Andrzej Pitoń-Kubów
wiersze, teksty z archiwum
POWSTANIE CHOCHOŁOWSKIE · Pisma J. K. Andrusikiewicza


Trzy korespondencye Jana Kantego Andrusikiewicza, pisane w Krościenku — już po powrocie z więzienia na Grajgórze.

I.

Szanowny Komitecie Narodowy Sądecki!

Wiadomo powszechnie, że usiłowania w r. 1846. odbudowania całej naszej Polski — pozbawiły ludzi — życia, majątku. — A ileż to nie cierpiało po więzieniach! — Los taki spotkał także pracowitych Rolników, ludzi poczciwych, prawych. Ludem tym są górale z wsi: Chochołowa, Witowa, Dzianisza, Kościelisk, i Cichego, niegdyś do starostwa Nowotarskiego, dzisiaj do państwa Czarnodunajeckigo, parafii Chochołowskiej należących, którzy wskutek rozkazu władz rewolucyjnych w dniach 21-go, 22-go i 23-go lutego 1846 r. koszary straży finansowej rozbroili, z cła galicyjsko-polskiego pieniądze zabrali, austryackie orły porąbali i napad straży finansowej, znacznym oddziałem chłopów uwiedzionych wsparty, — szczęśliwie odparli. — Nie było to wprawdzie zupełnie szczęśliwe odparcie, bo prócz kilku rannych, poległo od bagnetów dwóch ludzi, mianowicie Jan Wróbel, parobek z Chochołowa i Maciej Jasionek, gospodarz ze wsi Witowa, ojciec dwojga małych dzieci, które w r. 1847 także i matkę utraciły! — Po nieszczęśliwym upadku naszej świętej sprawy, obchodzono się najokrutniej w miejscu z tymi ludźmi! Użyto do tego celu nawet powagi duchownej, która niestety! uwiedziona jakimiś osobistymi widokami, lżyła najobelżywszymi wyrazy tak poczciwy, dobroduszny, prawy lud — za to, że chciał pomagać dźwigać naszą Matkę, — kochaną Ojczyznę. Niedosyć, że w kościele z ambony — kalały się usta kapłana wyrazami niegodnymi jego charakteru, ale prowadzono ich do wsi węgierskiej pogranicznej, (Suchej Góry) z pogardą i upokorzeniem jak największych złoczyńców, gdzie wobec ludu węgierskiego, dlatego tam zgromadzonego, kapłan w ubiorze uroczystym — hańbił ich.
Lecz — gdyby to się tylko na tem skończyło było, co ci czcigodni ludzie w nagrodę poświęcenia swego cierpieć musieli! Ale inaczej było! Gdy jedni uwięzieni bicie, zimno, głód, nędzę zupełną — przeszło dwa lata po więzieniach w Nowymtargu, Sączu, Lwowie i Piorunowie (Spielbergu) z męskością znosili, modląc się jeszcze za swych błądzących braci, — by im Bóg pozwolił opamiętać się błąd popełniony naprawić, drudzy pozostali w domu, — mając nad głowami szubienice, walcząc z nieurodzajnymi latami, które i w czasach najurodzajniejszych nigdy dostatecznie chleba do pożywienia nie dostarczały, — z przyczyny nieurodzajnej ziemi, a w tych 1846., 1847. i 1848 coraz mniej urodzajnych latach, musieli znosić nietylko wszelkie dojmujące upokorzenie, ale dręczeni, nie wspierani (zapewne z bojaźni, aby nie być przez władze ściganymi), w części — ci szanowni ludzie z głodu i niedostatku pomarli. — Brakujące do kasy cłowej pieniądze, których w połowie większej — więcej nad brakować mogące — musieli czynniejsi w stosunku płacić, jakoteż na orły i słup. — Nie rachując w to podwód, (forszpanów) bezpłatnych, które każdy — pod komisyonujących urzędników itp. dawać musiał. — Nędzę tego zawsze czcigodnego ludu widziałem naocznie dnia 9-go i 10-go maja b. r. Ale nie mogąc sam nic więcej nad to — co czynię — uczynić, proszę Szanownego Komitetu Narodowego przynajmniej o te pieniądze dla nich, które oni podług załączonego tu wykazu (sumiennie z dowodów spisanego) dać musieli, — u Szanownych obywateli sądeckich swym wpływem — jak można najprędzej — wyjednać i jednego z grona szanownych obywateli z temi pieniądzmi do Chochołowa — w celu wypłacenia im — podług wykazu załączonego — wysłać. — Sądzę — być moim obowiązkiem — dodać jeszcze, że Wojciech Kojs do 24-go lutego 1846 r. czynny w powstaniu przysiężny chochołowski, który w Piorunowie na lat 3 zasądzony siedział, a który w czasie uwięzienia bydło utracił i drzewo na nowy dom przygotowane — sprzedane mu zostało na pokrycie kosztów z powstania wynikłych, dzisiaj chory leży i istotnie najprędszego wsparcia — celem wydźwignienia go z tej nędzy — potrzebuje. — Polecając troskliwości Szanownego Komitetu Narodowego Sądeckiego powyższą prośbę — i wiedzą wykazanych, do szlachetnych uczuć się odwołujących, — kreślę się każdej dobrej sprawy sługą. — Krościenko, 30 maja 1848. Jan Kanty Andrusikiewicz.

