PODRÓŻE TROPEM KORZENI
Łączą nas wspólni przodkowie, często geny ...
łączy nas podobny wygląd, wspólne cechy,
w myślach, przeczuciach, nawet spojrzeniem na świat
staramy się dostrzec właśnie to – co nas łączy?
Poszukiwanie korzeni to nie tylko ludzie,
to także miejsca w których żyli nasi przodkowie.
To tradycja, historia, a także kuchnia.
To okazja żeby lepiej poznać i zrozumieć siebie.
Genealogia bez odkrywania tych wszystkich miejsc
gdzie przebywali przodkowie
mogłaby być troszeczkę niepełna,
dlatego warto uzupełniać swoje poszukiwania.
Może to być początek historii ; drewnianej puciery
albo redyku. Ze żerdzi, naprędce postawiono - kosor,
wegnano doń – kierdel – dojnych owiec. Tu ich ostoja,
w gieletach wzbiera się mleka owczego ocean.
Baca, się schował w szałasie, zaś juhasi, od tej chwili
syćka jakby znów odżyli, panując nad strachem ...
odrzutowców jęk, owczarki zrywają się na równe nogi
Mijamy kosor, owce, krowy, żyjemy pod jednym niebem.
Wieki zdają się mówić ...
zdarzenia kroplą czasu ich kruchość
ogarnęła imperium od wielu wieków
księżyc obok suchego drzewa
dłoń kładzie na zachmurzonym czole
wyraźne krawędzie krajobrazu
wzdłuż murów tłoczy się życie
wścibskie tłumy obok siebie
falą cnót, wiara, nadzieja i sztuka
przeszłość zaszłością we wnętrzu
przekraczając bramę Hagia Sophia
próg mijam z wgłębieniem
wyżłobionym ludzką stopą
patrząc na dzieje i to co zostało
usycha przeszłości skarbnica
w ciszy marmurowych zakątków
świat wrażeń, który się nie kończy
chcący przywołać przyćmioną epokę
myśli cierpliwie strapione
w bezgranicznych dalach
siedem kościołów Apokalipsy
aby nie zapeszyć ...
wyraźne krawędzie krajobrazu
wścibskie tłumy
ponownie
przemieszczam się
przechodząc bramę
próg wtóry mijam z
wgłębieniem
wyżłobionym ludzką stopą
patrzę na to co pozostało
aby dostrzec moment
z rozmysłem
myśli wyprzedzić
nim dotrą do ust
przenieść ciąg dalszy
z rzeczywistości odgarnąć
po turecku w rydwanie ...
moje podróże powiodą do wnętrza
potykając się o to, co prawda minęło
nie do końca mistyką się zowie
słowo za słowem jak strumień żywe
na murach przygarbionej historii
kamienie twarzą w stronę ulicy
wygrywają z czasem rydwanów
a każdy z nich to czyjaś łza ...
na glinianych wazonach utrwalone życie
światła ukłony i dzień kładzie się spać
pośród palm szczęśliwe godziny
od wieków przybywają i odchodzą
zmrok pogrąża księżycowe miasto
usypia echem minionych wieków
pomiędzy nierówny rytm morza
w nieskończoność mroczną podąża.
po stronie wstającego świtu ...
Przeciąga się trwoga, żeglując powieką
od Hellespontu zwodnicza flotylla herosów.
Dziejowość legła na tureckim dywanie ...
Wiekowym runem utkana historia.
Na sklepieniu gwiazdy poczęły blednąć
Za słońcem kolumny w porządku jońskim
Głowice kariatyd zdobione reliefem
Po gzymsach antyczność się ślizga.
Domysły snują miłe boskością freski
Na mokrym tynku, temperą tematy z epoki
Malowane pitosy, zlizane ręką czasu
Na brzuścu, przemawiają motywy Achajów.
Nieopaczną ręką uniesione włócznie ...
