Andrzej Pitoń-Kubów
wiersze, teksty z archiwum
ECHO GŁOSU ... · M2

M2

z góry; pranie niesfornie wywieszone na słoneczną aktywność
wisi wśród balkonowych kwiatów złą stroną duszy cały ten kram
sfatygowany swetr krzywo pół okna zasłania na witrynach oczy
poszwa zwisa z balkonu w poprzek balustrady z próchnem desek
bloki na zewnątrz wyglądają niczym koszary za wschodnią granicą
stres zżera od środka długi spór się odbywa zanim do czegoś dojdzie

pod dwoma kołdrami w dostatku wzgardy kiepski los przy świeczce
w krzywym zwierciadle nie do śmiechu duma. żona się sypie i krzyczy
w moje wnętrze utyskuje [nie pij-e] z majakami wole trzeźwy świat
z dużą dozą optymizmu utwierdza mnie jej głos teraz powszechnością
w podobieństwie do innych kobiet ma obsesję na punkcie czystości
więc łokciem przecieram białe wąsy stołu z rozlanego mleka zacieki

w istocie obrzydzenia nic mi się nie chce pod żadnym widać pozorem
z przyczyn znanych tylko mnie i magom we fraku - kac moralny absurd
wyścielony od wewnątrz nerwowym podnieceniem o każdej porze
nagość rozsupłać w swym ubogim wcieleniu barchanowe koronki
sekret uśpionej dziewiczości w niepozorne drobiazgi szalonego wieku
w ręce chuchając z alchemią słowa przyszła sąsiadka z potrzebą mówienia

w oczy wchodzi jej ogrom złota. zaczyna nękać mi głowę łagodny jedwab
bez owijania w bawełnę pociąga sobą w tak wieczorowej porze wzdycham
w jakimś tam niepamiętnym momencie zgodnie wpadamy w sidła kobiet
niepokój z kretesem szczęścia władcze poczucie. ono mną całym zawładnie
zdumiewające. krępującego krzyku dysputa morałem nie do uniesienia
nie do uniknienia wymianę zdań na później odłożę. milczenie jest złotem