Na orły [...] 97 fl. 40 kr.
— [...] . 18 fl.
— Na słup . 3 fl.
— Razem 118 fl 40 kr. C. M.
—Karabin [...] 1 fl. 43 kr.
—Kuraś [...] 13 fl. 24 kr.
i — [...] 36 kr.
— Razem 15 fl. 03 kr. C M.
Suma 133 fl. 43 kr. C. M.
Powyższy wykaz jest zrobiony przez podpisanego na miejscu, dnia 10. maja 1848 r. z kwitów oryginalnych, jako: na brakujące pieniądze z dnia: 9. sierpnia 1846 r. z podpisem poborcy cłowego. Na orły z dnia 28. marca 1846 r., a na słup wskutek rozkazu administracyi sądeckiej z 19. września 1846 r. Nr. 7962; poborcy pokwitowanie z dnia 18. października 1847 roku m.p.

 

II.

Dobrodzieju Obywatelu!

Proszę załączoną prośbę do Komitetu podać, a jaki skutek weźmie — odpisać. — Byłbym się udał z nią do Lwowa, ale mi wprzód tutaj — kazano. — Jeżeli by tu nie można, to udam się z nią do Lwowa. Czy będzie co z tego — względem umieszczenia synów moich w Tarnowie?
— Recepis na odebranie tej prośby — podpisać proszę. Ja już zdrowszy, jednak nie zupełnie, a dotąd bez obowiązku.
— Bywaj zdrów Obywatelu; z szacunkiem dla Ciebie

— Twój kolega Andrusikiewicz.

 

III.

Szanowny Komitecie Narodowy Sądecki!

Przesłaną kwotę 140 Reń. C. M. dla Chochołowian odebrałem od Szan. Obyw. Wiktora Krobickiego z Harklowej i takową dnia 9. b. m. wykazanym wręczyłem. — Łączę tu podziękowanie, wraz z wyrażeniem dowodnem — ile każdy odebrał. — Szanowni dawcy wyryli tym datkiem wdzięczność w sercach górali. Trudne do opisania jest tam — ich teraźniejsze życie! Nie ma tam śladu zaszłej zmiany rządu, a co i na sobie doświadczyłem. Władze krajowe rozdawały w końcu maja b. r. pieniężne zasiłki okolicznym wsiom; ale Chochołów, Dzianisz, Witów nie doznał tego względu, chociaż w tych wsiach w r. 1846 w powstaniu najczynniejszych — nie wszyscy czynni byli, a jeżeli nie większą, to nie mniejszą nędzę cierpią. — Ci ludzie rznęli na wiosnę słomę w sieczkę, suszyli, mełli i z takowej gotowali tak zwaną kulasę, której i posolić nie było za co! — Doczekawszy się trawy, gotują ją i jedzą z niej tak u nich zwany »warmus«.
— W dzisiejszych wolniejszych dniach otrzymali niektórzy poczciwi wsparcie w zbożu od Szanownych Obywateli jako p. Tetmajera z Łopuszny, p. Krobickiego z Harklowy i pani Drohojewskiej z Czorsztyna. Pomiędzy obdarzonymi wsparciem był także były przysiężny Chochołowski Wojciech Kojs, za którym pod dniem 30./V. br. też prosiłem, a który dzisiaj lepszem zdrowiem się cieszy.
— Powróciwszy z Grajgóry do kraju, starał się Jan Kanty Andrusikiewicz o przywrócenie go na opuszczoną posadę organisty i nauczyciela w Chochołowie, czego mu jednak konsystorz tarnowski odmówił. Za pośrednictwem przyjaciela swego p. Antoniego Skąpskiego otrzymał posadę we wsi Kamienicy (przy Limanowej) u zacnego obywatela i patryoty Maksymiliana Marszałkowicza.
Niedługo jednak pożył i po dwu latach pracy w papierni tamtejszej i hucie żelaznej zachorzał ciężko na tyfus i dnia 9-go stycznia 1850 roku życia dokonał; pochowany na cmentarzu w Kamienicy, na grobie ani krzyża, ani znaku żadnego.
— Ksiądz Józef Leopold Kmietowicz powróciwszy z Kufsteinu do kraju, leczył się żentycą we wsi Obidzy, był czas jakiś wikaryuszem w Muszynie, a następnie w Makowie oddany pod dozór polakożerczego proboszcza Heera, słabował zawsze na piersi. Urodzony 14. listopada 1819 w Starym Sączu, zmarł tamże dnia 11. października 1859 r.