Andrzej Pitoń-Kubów
wiersze, teksty z archiwum
ECHO GŁOSU ...

echo głosu ...

1
echo głosu po języku biegnie rozczochrana pamięć
rozum wielorako w głowie się formował

fajnie było spotykać się w dzikim klimacie pejzażu
we własne oczy patrzeć jak słowik szczebiotliwie czuły
ulatuje z nas w powietrzu okrzyk nieba
w rozwidleniu przybranych rzek wir żwir wyrzuca
w utrapieniu nasz głos dudni na codzienne sprawy

zagryzione wargi trwożnie jak dzwon do ucha płacz
przy zasłoniętych oknach noc zamyślona ze strapień znana
bez miłości nie można żyć nie wiadomo ile czekać
tak naprawdę uciekają gorączkowe miesiące
w porannej mgle przeszłość jak delikatny obrazek

2
na kolanach brzuch kulą brzęczącą nim poczęcie nastąpi
ziewając do czwartej rano na łóżkowym czuwaniu
(warkoczem międlenie) z godziny na godzinę głowa rośnie
w oczekiwaniu krzyku wypukła chwila
z uczuciem trwogi zegarek tyka

po męsku chwytam rękę w dłonie podwójnym przesłaniem
o jasnym hafcie z lnu krochmalone zagłówki
w białej izbie powała namacalnie czysta
na zmurszałych płotach krzak tarniny nie skłamaną prawdą
otoczenie staje się świadkiem potrafi wniknąć w duszę z nostalgią

3
dziesięć godzin na dziesięć w bólach tonacji noc potu pełna
obnażona brzemienność z krwią razem wód pomruk
w niebo trwoga i lęk rośnie spojrzeniem w oczy
dostaję gęsiej skórki i muszą wyjść na dwór
obarczyć się przemianami umysłu
echem głosu to coś co tam się kryło
z kołysanką śpiewaną napar z kopru i mięty
we śnie się błąka nasze serce rośnie
taki śliczny każdy kąt w haftowane makatki
echo głosu dowodzi - ssąc kciuka
kropla w krople - wykapany tatuś
wild style ...

mam dolegliwości żołądkowe często w ubikacji
siedzę przykuty nad krzyżówką stękam. ktoś zadzwonił
macie skradzione auto. wybiegamy więc ze współlokatorem
bierzemy udział w pościgu za skradzioną - hondą
raptem musimy go przerwać bo nogawka w łańcuch się zaplątała
wyrządzając dżinsom niepowetowaną szkodę

czy macie psa? bez sensu - przy budzie by się męczył
za żadne skarby nikt by sie do niego nie kwapił
jak się okazało – znów zwędzili (mój) pościgowy rower
do domu wracaliśmy więc nogami. coś nas tak korciło aby usiąść
w parku na ławce, w cieniu męczymy flaszkę. z awanturą przyszedł
mundurowy i twardo nam grozi. kumpel stawia doń nadętą skórę

spokój. zaopiniowałem. flaszka od wczoraj nam się należała
on nie znał litości, spisał nas i zakuł w kajdany
przez to zaspałem do pracy, więc do dechy dociskam gaz
(15-letniego) forda minął zmachany cyklista. więc znów grzebie
pod maską (palec mi się zaklinował) i dłoń okaleczona.
przy dokrwawionym hydrancie zacząłem się pocić

jakoś dzień po spóźnionej wypłacie był alarm (bombowy)
ewakuacja z tawerny. wszyscyśmy się tym fajnie bawili
Mary, zgłosiła zaginięcie Tony-ego. (nie) mile będzie wspominał
izbę wytrzeźwień. nawet nie była zastraszająco droga.
naprzeciwko - mamy nową lokatorkę. nazwaliśmy ją (makówka)
he he – (bo nosi kieckę w maki). wkrótce, całą paką mamy jechać
na wypad. niestety, mój rower znów ma feler (likuje) koło wentyla

ale, ma to jednak swoją dobrą stronę,
bo banknot - $100 (baków) zostanie w kieszeni nie – nadwerężony
wieczorem byliśmy u Kathy (na urodzinach)
„karminem” się strasznie uwydatniła. wyglądała jak nadmuchana pisanka
cały dzień siedzę przed komputerem (chyba się popsuł na dobre)
po szkole, przyszedł najmłodszy syn właścicielki (ku zdziwieniu) włączył do gniazdka

weekend spędziliśmy w (Domu góralskim) na występach (folklor z Podhala)
miło było popatrzeć na znajome twarze. tylko ta (pukwa) z boy-frend-em
widok nam zasłaniała. przez nich (Pyzdra) wrócił dziś nieco później
wypuścili go (dopiero) po wpłaceniu - $100 dolców kaucji.
w lipcu, w same upały przyjechała polska reprezentacja (kopaczy).
było (super-duper) piłkarze, początkowo grali dość niemrawo
(oni tak zawsze igrają sobie)
 
za to w drugiej połowie, to już nadzwyczaj szybko się poruszali
(po całym boisku) w pogoń za nimi rozsierdzona gromadka (spienionych)
atmosfera stała się gorąca (poszły przepychanki) padły obie bramki
więc policja, wciąż schładzała determinacje za pomocą sikawek
my, też mamy z tego meczu miłą pamiątkę (spalone szaliki)
Kuba, dwa przednie zęby ma szczerbate ... a Tony, rękę na temblaku

w piątek, był czas na ryby. smażalnia, była jednak zamknięta
skończyło się to jak zwykle (biesiadnie)
na śledziku i wyborowej. dziewczyny (hip hop) tańczą na stole
igramy w owoc zakazany, a to brzmi jak uderzenie w bęben
po wszystkim ... zostałem właścicielem frontowej leżanki
w ustronnym kole firan (laska nebeska) szepcze
żem - taki święty. w splendorze twarze, których nigdy dotąd nie widziałem.

o mleku i chlebie, nie ma widnokręgu
nie dało się dłużej w takim (wild-style) mieszkać.