żale hetairy ... (płatnerki) mężczyźni szukali w nich partnerek do pijatyk i orgii.
„cóż się z tym czółkiem stało, perłami lśniącym
spiralą pukli i brwią wygiętą w górę
spojrzeniem lubieżnym w uwodzeniu palącym
co lazło mężczyznom ... za skórę„
Zapraszając na ucztę, ognista [hetera] poluźniła kosiołki
Niczym w grze miłosnej, wzdychając, przechyliła głowę
Na prześwit, nastrojowa bielizna, lśniąca krągłymi biodrami
Bajecznym grymasem chitonik, zrzucony kusząco pod stopy
Poprawiając ramiączko u [peplos] znów odsłoniła ramię.
Wieczór ateńskim zwyczajem przy gierkach ponętnych flecistek
Możesz wybierać z obfitości [katakleistos]* Każdą z nich
Możesz posiąść za „obola” ... (tak w dzień jak i w nocy).
Możesz wszędzie, na każdym kroku, wybierać jaką chcesz ...
Pulchną, wiotką, sterczącą piersiami, dojrzałą albo staruchę.
Za ścianą [gynaeceum] niewolnice patrzą na tego - co je najął
Branki. Dorodne dziewczęta, odziane w przeźroczyste tkaniny
Migotają odsłonięte piersi, biodrami falują kuszące [demi]
Za pięć śledzi, figi lub ser, można pogłaskać [gephyris]*
Zawsze tania i łatwo dostępna, bez wyszukanych fryzur i makijażu.
Trzeba wiedzieć jak się zachować z /koszmarnym/ pić i spać
Idąc nocą na bezsenne spotkania, na niemą spojrzeń wymianę
W ciemnościach, wzrok wryty w świetliki lampek oliwnych
Oczy pełne rozkoszy i ręce spętane w szale miłosnym głaskają
Śnieżnobiałe masz loki pomiędzy biodrami, kochanico [rzeźbiarza]
„Co zburzył Aleksander, to odbudowała hetera Fryne”.
PS.
kobieta w owym czasie w Grecji, mogła być albo żoną, albo dziwką. Usługi heter uważano za rzecz nie przynoszącą żadnej ujmy i stanowiącą ważny element życia obywateli.
gephyris była prostytutką szukającą klientów na moście,
katakleistos pracowała w zamkniętym domu publicznym.
Za pięć śledzi, figi i ser ... marynarz wylicza wszystkie prezenty ofiarowane kochance: sykiońskie buty za 2 drachmy, flakon perfum z Syrii po tej samej cenie, cypryjskie cebule, 5 śledzi, figi i ser.
Fryne ... chciała o tym zapomnieć ...
a kiedy zły duch ją w złości [ dwa albo trzy razy] nawiedzał
brała cytrę i snuła pieśni o dzikości, grzechów i zła
w jej mowie słychać ... jak kroczy wzrokiem po niebie ...
kiedy duch słowa posłyszał, przerąbany miał cały dzień
czy byłam szczęśliwa ... gdy żyłam na wskroś inaczej ?
w ogrodzie rozkoszy [wytrawną pupą ] przechodniów wspierałam
co byli za jedni, skąd idą ... nigdy ich o to ... nie pytałam ...
było też u mnie sług wiele, do zbytku służyły ... wszetecznie.
wszystkie jak z bajki, upadły ze swych tronów ...
pamiętaj i ty dziewko ( do usranej śmierci ) pouczę cię krótko;
twoje zalety co nimi się chełpisz na dole, trującą rybą
to dzika podróż, przeraźliwy krzyk za drzwiami
z obrazka święty uciekał z odrazą, by nicość ukryć przed światem
tam był zbytek, czary-mary gościło błogi paradoks słowa
nieludzkie wartości popadają w duchowy chaos.
na pokuszenie wodzi rajskie jabłko, listek skąpo upięty.
skruchą osnuta wiara ... proszę o łaskę pokuty ...
twarz o rozpustnych oczach zmieniła na niebiańską.
z ubogiego ludu wyszłam, jako odpadek spod nóg
pragnę sama się ganiąc, zasznurować bluźniercze usta
dytyramby ... tragiczne trylogie ...
Wszystko toczyło się w jednym miejscu, [ u podnóży góry Pion ] ...
Orchestra, okrągły plac, gdzie, ludność mogła się zbierać ...
Na środku postawiano ... thymele. Widzowie, siadali na stromym urwisku
Kamienistego zbocza ... theatron, tkwiąc sobą przez długie godziny ...
Panowała zasada „trzech jedności” - czasu , miejsca i akcji.
Chór, na kamiennych schodkach, wyłaniał [ z pośród siebie ] ... koryfeusza
On, podawał chórzystom - rytm i melodie, w tańcu i śpiewie ...
Chóralnie, nabierając powietrza komentowano zdarzenia [ na scenie ] ...
W antycznej tragedii, pieśni wypełniały przerwy po między aktami.
prolog, parodos, exedos ...
tego dnia słychać puls melodii dla kolejnych pokoleń
są dylematy ... ( wyboru konieczności ) ... między ziemią a niebem
Chór ... ( ci co rozdziawiają usta ) ...
w teatrze, przytulonym do zbocza
eksplozją ciszy dobiega muzyka
co następuje, nie przyjdzie bez echa
chwytając spojrzenie do oczu się wkrada
aby jasno wyrazić idola, pośredniczą
pomiędzy widownią a sceną.
z krzykiem potwornym nowy dzień,
wynurzać się musiał na światło,
a po nim huk na złotym rogu
wdzięczność przywołał promieniom słońca
w powietrzu ma władzę i szerzy horyzont
przy jednej z uległych bram
miasto Hierapolis wybiega w tle
otwarta pieśń zagłuszyła tu ciszę
puls zachwytu od martwego muru
nieruchomo i głucho, dreszcze
( w perspektywie urodzaj nastrojów )
chłód triumfalnie się uniósł
od strachu dramat znieruchomiał
tu, brat na brata ... ogarnięty pychą
podniósł miecz triumfalnie się uniósł
w nieżyczliwym geście tebańskim
chciał się wielkim wydać ...
w śmiertelnym horrorze rodzina
wrota do piekieł w Hierapolis ...