Sprzymierzeńców tarcze migotają blaskiem
Idą gęsiego, tłum wycieńczonych wojów
Zostawiając za sobą odsłonięty brzeg morza
Okręty o staję, chłoną po bitwach wielu
Żaglom starganym dały ponieść się fali
Wyrzucone na mieliznę kamienistej zatoki
Wieści, zwiastują bliskość nieznanego brzegu
Zmurszałe brody i twarze króla Spartan
Na skałach osamotniony okręt Menelaosa
Gdzieś podziała się reszta flotylli ?
Wydarzenia z odciskiem palca na ustach.
Dziś w zatoce cisza egejskich muszelek
Milczeniem brzeg się przybliża i ustępuje
Kiedy słońce zachodzi, nieśmiertelne nimfy
W bezwstydne barwy ubrane kuszą i fascynują.
Jeśli wierzyć? Zeus, okazał się wszem życzliwy!
na zew z minaretu ...
1.
Chwilą w bezruchu wszyscy z sandał wyzuci
Krainę przed sobą otacza nawałnica meczetów
Rozpalił się oddech, śpiew jednostajnie nabiera głębi
Krzykliwy Imam skojarzeniem na wieczność
Tam gdzie życie jest kluczem do rozważań
Obrządek z pacierzem fascynacją porusza ustami
Z rękami wspiętymi, że mogą być lepsi od innych
Anatolia przez kwadrans reflektuje się do nas.
Żółta smuga światła oddziela dzień od nocy
Luką spada z okiennicy granatowego nieba
Z zadartą głową czekamy na przychylny dzień
W polu widzenia zachmurzone okno błękitu
W niemym olśnieniu ruchome obrazy wydarzeń
Dardanele uroczą, dawna duma z epoki żeglarzy
Na dwoje wróżyły miesiące spędzane na morzu
Stambuł, wabi zwiewnością więc zamykam oczy
2.
Niebanalny w uroku pejzaż zabiega oczom drogę
Na dziedzińcowym cokole spazmatyczna istota
Olimpijskim laurem uwieńczona głowa
Najpochlebniejszym popiersiem się dwoi i troi
Przedstawia się jako Apollo, brzmi dumnie ...
[On] - jak i wszyscy schowani w cieniu Zeusa;
Eros, Dionizos, Atena, Hera, Afrodyta, Artemida
Byli wybranym zespołem akcentów wielkodusznych
Epizodem, który nawiedził sfrustrowaną ziemię
Odszczepionego dziedzictwa, zgoła - pięć tysięcy lat
Wstecz, dobre to były czasy greckiego panteonu
Z atrybutami podziwu, mieli ze sobą mnóstwo boskich dzieci.
Kaprysami niepomni opuścili ziemię w rytualnym orszaku
Gdy ludzkość uskrzydlona chimerycznym nastrojem
Z oczami wpatrzona w kogoś nowszego, odwróciła się
W sobie śmieszną pretensją – przekrzywiając głowę.
Brakiem ludzkiej logiki - wrócili do dziejowych posłannictw
- - - urok i moc utraciła – Artemida, Atena , Hestia, Nike,
- - - smutno w dal spoglądają Muzy – Euterpe, Kaliope, Talia
Zgasł bogiń archetyp ... ich przepych ... dominujący ...
W gruzach [ bezwolnie ] legli starzy bogowie - Zeus, Dionizos, Eros.
Dziś, w mitach rocznicami błądzące, upokorzone ich cienie,
Widziane gościnnie z głęboko utrąconym ramieniem.
Któż dziś, rozpozna starożytną boginkę z mirtowym wieńcem na głowie?
Krople słońca ściekają po rozsypanych bezkształtach
od wieków milczą kolumny, pomimo tylu wzniosłych słów
nie zdają sobie sprawy z rozkładu planet.
Za murami, reszta musiała się zdarzyć na wypadek końca
dotykiem badane szczeliny, maskują coś w sobie
aby ostrzec ludzkość, że historia się rada powtarzać.
