Andrzej Pitoń-Kubów
wiersze, teksty z archiwum
ZA WIELKĄ WODĄ

Tętno Ameryki ... 
(wyczuwa się jego światowy charakter)!

Ze słodkich wód brzeg się wynurza półgębkiem
Drętwieje niczym ogromny nochal lichwiarza
Kępy traw wyblakłe wokoło akwen się wbija
Wata z chmur pięknie przemienia się w kwiatki
Słońce o mokre skały odbija swoje koleje losu
Błękit rajcuje z falami by dać życie szuwarom.

W głębi obrazu znak obecności człowieka  
To kamienice – szare, czerwone, zielone
Wznoszą się coraz bardziej widocznie  
Niczym wysypisko grzybów po deszczu
Malowane domki pośrodku macierzyńska miłość
Aby się spełnić musi mieć kąt jakikolwiek.

W porcie okręty rzucane dryfują w rytm tańca
Cztery żaglowce; załoga z młodych ludzi złożona
Zdjęte koszule jak u mieszkańców raf koralowych
Słońce smugę cienia kładzie na przeciwnej ścianie
Majtkowie na masztach jakby im wszystko zbrzydło
Z tej i z tamtej strony parowiec prze na wydechu
Aby odpocząć w Chicago. Kłęby dymu zostawia.

Ku miastu się wbija na srebrnej fali próbuje przemknąć
Wzdłuż brzegu rybacy przynętę nurzają w jeziorze
Ręka na trzonku styliska taneczny pląs kołowrotka
Patrząc od nadbrzeża, chlubą portowy falochron
Sam się sobie przygląda tonąc wirujący korkociąg
Tętniące życiem miasto, przez okna wlatują komary.

Dachy barwne w mozaice figur kwadraty i romby
Skrzypiące belki po kątach więzy rozluźnione
Dziewczęta przechadzają się krokiem tanecznym
Powoli w sposób czytelny bez słowa odchodzą
Światła latarń - tylko piekarnie nie śpią za zakrętem
Zapach chrupiących kajzerek z wyrzutami sumienia
Bałamucą mocnym postanowieniem pytają o korzenie.

Handlują wszystkim co idzie; mydło, widły, powidło
Śledzie, nafta, olejki z oliwek - napełnienia do lamp
Romantyczne niewiasty dolewają do kopcących ogarków
Antagonizmy klas omdlewają w żeliwnych wannach
Zdziczały busz stał się nareszcie wiekuistym parkiem
Zasadzono egzotyczne drzewa - kazali za bóg zapłać.

Prostokątny w kształcie obszar z fosą przez środek
Dzielący miasto na cztery części - - - N, S  -  E, W
Siedliska ludzkie pęcznieją ślady ludzkich rąk
Robotnicza część miasta - naprzeciw karczmy
Rozstaje dróg, na tle świątynia - Świętego Patryka
Św. Patryk, zerwał niemy cud - kłos koniczyny,
Aby uświadomić wiernym tajemnicę Św. Trójcy.

Szkoła z wizjami obok klasztor (opustoszał po pożarze)
W trójnasób architektura sakralna bijąca sercem wiary
Na kościelnej wieży zegar po nocach wygrywa melodie
Dalej księżyc idący w ciemnościach ( ktoś dał mu w zęby)
Opuchnięty szpital, przytułek dla ubogich, odwszalnia
W łagodnym świetle mydlanych baniek - miejska łaźnia.

Za mostem; w przepychu wszystko co godne uwagi
Odnogą najbardziej tętniąca życiem część miasta
Dystans pomiędzy jednym a tym samym brzegiem
Zbiegło się tutaj pięć najważniejszych szlaków
Każdej niedzieli ludzie mają tu więcej czasu do stracenia
Wszędzie widać  coraz więcej kupieckiej aktywności.

Na widoku główna ulica kieruje się w poprzek
Przyjemnie można nią dojść do cmentarza
Właśnie z paradami idzie tu-tędy pogrzeb.
Obok sklepionej bramy uśmiechnięty lokal taneczny
Restaurant z orkiestrą dętą dla wyższych sfer
Z krytymi pluszem fotelami odbija się mleczne światło.

Pechowy dzień - to tutaj ruch w interesie - potrójny!
Pokornych starców ulubione miejsce - stypowych spotkań;
Na początku sztywni milczeniem z niemocą słów
Szklaneczka pełna po czasie się rozkręcają i robi się żwawo
Słodkobrzmiącą pieśnią (naszą rodzimą) są twarze
Tańczy tłumek wokół włości cały parkiet upchany.

Dalej łuk spinający brzegi podnoszonego mostu
Naturalnie że usprawnił kanał odchodzący w głąb lądu
Postępująca budowa linii kolejowej i fabryk
Spowodowały, że bez kłopotu idzie znajść [znaleźć] pracę.
Okolice, zaczęły gwałtowniej się rozwijać
Stając się zarzewiem agresji i niepokojów.

PS. Polacy, są tutaj inni... z dbałością o szczegóły (naj)zwyczajniej ciężko pracują...