Plutonium - z dołu krypta, do świata morskich głębin
Brama do piekieł, wzdycha unosząc swe nieczystości
Z dziury nieziemskiej co w ziemi od wieków gotuje
Tańczącym dymem falując, gazem toksycznym zionie
Zwierzęta ciągnięte szlochały - owce, jałówki czy byki
Zatopione w zapachach szczeliny - wszystko padało martwe
Samym sobą wchodząc oczami głęboko pod kamień
Na prastarej górze, kopcą odorem nieziemskie zapachy
W nikczemnych nastrojach, w obsesji, cierpienia bogów ...
Żywy oddech przeczuć i błagań, dusze wydają śmiertelne jęki
Żałobny głos do księżyca z gwałtownym napadem złości
W ciemnościach nocy – Filip [ apostoł ] kamieniami trafiony
Wznosi do nieba głos udręczenia, błyskają rzucane kamienie
Z wdzięcznością płaczą oczy wierzące, uśmiercone serce drzemie.
Plutonium ... wrota do piekieł ...
W rzeczywistości była to głęboka rozpadlina skalna,
z której wydzielały się trujące opary.
Kapłani bogini Kybele zbudowali tu miejsce kultu.
Grobowiec apostoła Filipa, jednego z dwunastu uczniów Jezusa.
Apostoł zmarł śmiercią męczeńską ok. 80 roku, w Hierapolis
Tu, właśnie został pochowany.
Orszak Dionizosa ...
Dionizje, obchodzono w miesiącu zwanym Elafebolion (przełom marca i kwietnia).
Rozpoczynały się od pompe – wielkiej procesji ofiarnej, urozmaicanej tańcami i śpiewem, której trasa znajdowała finał w świątyni Dionizosa. Tam składano bogu thysia, przeważnie był to byk kozła.
Kędziory wisiały kiściami do rwania, padały na ziemię i marły ...
Wśród setek drzemiących ogrodów, jeden był miejscem uwagi - szczególnym ...
Ustronny plac, z sielskim wystrojem u stóp urwiska, śmiał się pośród przestrzeni
Pod starymi dębami w głębokiej dobroci słychać świat Greków, życzliwy, beztroski
Orszak, wyruszył z przytupem o świcie. Utrudzeni przybyli wielcy bogowie
Istoty znużone, gdzieś w międzyświatach zwiedzające niebo, miasta, pałace
Obojętni na losy człowieka, pozbawieni kontaktu z ziemskimi bytami, szli najważniejsi.
Hefajstos – bóg rzemieślników, kulawy kowal losu, strącony przez Zeusa z Olimpu
przez dziewięć dni i dziewięć nocy z włosem rozwianym w błyskach burzy, spadał.
Demeter – bogini – matka ziemi, cierpiąca po stracie dziecka, od łez jej oczy przygasłe,
wargi spieczone i drżące od wymawiania imienia najdroższej córki, idzie w zgrzebnej koszuli
z poczerniałym kłosem w dłoni, do krwi raniąc stopy o wystające kamienie.
Hermes – bóg kupców, pasterzy, brat Dionizosa, jako niemowlę ukradł Apollinowi stado krów, sprytnie myląc ślady. Został patronem złodziei. Z rzeczną nimfą, spłodził dziwne stworzenie Pana, o owłosionej skórze, koźlich nogach i rogach. Nazywali go żywym Srebrem.
Psalacanta - Nimfa. Zakochana w Dionizosie, jednak ten nie odwzajemniał jej uczuć. Rozzłoszczona, opowiadała Ariadnie o nim złe rzeczy, by ta go porzuciła. Za karę Dionizos zamienił ją w roślinę, aby później [ kiedy zrobiło mu się żal ] upleść z niej wianek dla Ariadny.
Herakles - Słynął z wielkiej siły, męstwa, umiejętności wojennych oraz wyjątkowej celności w strzelaniu z łuku, ale też z sypianiem z dużą ilością kobiet. Król Tespios miał 50 córek i ani jednego syna. Umyślił więc sobie, że przynajmniej będzie miał wnuki. W tym celu rozkazał swoim córkom, aby co noc po kolei odwiedzały Heraklesa. W ten sposób Herakles stał się ojcem 50 synów. Za zasługi dla Teb, król Kreon oddał Heraklesowi za żonę najstarszą córkę Megarę,
Herakles w szale porzucił Megarę. Swego rodzaju pokutą miała być służba u Eurysteusza.
Na jego polecenie miał wykonać 12 prac. Wykonał dwanaście trudnych zadań, którym nie sprostaliby zwykli ludzie. Bogowie podarowali herosowi nieśmiertelność i czwartą żonę Hebe.
Charyty – Aglaja, Eufrozyna, Talaja – boginie pogodnego wdzięku, wszystko co piękne i miłe, obfite, wspaniałe, same nago tańczące w kółku. Lubiły się bawić, przebywać obok Dionizosa.
Z triumfalnym orszakiem, szli tak dni sześć, nocy sześć szli, czyniąc zgiełk brzękaty.
Wóz boga ciągnięty, zaprzężony w pantery, zdobny winną latoroślą i bluszczem,
w otoczeniu sylenów, bachantek [ kapłanek Dionizosa ] satyrów i bóstw pomniejszych.