Zbieram wszystkie ubrane w codzienność tematy
do wnętrza sposobią się bez pukania
niewyraziste twarze, niemiłosierne tworzą poematy
Na marmurze zaśniedziałe litery greką
źle znoszą życie matrony z odłupaną twarzą
nie umiem sobie wyobrazić ich pogodnych historii
mam oczy słońcem zmęczone
krajobraz ... ( legł w gruzach )
1.
Wiatr chmury przeciąga nad głowami szepczą drzewa
idą złudnie, choć bramy ruin na oścież otwarte,
spojrzeniem idę przez wieki połamany świat.
Stąd widać poległy w gruzach jego koniec.
Obok antycznych ruin, każda myśl - wydaje być się nowa,
pomiędzy odkopanymi miejscami, szukam niedomówień.
Dlaczego właśnie w tym miejscu, w tamtym odległym sensie,
ścieżką skrytą w zaroślach wchodzimy w pętlę czasu
2.
Wśród świata - świat stawał się ... (nie) światem ...
wątkiem w matowej grze gwiazdozbiorów, w rozpadzie epok
z kamienia łupanego, postęp żarna i rytualny egzorcyzm
mąciły w myślach samorodnych mędrców
W każdej świątyni; skrywała się jakaś rozpacz ...
dźwięcząca gwarem, do której myśl przeszłości pierzchała,
skręcając w boczną drogę, gdzie łaski pragną bogowie Hellady.
Przez mit się do nas uśmiechają, jak gdyby w podzięce.
3.
Na resztę życia zastygli głęboko wokoło wulkanów ...
nikt ich nie słucha z otwartymi ustami, więc tracą nadzieję
skaleczone widma osaczone rzekami lamentu ...
pod nawierzchnią mułu, nie mają siły, aby odpowiedzieć.
Od krańca do krańca ... dane mi było poczuć tamtejszy świat.
Odważnie w ręce klasnąć; w toku kryjówek ... zetlałe sprawy,
wciśnięte spojrzeniem, zdeformowani klimatem w bezsilności
legendą owiani herosi, przez chwasty muszą się na nas patrzeć ?
baśniowe kominy
już tyle lat
na rozwinięte pąki
gdzieś w Trzeciorzędzie ...
pył osiada smugą zakrzepłą
dzień każdy do siebie podobny
rysuje się mgliście
ze wzgórza kokarda dymu
kopcą stożkowe wulkany
Dede , Melandiez , Hasan
topnieją w oczach
całymi kwartałami
wychodzą z siebie
plują kawałkami lawy
na obrysach
mątny oddech ziaje
dolina drży tętnem gorącego żaru
dylemat piekła opada
nośny podmuch
zamazuje wschód słońca
wśród aktywności
drganie po drganiu
wbijają się w ciszę
ziemia płonie żywiołem
Kapadocja
po dużej aktywności
w glorii
nadszedł okres zlodowaceń
klimat stał się łagodniejszy
pojawiły się jeziora
lasy pełne zwierząt
skamieliny tufu
na wietrze się gibią skalne ołtarze
baśniowe kominy
brąz i czerwień odbija się blaskiem
trawa i zieleń w pobliżu ścieżki
kwiaty pachną stepem
niebo oddycha wiatrem
błękitną tonią ucieka
horyzont lekko przygarbiony
wszystko się dzieje za naszymi plecami
prymitywne plemiona ...
Kiedy słabością stopniały lodowce, na tyle głęboko odmarzł
dywan ziemi, zabłąkanym wąwozem wody cwałować ustały
i ustał niepokój w strumykach. Po siódmym dniu tygodnia,
co w boskim sensie prawdziwe, zagęszczonym szykiem,
aż do utraty tchu, wschodnie cywilizacje wychodzą na ugory ...
( każda wspólnota rozwijała się dzięki zbiorowej pracy )
Z uporem osła, z ochotą, spulchniali darń za pomocą motyk,
kamiennych maczug ciosy. Na rozkraczonych nogach idą sochy,
ciągnięte smykiem radła z sękatych gałęzi, dopóki czasu wyplenić
osty. Idąc manowcem musieli się spieszyć aby zakończyć dzieło,
dopóki słońce żarem palące nie przemieni wilgotnej ziemi,
w twardą jak skała bryłę. Nie dana jest im pewność szczerości.
