Rio Grande
w istocie to takie wewnątrz proste
tylko tak trudno o tym mówić
jak otwierać by nie otworzyć
nowych pogmatwanych przepisów
kongres przemawia w gąszczu prawa
suchością słów chaos i urzędnicza niemoc
schodzą na psy w poprzek nurtu rzeki
na zielono idą tłumy z dygotem duszy
w księżycowym półmroku szeptem
noszone słowa ludzkiego kształtu
cienie malują kontury życia pstrą
ciszą w ciemności otulone postacie
po pas po pachy żywiąc nadzieję
zanurzają się w zatopionych myślach
nurt Rio - głębia wypełniona po brzegi
falą nadzieją upragnionej wolności
pogodnych niebios głębio nocy
ukryta w polach ciszy udeptanej
ziemi na ofiarę losu wymarzona
wolność w niewidzialnych rękach
dmuchawce tłem bezdomnym tułaczom
płacą marszem fruną przez marzenia
nagrzaną skórę świeża bryza ożywia
zesłana w nagrodę przychylnym darem
zabrane ze sobą brzuchate bukłaki
z głuchawym łoskotem patrzą prosto w oczy
komary zawzięcie dokuczają plagą
rzeka wygina się niczym grzechotnik
skrzydlaci kontrolerzy salwami znów
sprawdzają rewir od świtu do świtu
obszar jest rytmem zciszonych stóp
przenoszą marzenia przez zieloną granicę.