Oschoforie … (winobranie)
- - wszystko, to dane nam w darze natury ... jest nam potrzebne ...
- - urodzaj gałązek się chyli ... zbierajcie krew purpurowych winogron ...
- - otrząście łzy złotych gron ... niech się łaskawie wykrwawią do tłoczni ...
Tak jak bogom przystało w hałaśliwy orszaku, z wesołością Satyrów
Nagie Menady, [ snu nieznające ] oczami powieść za siebie nie śmiało
W wieńcach bluszczowych na głowy, gniewem wybuchają przeciwko [drugiej kobiecie]
Euhoe, Io Bakche ! Zamroczone szałem, z Satyrami skaczące w wyuzdanym tańcu
Dziewice, przez bogów zapładniane w leśnych matecznikach, nad potokami
Nocne orgie w szaleństwie, chciwie pijąc wino z bukłaków, skandują jego imię.
Dionizos, bóg wina - - - poczuł się doskonałym [ bogo-człowiekiem ] ...
Jego, jedynym wielkim grzechem [ z tego świata ] - - - to smak życia
„Capre - diem” - - - pożądanie - - - wino i śpiew - - - wytwarzają więzy
Ucztując leżąco, wzdłuż sofy wyciągnięte nogi w boskiej kompani - - - pij,
jedz - - - leż z nimi - - - bądź miły - - - bo oni mają wielką siłę zacności.
Ktoś, wieńce splecione zakłada na głowę, inny podaje pachnidło
Wina jest coraz więcej, więc pachną wonności, kadzielnica wydziela woń
Bawić się towarzystwem - - - rozkoszować - - - mężczyźni radośni być muszą
Pić wino - - - to przecież rzecz zwykła, nie żadna rozpusta, kierując się cnotą
Pozdrówcie, Bachantki, czcigodną Alkmeonis, jako się godzi dobrej kobiecie
Młódki [ Nimfy ] owładnięte hellenicznym szaleństwem, wydają rytualne okrzyki
Ubrały się w koźle skóry, rozpuściły włosy, uwieńczyły się bluszczem
Szalały, ryczały jak by były krowami, wyjątkowo groźne, porywały dzieci
W stanie zaćmienia, pożerały własne niemowlęta, te które zostały matkami
Wyrwały się spod kontroli [ natury ] jak źrebięta uwolnione spod jarzma
Koniecznością takie poskromić, przez małżeństwo zyskują nadzwyczajne zdolności
Gdy one milczą; dzikie węże, wilczęta, jelonki, dają się brać w objęcia na ręce
Ogień nie pali, broń nie rani, przedmioty z półek nie spadają, na polu widzenia
Źródła - - - dające wodę, miód i mleko, karmiącym piersią – zwykle poczętych
Nie zmienia to faktu ani fabuły, miały takie miejsce w mitologicznej przeszłości
Po wydarzeniu Dionizos mógł powędrować do nieba i skończyć swoją ziemską wędrówkę
O bogach zawsze pamiętać
Zeus, na to patrzył przez palce ...
Tutaj, bogowie Hellady w asyście stróżów bojaźni
[ dwa lwy ] patrzą na nieba daleki łuk
księżyca rozkwitły blask i tłum nędzarzy
w mrocznej ciasnocie, stężało im oko
brzemienna ziemska kobieta Seleme
nie zniosła grozy ognistego pana
przed wschodem słońca spłonęła
rodząc przedwcześnie, młodzieńca
Dionizos, o oczach peloponeskich fiołków
wymsknął się spod palców jarzma rodzicielki
przed ludzkim wzrokiem chciał iść dalej - ukryty
miał wolę, zaskarbić przychylność Zeusa
za dawnych czasów po wyboistej szło się drodze
cuda i dziwy działy się ongi, nie byłe jakie
za boską pocierpieć chcąc sprawę,
we mgle, trop w trop, utartym kroczy szlakiem
z wesołym towarzystwem wędrował, w orszaku
sylenów, satyrów, bachantek, menadów
ludzkie ciała z końskimi kopytami i sierścią
nieodłączne postacie satyrowego dramatu
piewca, wyzwolenia się z kajdan narzuconych norm
każdy ma taką moralność, jaką ma naturę
burząc zastany porządek rzeczy i aurę co wokół
zrywając szaty harmonii, brutalnie ją obnaża
słodki plon - pieśni i śmiechy mkną pod niebiosa ...
jakaś gromada mroki goni, skacze na boki rozbawiona
bok przy boku, po tym kwiecistym skaczą stoku
tłum wesoły – chodźżeż pan ku nam – panie mój.
duszo ty jasna, skrzydlata ...
na klęczkach satyryczne dramaty wychodzą
wyszczerzają zęby rajskich ptaków śpiewy
chóralne na co dzień słychać piekła jęki
łagodnieje zwierzę obrośnięte sierścią
niesłychanym głosem po raz drugi
zmusza los aby go uśmiercono ...
w świętych orgiach dusze opuszczają ciało
wynoś się bo głownia plecy twoje zmierzy
nocy spokojnej nie dajesz przybłędo
przeklęty wciąż się kręcisz
i duszę wziąć z rozkazu skłonnyś
pozwól mi jeszcze ... pozwól żyć ...
jeśli się uśmiercę moja maska farsą
w epidramatach ku czci boga [urodzaju] Dionizosa
grywali zazwyczaj sami mężczyźni
każdy, w swoistej masce rodzaju ...
w powłóczyste szaty każdy był strojny
owojem puszczają się liście laurowe
każdy z nich wie, że nic się nie stanie
nic nie dzieje się (za) przedwcześnie
pachnie wokoło fioletem wśród winnic
w duszy narasta ogromna podnieta
i sam się orzech rozgryza ...