Jak każe siódmy zmysł, egzystencjalna skarbnica wiedzy.
Z pierwotnego przedwiośnia, za oraczami ruszyli siewcy,
wprawną garścią rzucając sowicie, zakorzeniali oziminy.
Po zasianym, przepędzono stado [ raciatych ] owiec i kóz,
aby uczciwie wdeptać do ziemi sens. Jeszcze tylko w poprzek
tak i siak ... za sobą ... przeciągnąć rozczochraną gałąź.
Mijał czas jakiś patrzenia z bliska, na styku każdego lata
obfitość deszczy złą perspektywą, wylewy pośród pnączy,
więdną łodygi, kona ich płodność z podejrzliwością wróżą wątpliwości.
Widząc, jaki w prezencie przynosi im los, schylają się do źródła
Z kamieni usypują groble, wysokie, gromadzące nadmiar wody
w czasie ulewy, posłużą za drogi w odleglejsze pola.
Jak kazał siódmy zmysł i znaki na niebie, bieg zdarzeń to złoty pomysł
Życie skupiało się wokół rzeki, wzdłuż koryta jest chleb powszedni.
Daleko od zgiełku, rozwija się bujna roślinność, pachną zerwane cytryny.
Pięknie tutaj, w oczach przytulnie i miło, widać las oliwkowy,
górzysty krajobraz łagodny ma klimat i osobliwą zaletę.
Na skarpie, światło było ostrzejsze. Gronowy ogród i sad za murem.
Wreszcie nadeszła pora oddzielania się ziarna od kłosów,
De facto; przez setki lat mielonego na kamiennych żarnach.
Obracała się kula ziemska; z mąki wypiekano frykasy ...
Mrużący oczy argument, stare drzewa oliwek i winna latorośl
odarte owoce, dzielono równo pomiędzy członków gromady
Co dnia rozpalając ufność, zmieniano tryb życia na osiadły.
bursztynowy szlak ...
W Anatolii - - - asyryjscy kupcy od wieków mieli się dobrze.
Wędrując ze szczyptą rozumu, zostawiają swój ślad i nowe prawa!
Bogowie, od codzienności - nie wyrządzali im krzywdy nieznośnej.
Topole, wskazywały drogę, pozwalając odejść aleją życiowego taboru
Pioruny, ani razu nie trąciły na żadnym szlaku bez kwiatów, pór roku
Z wystających gór porozrzucanych wokoło, mieli tajemne barykady.
Spustoszenia nie czyniąc kiedy gwiazdy spijają noc, zdawali sobie sprawę,
Idąc tędy po dziewiczych śladach, konieczny jest trud człowieczy.
Na osłach siedzą ... przed i za (popędzaną żągadłami) wielbłądzią czeredą.
Jusuf; wybraniec władcy rodu ( kupiec wytrawny) nie bez przypadku ...
Wystawiony na próbę (sternika ) ... zebrał garść opaternych ziomków.
Szykując się do drogi ( tu ) zostawiali swoje serce i pełno było łez.
Odeszli z karawaną w kierunku Illionu, szlakiem gwiezdnych pielgrzymów.
Wędrując przez odludne tereny - wśród gapiów i trzody pasterzy.
Wiedli ze sobą juczne zwierzęta, ich cień pełzał wraz ze słońcem
Wzdłuż i wszerz – bezmiar przestrzeni, krzewem zarośnięte i trawą.
Bliskość nieba, góry strzeliste, na co dzień normalnością.
Strome ściany, uskoki, dumne kamienne doliny ... wyjątkowe jeziora.
Fale, niewdzięcznych owadów. Prąd rzeki zbyt wartki, aby przebyć ją w bród.
Brodzić więc muszą zagrożone gromadki, albo w grocie zamieszkać.
Nieraz, gdy trwoga , rozsądkiem mężów ... złożyć palną ofiarę.
Z opuszczonymi głowami prosić będą ; by moce ( były ) przychylne.
