namaluję z pamięci …
tatrzańskie pejzaże namaluję jak przedtem
góralskom duszom (tkwi ona we mnie)
słowem umaję, raz po raz gwarom przybliżę kraine
tańcem rozkołyszę dni - śnią mi sie na jawie
Giewont, Kopę, Krzesanicę, Twardy Upłaz
wyczaruję z obłoków z pamięci namaluję
góry do spółki ze słonkiem sprzągnięte
hale we mgle i turnie wystające z mgieł
po letnim wypasie sie budzom z tatrzańskiej ziemi
zrostajom sie z niom wielokrotnie tworząc pasmo
na tle nieba grań ciemnym posągiem schodzi
las na przełęczy pełen dzikiej zwierzyny i ptaków
powietrze cyste ino dymy zrodzone od chałup
leniwie próbujom zakopcić podniebny widnokręg
w odzewie wiater holny sie włącza do akcji
w przewrotnym szyku patrzymy na to z innej strony
w głębi ziemia praktycznie odmarzła z wrażenia
pachnie już latem na Smytniej (juhasi) rozniecili ogień
w powietrzu kosy klepanie (na broniku) dźwięczy
pośród chałup psów ujadanie niesie się pogłosem
wśród rwących potoków - Sobczyk pędzel zamoczył
po mistrzowsku - niebu dał barwę błękitną zieleń
na obraz i podobieństwo w różnych odcieniach
kanarkowe kolory trwać będą w lecie na kwiotkach
trzepot skrzydeł, bo według (S.W) świat się tak zmienia
w mozaice dzieciństwa krokusy nabierają głębi fioletu
czego nie dotknie pędzel to w obraz piękny zamienia
przywiązanie do miejsc wypełnionych ważnymi chwilami
wśród ludzi świadomość powszechne zdziwienie i radość
życie ich prawie nie docenia i nie dość tego co niezbędne
serdeczność obrazów miłe brzmienie korzeniami w ziemi
nie przekraczali utartej granicy, wielkiej sławy nie było im dane
wszystko co się dla nich liczyło, pewnego dnia zostało zabrane.
PS: Stanisławowi i Władysławowi Sobczykom z Nędzowki – Chotarza ...
artystom - samoukom z Polan, za ich oryginalność w swojej twórczości…