„ koźlarze” przebrani za satyrów ...
na sobie koźle skóry w słonecznych brązach
umazani syropem miąższ deptają w kadziach
wiedzą ; nie mogą ujawnić tajemnicy
o której wiedzieli starożytni Hetyci
przybywszy na tutejsze tereny
potęgą ród ich tkwi ... setki ludzi ...
po zachodzie słońca bawią się lekko podpici
księżyc i wzgórze prozaiczne w kącie
żeglarze z południa siedzącą w kuckach
przeklinają niepogodliwe gwiazdy
które mrocznie spływają na ziemię
mężczyźni z fermentu raczą się płynem
śpiewy podnoszą się żarem tańczące iskry
z gwiazdami się parzą i patrzą z obłoków
na świecie licho nie śpi cicho ...
wąż boso w gąszcz życia ucieka
pośród strof śledzimy własny los.
Dionizje, bachanalia, orgie, karnawał… zmysły spuszczone z postronka, zwierzę rozprawia się w człowieku z rozumem. Rozsądek gubi się w rozpętanej chuci. Wyzwolenie z norm – nakazów i zakazów – poczucie archetypicznej wolności, szał powrotu do świata niczym nie skrępowanych instynktów.
Moment oddania się siłom popędu – mocy, która kreowała nas – w naszej nieświadomości – przez tysiące lat.
Pan: główne bóstwo pasterskie starożytnych Greków
„Muzo, opowiedz o miłym potomku Hermesa dwurożnym,
Hałas z pieśniami lubiącym, koźle nogi i rogi mającym
Leśną on łąką przemyka z nimfami do tańca skorymi,
Swą sztuką stąpają po górskich szczytach, dla kóz niedostępnych
Pana wzywając, boga pasterzy, o włosie dziwadła,
W kudły splątanym, któremu śnieżyste wszystkie wyżyny
Los dał w udziale, i gór wierzchołki i szlaki skaliste”.
(Hymn hom., XIX, 1-7, przełożył W. Appel)
Pan; skąd jest rodem – zgodnie ze starogreckimi wierzeniami – rodzicami Pana byli
nimfa Driope i bóg Hermes, bardziej przypominał on zwierzę, niż człowieka.
„Przyszedł na świat z nogami i rogami kozła. Przez palce patrzył na wsze sprawy
Uszy miał długie i kosmate, capią brodę , cały był porośnięty gęstą sierścią”
Pan z panów.
Zabawny, koźlonogi bożek, potomek pasterza Kratisa i kozy Amelteji
Z łaskawą powagą czuwał nad stromymi górskimi ścieżkami, nad mostami,
Szlakami wędrówek górskich pasterzy, myśliwych idących pośród mgieł
Zwinny, wesoły bożek, graniami się styrmał, patrząc na życie ludzi i zwierząt
W kamiennej kolibie [ szałasie ] Pana, dzień iście boski, wiecznie płonący ogień
Jak sen - potężne pochodnie, słodkie i miłe jako baśnie, w skalistej turni urodzone
W ciemnym źlebie, słychać ich co dzień jak zawodzą, jaka to radość ich rozpiera
W bachantach, rys pochlebny masz, przemierzasz kraj swój w koźlim truchcie
Nie mógł opędzić się radości; nasz zacny Pan, przed grotę, pozapraszał gości,
Młódź pasterską z okolicy, chłop w chłopa na schwał, że ino patrzeć, ludu mnóstwo
Trzy dni i noce trwały hulanki, tańce, swawole, jeszcze ich macie nie skończone,
Uciesze swej puścili wodze, mieli ze sobą wina moc, tonęła w śpiewie letnia noc.
Wielką miłością darzył Selene, do biesiady ją uwiódł, boginię płodności księżyca,
Uwierz w me słowo, sto białych wołów – ni to ni owo, przykłada ucho do swej ziemi
Nieco bez głowy, wciąż przyrzeka, że żaden szał go już nie skusi, żyć w majestacie
Nieco ochoty do biesiady, ponieważ miały ją pradziady, wielbiący bajdy, kraj rodzinny.
Po coraz to nowych tropach leśnych wędrówek, natknął się Pan, na nimfę Syrinks.
Piękna córka rzecznego bożka Ladona, tak bardzo mu się spodobała, zarzucił pomost
Zapragnął pojąć ją za żonę. Syrinks, boska wspaniałość, mogła uciechę mieć z Pana
Nie odwzajemniała uczuć – ze względu na szkaradność adoratora. Odrzucała zaloty.
Pan, nie dawał za wygraną, naprzykrzał się nimfie. Uciekająca przed kosmatym stworzeniem Syrinks, odczuwać poczęła paniczny strach, panikę. Nie mogąc wytrzymać namolności,
wznosiła błagalne modły o ratunek. Usłyszeć ją miała bogini Gaja, zamieniła przerażoną w trzcinę. Zawiedziony takim obrotem Pan, ściął kilka trzcinowych łodyg, zrobił instrument. Syringa.
Mitologiczny Satyr Pan
W mitologii greckiej był to Pan. Straszny brzydal. Zarośnięty cały, broda zmierzwiona, na głowie różki, zamiast nóg kopyta i, jak mówią wersje dla dorosłych, imponujący penis. Mieszkał w gąszczu drzew, w głębokim lesie i raczej krył się przed ludźmi. Miał jednak talent. Na instrumencie, który tradycja dziś każe nam nazywać fletnią pana, grał pięknie. Można sobie wyobrazić, że ten odrażający brzydal tęsknił za ciepłem kobiecym i miłością i w to swoje rzewne granie wkładał całą duszę.
