Chłopiec z borówkami
(opowiostka orawsko)
Posły dziywki na borówki
ku cornemu potoku
kozdo swojom kosołecke
postawiła na pnioku
orawski wiaterek (spod Babiej) porwoł jej smatecke
kie na zielonej polanie gąski pasła przy krowach
w dyrdy pocena lecieć za frędzelki jom łapać
po kamieńcu hipkać z biciem serca z odgłosem pięt
cysto-pieknie sie skrony te – załomała, bo jom przecie
od mileńkiego dostała i skoda by było utracić (to cosi)
co, tak serdecnie sie polubiło. pod nieba wahadłem
dróg prędkich powiew po ziemi głęboko zmarzniętej
w niescęściu, zastawiła sie przy wywalonym wykrocie
tam; pore-noście owiecek stoło (kosarzone) na jałowej trowie
(być moze) kanysi je w dole, ka - jeleń (w szale) wode pije
w słabości szaleństwo, owadów trzepotanie skrzydłami
na koniec świata pocyna bockować, coby spojrzeć w głębie,
co ta w sobie kryje? sfrustrowana w kretonowej sukience
w kwiotecki fartusek, z lnianego płótna ciotki i knopki.
w pośpiechu nogi potraciyła, bez śladu, wyrzutów sumienia
parobecek jej smatke (w nieważkości) mioł scynście ułapić
bezproblemowo, kacki puscoł po tafli - Orawskiej Prehrady.
przed ocentami jej stanon i dostoł szanse na swoje pięć minut
nie umiała zaprzecyć, ino przytaknąć, spełnieniom marzeń
był to wolarcyk, co woły z much na stajonku oganioł
trzy noce, bez świtu na bicu strzyloł do losu przeznaceń
w głowie lament, tęsknota na wyrost ma wiele znaczeń
od tej chwili, ich usta nabrzmiałe szepcom swoje imiona
z borówkami w kosołce, ze straconom głowom (rychtyk) podązoł
polnymi drożkami wśród kłączy, grapy, cekajom na wypas
takie zielone mioł ocy, jako – polana, w trawy (nie-spasione)
przy lyscynie sie zastawili, nad wyschniętym potokiem
jest to niemożliwe, w objęciu lezy ze smateckom na piersiak
upojono radościom, bez zmrużenia oka, jednolitość prosta,
pewność, ze miyłość jest dziełem wędrówki w poszukiwaniu runa
z bicza trzask niesiony, na bawolim rogu - orawskie przymierze.