krzyż na drogę ...
morze - którędy wkrótce popłynie nasz okręt
powiedz dokąd podążasz z rytuałem chmur
epatując pomiędzy dwiema skrajnościami
do jakiego portu zahaczę
zrozum ludzką udrękę?
przy rannym słonku, obłoki zeszły na gliniasty brzeg
dwie żarłoczne mewy bój toczą o kęs
wypatroszona skórka chleba i morskie ryby pływają
wzdłuż burty wszystko staje się morzem. ruchliwość ludzie na wprost
rozkołysany strachem pokład chłód wieje pod stopami drgania
morze jest ciągłą kipielą dławiącego się ością pandemonium
od głowy do ogona podrapane głębią obnażoną
stąd wszyscy są razem patrzą na wszystko
z rękami na twarzy upiorne myśli
horyzont daleki widok oderwany od brzegu
do wieczornych gwiazd spazmatyczne ścieżki
z obu stron pod naporem wiatru niezmierzone morze
na ludzkich oczach odpycha się falą
od kilkunastu dni pod wpływem emocji
zachody słońca z otwartymi ustami
parowiec z kominem nowym symbolem
oliwna woń pokładowych łańcuchów chrzęst
bandera wiatrem trzepocze na zachód
okręt płynie pod prąd w turbinie piana się miele
prącą falę wyrzuca krztusi się morskim węzłem
wachlarzem bełkoczą z wody półkola
o nadżarte nabrzeża muskając szturmem się wżera
szerokością zatoki przypływ odpływ w ruchu bez końca
rytm morza wchodzi wychodzi
w takt oceanu niebo i ziemia w bezgranicznej toni
morska latarnia wspomnieniem lądu się kołysze
Ellis Island – wpływamy zakolem na nie otwarte morze
ptaki i krzewy w okopach wody wina rozlewanie z biblii czytane
stoimy wryci w duszne staroświeckie odzienie
ponad zwierciadłem wód nasze wnętrze się wtacza
The Statue of Liberty - Statua Wolności - dumna witając każdego!
PS. łacny dudków (mój dziadek) dotarł na drugi kraniec „obiecanej ziemi” w 1905 r.
100 lat później - wiersz ten wyzdajał Andrzej Pitoń-Kubów, 2 października 2005 r.