Niewiasty słysząc dźwięki jego muzyki, a przecież są to uduchowione istoty – dla których nie liczy się piękno ciała, lecz piękna dusza – kierowały się w stronę muzyki. Bliżej i coraz bliżej. Jednak, gdy zobaczyły tę odrażającą powierzchowność grającego Pana, uciekały z panicznym lękiem.
Podobną funkcję miał zapewne również kult Dionizosa. Wyobrażano sobie, że w jego orszaku były nimfy zwane Menadami i stworzenia podobne do Pana, które nazwano Satyrami. W obrządku dionizyjskim nie akcentowano już atmosfery tajemniczości i muzyki. Satyrowie zwykle przedstawiani byli ze sterczącym fallusem, gotowi posiąść każdą napotkaną kobietę.
Święta dionizyjskie, zwykle związane z plonami winorośli i kosztowaniem wina, były początkowo nieustająca orgią głównie erotyczną, bo ówczesnym greckim winem porządnie się upić nie było łatwo. Co prawda w późniejszej greckiej tradycji Dionizje to było przede wszystkim święto teatru, ale do czasów współczesnych przedostała się bardziej ta wersja dzika z napalonymi Satyrami i pijanymi rozpustnymi Menadami.
Muzy greckiego teatru ... [ każda swoją dziedzinę w sztuce ]
Orszak Apollina; się jeszcze na dobre nie zaczął, a już się kończy wrażenie.
Przedstawia się scena, gdzie fabuła, uzyskała wymiar wewnętrzny.
Bogowie idąc, patrzą za siebie ( odwieczna ciekawość odwraca im głowy ) ...
Wszystkie twarze coś mają w sobie ludzkiego, coś z zuchwalstwa, nieufności.
Skłonności naśladownictwa, już od dziecka wizja w wyborze rozrywki.
Krocząc nie patrzą przed siebie, usposobieniem krzykliwe i hałaśliwe.
Twarz, boska, anielska, bez wyrazu cierpka, straszna rzecz to brak względów
Języki mają potwornie cięte, wargi w złożoną całość, ten sam chód co dawniej
W tłumie rozpychać się łokciami, nogami, bo fakt się wydaje znamiennym
Deszcze przestały padać. Świat im się kończy, boskość obumiera. Panteon grecki.
Muzy ... córki Zeusa, było ich dziewięć, na szczytach gór mieszkały w Parnasie
Kwitły tam łąki rozkoszne, pod Olimpem wypasają się trzody i święte źródło,
Bije - urocze szaleństwo poezji. Stąd wyruszały, stąpając z pieśniami do wtóru
W całuny mgieł spowite, szły pośród nocy, śpiewając głosem przecudnym.
Kalliope – z bohaterską pieśnią, opiekunka poezji epickiej, dająca natchnienie poetom,
Najstarsza i najmądrzejsza spośród sióstr, śpiewaczka. Swoimi występami uświęcała
Niekończące się uczty bogów na Olimpie. Otoczona świętym gajem kadzideł,
Wokoło duże konie od rydwanów, pasły się na łące. Uśmiechająca się do gwiazd
Traktuje swoje siostry i podopieczne muzom dziewczęta, niczym własne córki.
Erato – Umiłowana, w mirtowym wianku z lirą i małą kitrą w obu rękach
Podnosząc dumnie głowę, wie jak naprzód, najświetniej z miłosną pieśnią,
z weselną, w pełnej tonacji, wieść je na drogę wdzięcznej egidy – narracji.
W mimicznym tańcu z Erosem, w dostojeństwie dać z siebie wszystko
W wieczornym zapachu łagodności nocy, puszczają iskry namiętności.
Klio – w płaszczu marzenia, trzymająca w dłoni zwój historii, na pergaminie
świadectwa ze źródeł zebrane, żywoty mówią nam wprost. Wielki podziw
i głosy drżące w oczekiwaniu, wybrnąć przy braku wyraźnych świadectw. Popłynąć
teraz w morza toń, wśród najburzliwszych wokół mórz, naglących przyczyn. Zgoła,
gdzie taki straszny świat, życie na chwiejny rzuca los. Historia ... cicho idzie stąd.
Euterpe – lirycznie wstydliwa twarz boskiej muzy, nektarem warg grająca na flecie
w oczarowaniu drżących ust, łamie się głos, falują niespokojne piersi. Wlepiony wzrok,
w krzywdę występków zapatrzony i zagadkowe piękne tony ... graj dopóki chcesz,
w najpóźniejszy nawet czas, tłumy rozum potraciły, nad przepaści tańczą dołem.
Wszyscy społem, góra win wyrasta skrycie, nad tym jednym słowem – życie.
Talija – w wianku z bluszczu, w masce komicznej, okrzyknięta patronką komedii
Odgrywa znaczącą rolę, zawsze jeden i ten sam chór, jednoczy w sobie harmonie i rytm
Melpomene – niech swoim językiem przepowie muza tragedii i pieśni żałobnych;
Smutna, trzymając maskę tragiczną, przez drzwi otwarte - wielkiego świata, idzie;
Gdzie ludzkie klęski, zarazy, nieurodzaje, gdzie bydło padało, wszystko padało,
za dziedzictwo ojców winy. Straszne noce, zagadkowe, potraciły swe rozumy.
Trza odpocząć ... smutna maska ... snom folguje ... mistrzyni żenady ...
gignięciem światła na noc wygładza czoło ... pomiędzy ogniami siedzi ...
głód, susza, nieurodzaj, brak ofiar dla bogów ... okaleczone dzieci potwory ...
koszmarem miele swoje spojrzenie ... wywołuje istoty istnień ...