Nadzieją zawsze niebo, w podarunku łaskawością zaświeci.
Znając uprzejme ścieżki wśród gwiazd i nieba ornamenty ...
z takim samym zapałem ... za rok lub dwa ( pragną powrócić ) ...
powrotnym idąc tropem ... zarysy gór ... wielkie ich piękno.
Byli świadkami panoszenia się wielu dumnych plemion.
Łzy klęski żywą legendą, ocalałych z tułaczki wojów ...
Szyję, wyciągają (aby dojrzeć) postury, wielkich ludzi areny ...
Wrastających w szadź ( z królem Midasem ) co w złoto wszystko zamieniał,
Czego nie dotknął opacznie, zmysłowość w żywym słów przepychu.
Chwała ich płonie, wewnętrzny ogień, mitologicznym płomieniem.
Blade światło i mrok odpływa w ciszy niepokoju.
Burza przegnana. Na szlaku nieludzki wysiłek, ociężałe kamienie
Zrzucane znienacka, maskują wspólnotę chwili.
Krocząc, wiele katastrof i zniszczeń ( z nieopisanym żalem ) mijali
Posępne, opuszczone królestwa z ( najnieszczęśniejszych lat ).
Księga przeznaczenia ... okropne ognie za siódmą górą
Walczące na zmianę ... trzęsienia ziemi, pożary, wojny, epidemie,
Dziejowe dzieła, same się krzyżowały, wykrzywianiem twarzy.
Pobekują stada ... na górskich stromiznach przymrozki.
Pośród krzewów jałowca ślad wydeptanych kopyt.
Wielbłądy, szlachetne okręty pustyni ...
Na szczudlastych nogach, z wyjącym piaskiem muszą się zmagać.
Brzęczenie much. Od zawsze nocną ostoją był scalający ( karum) ...
Więc, zatrzymajmy się tutaj ... chociażby na chwilę.
Pośpiesznym traktem z wszech stron kroczące, turbany stałych bywalców
Stare wygi, parskają śmiechem, żują suszone daktyle i figi.
Opiekane żarem smakowali kasztany, popijając wielbłądzim mlekiem.
Przekrwione oczy, klękają w tajemnicy wiary ... po dziennej wędrówce.
Bogu, obie ręce podają wyniośle, z zadartą głową ... słowa o boskim znaczeniu.
Pod kopułą nieba, noc skulona w powiekach, oczy pogrążone.
Łukiem Karpat, migrują Słowianie, Wołosi, wszyscy są sobie bliscy.
W cwał ... oburącz ... na takt ... dłonie uderzają w skórzaną membranę.
Bębenki głośniejsze hałasem wśród kwilenia piszczałek ... całą noc.
Karmazynowy horyzont, spadające gwiazdy, od Bałtyku, po wrota – Hellespontu.
wierzchołki, sterczące nad widmo ...
W nieznane biegły trzy szlaki. Intrygujące.
Na bezludziu krzyżują sekrety wędrówek.
Daleko prowadzą przez państwo Hetytów.
Ich język z narzecza odpoczywającej rzeki – Nesa.
Na głos który się niesie od boga piorunów
Zapamiętajmy hetyckich bogów – Tesub.
Miał w sobie wrzask – ogromny.
Wśród echa nocy bogini Hebat, w urojeniach
Z rozkoszą na grzbiet ślepego lwa
Okrakiem siadała na wierzchołkach gór
A były to wulkany - Erciyes i Hasan.
Pustoszące ogniem i dymem pastwiska
Niszczące zasoby roślinność i wodę.
Na równinie wymierają gatunki, każdy dzień jest okrutny.
Wypalone miejsca i obłęd, wszędzie czai się śmierć.
Żywioł w nieoczekiwanych miejscach stoją ludzie.
Dramatem lawy wydobyte z dna, rozsypują się pogorzeliskiem.
Niebo karmi się żarem, tysiące płomieni wyszło na żer.
Strach, siejący niepokój i zamęt.
To Hades ... tłumaczyli swoje klęski.