Wyrobisko
(Kościelisko 1976 – pierwowzór, później nieco poprawiony)
od zmierzchu nocy
Regle wysokie we mgle sie piętrzom
pomiędzy nocom śnieg skurzył bez zodnych uprzedzeń
owce trowy sukajom w Noc Świętojańskom
z całom ludzkościom spasiona mądrość tej ziemi.
Moja ziemio urodno – podhalańsko niewiasto
ładność twojom ryzowoł lodowiec
za rania wieków ku pamięci pokoleń
Urodno – mniej rodno z królewskiegoś nadanio
po zbiórkach jesiennych z ojcowskiego uznanio
kozdemu przyznano po cęściach
Ziemio podhalańsko ...
wyrwano mozołem rąbanic i folg
z boru smreków i jedli uśniętych w nieładzie
po kośbie holnego z wykrotów ścierniska
docekałaś sie przecie godnego wyrobiska
Miłujem cie jednako
tak z wyśnego końca kaś jest barzej rodno
jako i płasienke
co z brzysku ku wodzie – hetki młakom sie stałaś
sywor – jako podściółke pod bydło przycynios
Zawseś mi jednako
skolno jak dno górskiego potoka
płono jak źle zimowano owca
bo w wieśniany cas holny targoł ci runo traw
jesieniom zapyloł rojami zarodków końskiego scowiu
Skropionoś ty potem słonym wceśniej jako dyscem
kołysko tamtych nocy w malowane leluje
fakt – było scęście dom pełen radości
śpiew w moich uszach rozbrzmiewoł słodki
wspaniała młodość – nachodzi mnie z przesłości.
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Wyrobisko
Andrzej Pitoń – Kubów (Kościelisko, 1976 – nieco poprawiony)
od zmierzchu nocy - woń kadzideł potężna
wysoko we mgle Regle sie piętrzom
pomiędzy nocom śnieg skurzył bez zodnych uprzedzeń
owce trowy sukajom w Noc Świętojańskom
szorstka realność mądrościom tej ziemi.
Moja ziemio urodno (podhalańsko) niewiasto
ładność twojom ryzowoł lodowiec
za rania wieków ku pamięci pokoleń
Urodno, mniej rodno z królewskiegoś nadanio
po zbiórkach jesiennych z ojcowskiego uznanio
kozdemu przyznano po cęściach
Ziemio podhalańsko ...
wyrwano mozołem rąbanic i folg
z boru smreków i jedli uśniętych w nieładzie
po kośbie holnego z wykrotów ścierniska
docekałaś sie przecie godnego wyrobiska
Miłujem cie jednako
tak z wyśnego końca ( kaś jest barzej rodno )
jako i płasienke z błotem rozmokłom na dyscu
co z brzysku ku wodzie ( hetki ) młakom sie stałaś
ale, sywor (podściółke) pod bydło przycynios
Zawseś mi jednako ... o brzasku
skolno jak dno górskiego potoka
płono jak źle zimowano owca (zgrzytająca zębami )
w wieśniany cas holny targoł jej runo traw
na jesień zapyloł rojami zarodków końskiego scowiu
Skropionoś słonym potem wcześniej jako dyscem
kołysko rodzicielskich nocy - w malowane leluje
fakty niezbite - było scęście, dom pełen radości
śpiew w moich uszach rozbrzmiewoł słodki
młodość wspaniała, nachodzi mnie z przesłości.