Kozłonodzy satyry, na jej posłudze, siedlisko pełne dziwacznych istot ...
o potężnych wpływach bachantki, osły parami - cały ich ród w ciemności ...
z niejasną przeszłością, zbaraniały od patrzenia w dal Sylen, leśny bożek - nicpoń ...
brzydki ale radosny, chowa się w sobie ludzką duszą, nagi z rosy się otrząsa ...
ma piegi na nosie, na śnieżnym czole, każdy ponury dzień przeistoczy w różany...
Terpsychora – radośnie tańcząca, muza ukochanego tańca, matka syren
Przy blasku nikłego księżyca, za ręce się trzymająca, baletnica w swoim żywiole
Z wdzięcznością swoje kroki stawia, gdzie teraz jesteś swymi myślami ?
muzo kochająca taniec ...
w milczącej czułości trzyma lirę w dłoni ...
fatum uczty przy lampie oliwnej ...
nektar, ambrozje, wino, rozkoszne pachnidła ...
w bezsilne ramiona wazon bierze, srebrem pokryty
delikatnie kością słoniową, misternie obity
trwale zeń strumień cichą strugą szumi
upaja, aż się napój wyczerpie
Sprzeczne siły się łączą stwarzając ...
obraz kobiety ... jasno-białej karnacji
bez cienia zmarszczek
czar roztacza wdzięcznie
w odzieniu marzenia piękność nie do poznania
musiała wędrować przez wiele krain
spotykać na swym szlaku wielu ludzi
nad losem płakać niepotrzebnie
nie ma kobiecego wstydu
pije wino w próżności płonie
blask zmierzchu pierzchliwy
a oko, wciąż patrzy ... szeroko.
Polihymnia – otulona himationem, wielośpiewna muza sakralnej poezji ...
w zamyślonej pozie, boska relacja w obcowaniu z człowiekiem, sacrum ...
nieba z palcem na ustach, słodkie i dobroczynne towarzystwo. W tym leży jej siła.
Urania – niebiańska muza astronomii i geometrii, trzyma cyrkiel i globus lepszego jutra
Nadzieję nowych ciał w przestrzeni, nowych odkryć i wyzwań, nowa rzeczywistość
w odbitym echu ślepoty słonka, pomiędzy nami, przestrzeń na sznurze zawiesza.
ogniwo puściło ...
Lekkomyślność, z kwieciem we włosach, chce uciec bez troski, bez żadnej powagi
Bezmyślność, gdy dzień wstaje, po stromej ścieżce pędzi w szał, prosta droga
Dzika perć, dziki duch od gór się wlecze, wyszczerza oczy [ straszne ślepia ]
Coraz groźniej skrzydłami trzepie, znowu precz leci, zawdy mu skoro ...
Widząc klęskę świeżą, wszędzie nędza, nikogo nie oszczędza. Na brzegu ;
Głód się pleni, żebrzący ludzie w dzisiejszej dobie, wypróżnione kieszenie
Słów wzniosłych prawić nie trzeba, nie zastąpią one jałmużnego chleba.
Wszyscy bogowie doceniali Muz towarzystwo, pragnęli ich przychylności ...
kochać, bawić się, tańczyć, obracać, z dziewicami umawiać na spotkania ...
chwytać dzień, zanim starość nadejdzie, w samotności troska gniecie ...
ku dołowi, ku wyżynie, nasze dusze, nasze zmysły, nasze siły co gdzieś prysły.
Demeter ... „ mater dolorosa” ...
bóstwo ziemi uprawnej ... zbierająca nasiona, bogini pól i urodzajów ... wdzięczy się z ułamanym rogiem obfitości, odżywia rydwan słońca ... rzuciwszy wprzódy klątwę na ziemię ... (co by nie mówić), wnet ją odwołała ... znów zielenią się pola i lasy ... „matka ziemia” ... rozkwita bujnością na wiosnę ... jesienią deszczem opłakuje ... „odchodzące dziecko” porwaną (przez Hadesa) córkę ( Korę – Persefonę ) ...
szukając (płowowłosej) - Kory, cały świat przemierzyła ... wchodząc wszędy, (doszła do ostatka), grób po grobie, miała oczy wydarte, do dziś, w przebraniu kobiety ... żyje wśród ludzi.
w powłóczystej szacie, żałobna i smutna ...
z pochodnią w ręku błądzi po lądach i morzu ...
przeszukuje załomy skał, leśne uroczyska ...
rozpaczą matki, dziewięć nocy szukała (Persefony) ...
nie było kąta na ziemi, gdzie by nie zajrzała ...
kłosy, wyschły w jej wieńcu, zwiędły pęki maków,
latami przymglone żurawie oczy, wyzbyte łez ...
wloką się przed się ... z przedmiotu na przedmiot ...
bezradnie zawiedzione, szukają córki oczekiwaniem
na łące ją zostawiłam, nad brzegiem morza, wśród nimf ...
zabroniłam jej zbierać zwodniczych narcyzów ...
te, bóstwom podziemnym są przypisane ...
ich woń odwraca myśli od nieba ...
kuszące białymi płatkami i złotym sercem ...
zerwała w zagubionych krokach i oczy jej zaszły bielmem ...
z ciemności rozwarła się czeluść Tartaru, gdy się ocknęła ...
na wozie Hadesa, wołała, krzyczała, nikt nie usłyszał ...
z jej oczu znikały znajome wybrzeża, łąki, zasiewy ...
w rozpacz popadła boska wspaniałość ...
przygasło słońce, blask jego się ściemnił ...
