Góralu, żal mi cie, żal …
1.
Z wyboru zamieniłeś góry na niziny
wyrwane rodowe korzenie
tęsknotą zawładnięta pamięć
na prerii błękit tatrzańskiego nieba
porównujes
zbacujes
moc halnego wiatru
zyjąc na codzień w wietrznym mieście
w Chicago
wypatrujes
kłębiące sie chmury
nad starom ojcowskom chałupom
zamazany Giewont
z kutym krzyzem w oddali
farbowane owiecki
pasom sie nareście na holi
– te hole to juz nie hole
zasumioł cicho stary las
wtóruje nutom sabałowom
2.
Zyjemy daleko w świecie szczęścia
(tak godajom poniektórzy)
z uśmiechem drwiące słowa
tło nie bywa zapleczem
rozdwojona uwaga
zagryzanie warg
bez wahań
bez sensu
zbytni przepych nasz byt otacza
niedorzeczność
na mokrych rzęsach łzy
z bólem smutek
można by było zeswatać
3.
samotna staruszka
wysuszona na papier
w góralskiej chustce (zaczepiona)
okna ozdabia
bielom polskich firanek
światło uwypukla
smutek w jej oczach wyraźny
chicagowski wiatr
jesiennym liściem pruszy
echem się młodość odbija
w niewidzialnej przędzy
życie sie mija
wnet
zostanie cieniem
4.
Jesień nas woła
ból i śmierć
pochyleni wsród
Obcego świata ...
Czas
ukradkiem przenosić
ku niebu
Zmęczone myśli …
Tam
gdzie wierzby
ku ziemi
Swoje włosy ścielą …
Czas
cień wskazówki
przesuwa
Starch mój głuszy …
Spoczniesz na Zmartwychwstaniu …
* Zmartwychwstanie – nazwa potoczna polskiego cmentarza obok Chicago