrze
gęba przeklino wargami, spojrzyniym na skroni łysina,
wytarto rękowem biołej zgrzebnyj kosuli.
Nie precki w Polanach gworno w Domu Ludowym
potrzebne takie włosne miejsce na ziemi
pod lasem dostojne uginajom siy smrecki
na Groniku – śpiewajom – śpiew dolatuje dziywecki
u Dziaduśki – len cuchrajom skręmplowane kręmple
rzewno nuta ku wiyrchom faluje w poświacie miesioncka.
Cąstka natury; snopki owsa złote rodzi skolno ziymio
w mendel chłopski źdźbła powiązane powrósłem
na stajonku pokosy ku sobie wtulone
zapszałe kępy skał skozane na wiecność
w odległym zakontku źródło tęsknym głosem woda bulgoce
z pagórka ten pejzaż w dzikie głogi joscorka ucieko
Sowa ocy wyscyrzo nocami chałupy śniom oknami ku wiyrchom
wystyrmać siy (hań) fakły mrugajom i kołatajom bóstwa gór
ociężale drogom na Butorów cłek siy styrmie z bijącym sercem
z uporem krok po kroku łapie oddech deptajęcy zmursałe liście
pod gołym niebem skrzętnie skolami cymbrowane studnie
opaterni gazdowie swoistym zwykiem siy chylom do rodowych korzeni
Na gorsetak rynce artysty w carujące motywy
ze źródła siy biere potoku wątek pod tym samym niebem
z wdzięcności się rodzi – wiara i watra ...
nów ujarzmiony w półkosek przez hudobne pola idzie
krzepko kuśtyko skolnym źlebem kyrdel ...
owce i krowy w stadle porannej rosy
Z naturom siuhaj ku dziewcętom (luko zalotnie) z wyskaniem
wstały do dnia o świcie - ostomiłe dziywcynta ...
w odziywackach gaździnki rade życiowe ciepło dajom
ludzie honorni, opaterni, od uprzedzeń wolni ... na cierpienia sposobni
z obłoków i hól odcytujom ducha casu w skojarzeniu - gór odbicie
ze światła wiary świycka obok krzyza z ufnościom ku kozdemu wyciągnięto dłoń
grzecni w obce twarze uśmiechnięci przed gościem na oścież otwiyrajom dom.
Skowronka śpiew wiotkom osnowom lata pnie siy w niebogłos
z wiyrchowym śpiewem piscołka kwili za bramom lasu milknie ...
wśród polnyk bratków uchylone niebo i owsy źrałe dotykom gorzciami
kamiennej ziymi - zdziwieniem - dorodne kiści - ocekujom żniw
dać cłekowi mozebność bytu na stromej krawędzi - Gubałówka i Gładkie
patrzom na mnie ogrodzone płotem ... godzinami nie zawiyrom ocu.
PS ... od lat ni ma juz pasterzy, odeśli - - - niscejom sałasy i sopy.
Telo ludzi pise wiyrse o tym co cuje w zonadrzu zbierajom słowa
rzodkie chwile coby siy nie styrmaniyły nie zatraciyły w huściawie
pomiyndzy ludzi siy dopasować rymem nie labiedzić nie mamrać
zzo granicy odcumować wrócić do miejsca downego punktu wyjścio
wyciągnąć ręce ku watrze kolwicek siy ogrzoć i sajt do ognia dorucić.