„Pani od urodzaju” pola okryła żałobą ...
przeklęła łanów zieloną chwilę radości ...
odeszła od pól, ogrodów, wszystko zamiera ...
w gorzkiej rozpaczy zagniewana na bogów ...
o Nią , pytała każdego przechodnia ...
smutkiem zbudzony bóg piekieł, spełnił zlecenie Zeusa ...
Persefona - wychodzi z podziemia ...
wielka jest radość matczyna [Demetry] ...
wielka też boleść przy następnym rozstaniu
wracała do matki - wiosnę w zalążku niosąc ...
obdarza rosą deszczu, jej rozkwit, radość matczyną ...
ziemia się mai dorodnością kwiatów, skrzy się ...
wśród sadów woń owoców, dojrzałość pszenicy ...
przy dźwiękach muzyki otwierają się wrota ...
patronka czuwa nad wszystkimi sprawami ...
na polach ją widać, dobrym duchem snopów ...
bogini o oczach zadumy, schodzi ze wzgórza ...
swobodą potoku, na głowie wieniec z kłosów ...
Demeter
Wielkie misteria ...
Milczenie jest złotem
w odległym, modlitwą kraju
rolnicy, po trzykroć orzą rolę ...
po każdej zbiórce, radość
budująca duchową świeżość
podchodzi do nich wysłannik Dionizosa
podając puchar rajskiego wina
żniwiarze, plony zbierają tej ziemi
podbierają trzej niewolnicy ...
lecz ciągle łzy płyną im oschłe
wokoło stada bydła z prostymi rogami woły
owce, jagnięta, beczały idąc na pastwisko w redyku
czterech pasterzy na osłach
przy nodze - dziewięć pasterskich psów
pastwiska w rozległej dolinie
w cieniu topoli pasie się trzoda
dwa potwory porywają jałówkę
pilnujące psy nie zdołały odbić stworzenia
złociste winnice na zboczu
z ojca przechodzą na syna
w porannej szarości purpurzą się źrałe grona
uginają pod ciężarem owoców
boski Dionizos dumny pod stropem nocy
o świcie korowód rusza krzykliwą procesją
młodzieńcy i starcy przechodzą falami
pomiędzy światem ludzi i bogów
złociste wieńce wokół czoła
uśmiechają się do mnie w głębokiej inicjacji
Cel powołania misteriów jest jasny - Kora, na skutek swego porwania przez Hadesa, poznała tajemnice świata podziemnego. Zdobytą wiedzą podzieliła się z matką. Obie boginie, miłując ludzi, również im użyczyły swej mądrości, aby odtąd potrafili zapewnić sobie lepszy los na tamtym świecie. W misteriach uczestniczyły tłumy ludzi, których łączyła wiara, że po śmierci zostaną oddzieleni od rzeszy niewtajemniczonych i przejdą do lepszego świata.
Kult Demeter oraz Kory Persefony miał wiele lokalnych odmian, ale najważniejszym obrzędem były oczywiście obchodzone jesienią misteria. Koncentrowały się one na nieśmiertelności życia i dawały nadzieję na dobry los dla wtajemniczanych (prawdopodobnie wierzono, że po śmierci trafiali do najlepszej części Hadesu nazywanej Elizjum.
Córka Demeter była zarówno boginią podziemia (jako Persefona) jak i wegetacji Kora.
Jako symbol odrodzenia i nieśmiertelności była przedstawiana na sarkofagach.
Kora jako jeszcze młodziutka dziewczyna w słoneczny dzień bawiła się wraz z nimfami na łące.
Matka pozwoliła jej pleść wianki z wszystkich kwiatów poza poświęconym bogom podziemia narcyzem.
Niestety, Kora niepomna przestróg matki zerwała akurat ten kwiat, co sprawiło, że nad łąką zaległa ciemność, a w pobliżu otworzyła się ziemia, z której jadąc na rydwanie zaprzężonym w czarne konie wyłonił się Hades, bóg podziemia, porwał Korę i wywiózł do swojego królestwa. Wszystko odbyło się tak szybko, że nikt nie zdążył zareagować ani nawet zauważyć, kiedy zniknęła córka Demeter z wyjątkiem nimfy wodnej Kyane, która słysząc krzyk przyjaciółki próbowała ją ratować. Nie zdążyła jednak, jeden z pędzących rumaków kopnął ją w ramię tak, że mogła tylko rozmasowywać bolące miejsce i płakać za Korą.
Przerażona Demeter szukała wszędzie córki, jednak nie zdawała sobie sprawy, że Zeus, ojciec Kory, obiecał ją Hadesowi za żonę, nie informując przy tym matki ani nie prosząc jej o zgodę. Demeter chodziła i szukała córki bez ustanku, a gdy o wszystkim się dowiedziała (czy to od Hekate bogini nocy i czarów, czy od Heliosa boga słońca widzącego wszystko co dzieje się na świecie), w wielkim gniewie rzuciła klątwę na ziemię, by ta nie rodziła plonów dopóki córka nie zostanie jej oddana. Zakłóciło to porządek świata i ludzie skarżyli się, że zboża oraz inne rośliny wysychają, więc nie będzie można zebrać plonów i nastanie głód.
Zeus nie miał innego wyjścia jak zwrócić córkę matce. Jednak dziewczynę skuszono w Podziemiu do tego by zjadła kilka ziarenek granatu, a to sprawiło, że już na zawsze miała należeć do tego miejsca.
Ostatecznie zawarto kompromis: jedną trzecią roku Kora (zwana od tego momentu Persefoną) miała spędzać w podziemiu z mężem, a dwie trzecie z matką na powierzchni. W ten sposób tłumaczyli sobie Hellenowie zmianę pór roku: zimą ziemia smuciła się wraz z Demeter, że jej córki nie ma, a wiosną i latem, kiedy ta powracała, z radości wypuszczała listki i kazała kwitnąć kwiatom.
Matriarchat ...
słońce i księżyc w gronie gwiazdozbiorów
wojna i pokój w rozpaczliwych aktach
obok dwóch Greków o coś się sprzecza
jeszcze po śmierci pięściami grożą
dwa miasta – nieba obraz i morze uśpione
w czasie pokoju radością promienieje
weselą się ludzie, amazonki świętują
tańczą szczęśliwe, taniec rajskich drzew
u bram nocy, wojskami wrogów oblężone kobiety
w koszulach dzieci postawione na straży
co wcale nie wróży niczego dobrego
na czele z Hippolitą, Amazonki ruszające do boju
to największe ryzyko ze wszystkich ...
oddanie swojej przeszłości, swojego szczęścia
w ręce drugiego człowieka, to odsłonięcie słabości
spośród tysięcy trzymajmy się razem za ręce
uwierzmy w naszą wieczną chwałę ...
uwierzmy w słowa co są hymnem ...
śmierć się zbliża, tylko patrzeć jak tu stanie
życie ulatuje za życia jak powietrze
Ps.
Dziś mówi się że niegdyś istniał system społeczny, oparty na rządach kobiet - Matriarchat, który potem został obalony przez Patriarchat. Okazuje się jednak że to nie jest do końca prawda. Mianowicie, zarówno matriarchat jak i patriarchat istniały wobec siebie równocześnie. Były plemiona łowców, wśród których na pierwszym planie stawiano kobiety, jako że to kobieta rodziła dzieci - dawała więc nowe życie.
Dlatego więc kobieta, która dawała życie była na poły czymś magicznym, podlegała ochronie - jej życie było ważniejsze, jako że zapewniała przetrwanie danemu plemieniu. Stawała się przywódczynią swego plemienia, oraz kapłanką Wielkiej Matki w pierwszym wielkim mieście-państwie Catal Huyuk w Anatolii). Ale z czasem ta forma rządów zaczęła powszechnie zanikać i oddawać pola innej, opartej na władzy mężczyzn.
Po tej zmianie nastąpiła degradacja dotychczasowej pozycji kobiety i ogromny wzrost pozycji mężczyzny (ojca, męża, syna). Gdy bowiem dane plemię zaczęło zajmować się uprawą roli, zauważono że ziemia, którą dotąd personifikowano jako siłę kobiecości i która rodząc swe plony zapewniała plemieniu przeżycie, nie czyni tego sama z siebie. Zauważono że ziemia jest dzika i należy najpierw ją sobie podporządkować, czyli przeorać, kilka razy obrócić, użyźnić, zasiać albo zapylić.
Ludzie zrozumieli, że ziemia, aby dawała dobre plony, musi być dobrze użyźniona, należy więc najpierw wbić w nią ostrze radła (symbol falliczny), by uzyskać pożądany efekt.
To spostrzeżenie bardzo wiele zmieniło w świadomości owych ludów.
Ziemię zaczęto postrzegać jako coś negatywnego, jako niszczycielską siłę, która pochłania jedynie kości zmarłych, ale bez siły Słońca i ognia (czyli atrybutów męskości), niezdolna jest zrodzić nic dobrego. Matkę Ziemię zaczęto więc utożsamiać ze światem mrocznych demonów i zjaw wrogich siłom boskim i ludziom.
Ziemia przetrwała, ale po części, została zniszczona w wyniku międzygalaktycznych waśni. W tym momencie kult Wielkiej Macierzy staje się tajemniczy i groźny jak sama śmierć. A łączy się on z kultem płodności i kobiecości, który coraz częściej zaczyna być postrzegany jako ponury, okrutny, tajemniczy i krwawy (przykład krwi menstruacyjnej, jako symbolu nieczystości). Ludzie zaczynają pytać dlaczego pewne misteria są odprawiane nocą, przy świetle Księżyca, który ma duży wpływ na żeński cykl rozrodczy, a nie w świetle dnia - w blasku Słońca - symbolizującego męską siłę witalną?
W wielu jeszcze miejscach w Anatolii, dzisiejszej południowej Ukrainy, Krymu, Rumunii i Bułgarii, słowiańskich Bałkanach, terenach naddunajskich oraz kaukaskich - ostały się formy kultu Wielkiej Macierzy – żyły tam bowiem sławne "ludy" Amazonek. Stwierdzono występowanie na Mazowszu w wiekach od IV do V grobów, w których są pochowane wyłącznie kobiety i dzieci, a później (VI-VIII wiek) cmentarzysk kurhanowych, także jak zwykle ciałopalnych, ale bez śladów spalonych kości i ludzkich popiołów
Istnienie ludu wywodzącego się od Amazonek, a nawet samych Amazonek i Grodu Kobiet w dzisiejszej północno-wschodniej Polsce jest potwierdzone przez średniowieczne źródła kronikarskie.
We wczesnym średniowieczu było to powszechne mniemanie, przekazywane z ust do ust od starożytności.
Ziemica Mazów rozciągała się na zachód od Rusów i na północ od ziemicy Charwatów-Chrobatów.
Głównym grodem od pewnego momentu (VI wiek) stały się Szeligi koło Płocka.
Proces przemieszczania się Mazów znad Donu ku Mazowszu dokumentuje geografia Ptolemeusza, gdzie jest mowa o Górach Amadokijskich i mieszkających tam Amadokach-Amadzokach.
Zmiana członu amaz na maz w nazwie ludu nastąpiła w drodze aliteracji. Mazowie z Sorabami (Serbami) i Charwatami (Karwatami-Chrobatami) tworzyli w tamtym czasie wielkie państwo sarmacko-słowiańskie.